20. Ubrania...

87 6 0
                                    

Zapowiadał się ciekawy weekend...

>>>♥<<<
Sobota, 11:00 (N.3os.)

–Ugh... MARINETTE!!!– kwami biedronki na razie bezskutecznie próbowało obudzić swoją właścicielkę.
Zaspana dziewczyna podniosła się na łokciach i spojrzała na kwami nieprzytomnym wzrokiem.
–Tikki? Jest sobota, czemu mnie budzisz?– zapytała niemrawo przecierając oczy. Zwierzątko spojrzało na nią z dezaprobatą.

–Naprawdę nie pamiętasz?– spojrzała na dziewczynę z politowaniem. – Przecież umówiłaś się z Alyą na zakupy! A znając twoje tempo zbierania się, to byłoby lepiej, gdybyś już wstała– mówiąc to usiadła na biurku granatowowłosej, która nieśpiesznie zwlekła się z łóżka idąc w stronę swojej dość dużych rozmiarów szafy. Wybrała z niej swój codzienny komplet i udała się z nim do łazienki.

Po wykonaniu codziennej rutyny wzięła swoją małą, różową torebkę przewieszając ją przez ramię.
–Chodź, Tikki. Alya będzie wściekła, jak się spóźnię...– kwami podleciała do właścicielki.
–Racja. Pewnie i tak będzie zła– powiedziała i wleciała do torebki dziewczyny. Marinette zeszła ze schodów i skierowała się do kuchni, w której, jak przypuszczała, znajdowała się jej matka.

–Cześć kochanie, wybierasz się gdzieś?– zapytała się dziewczyny nalewając do swojego ulubionego kubka poziomkowej herbaty. Marinette przystanęła obok rodzicielki biorąc do ręki sporych rozmiarów jabłko
–Tak, umówiłam się z Alyą na zakupy– odpowiedziała biorąc gryza trzymanego owocu. – Wiesz, za niedługo mamy jakąś imprezę na zakończenie roku i uparła się, żebyśmy razem kupiły jakieś sukienki. Znając Alye pewnie zmusi mnie do włożenia jakiejś sięgającej do kostek sukni z dekoltem do pasa. Najlepiej w motyw biedronki– stwierdziła granatowowłosa, na co Sabine parsknęła śmiechem. Znała przyjaciółkę córki na tyle dobrze, że z czystym sumieniem mogłaby potwierdzić przypuszczenia Marinette.

–Daj spokój skarbie. Dobrze wiesz, że Alya uwielbia superbohaterów. Mam tylko nadzieję, że nie zanudza swoich rodziców wywodami na temat obrońców Paryża. Państwo Césaire to bardzo mili ludzie, ale jeśli ktoś w kółko mówi o tym samym to można zwariować– rzekła biorąc łyka naparu.
–Masz rację mamo. Ale myślę, że Alyi powinno wystarczyć już męczenie mnie opowieściami z akcji biedronki, i nie tylko– dziewczyna uśmiechnęła się na wspomnienie wszystkich momentów, kiedy mulatka pokazywała jej swoją skrzynkę mailową, przepełnioną fanartami Ladynoir, które wysyłali jej liczni fani biedronki i biedrobloga. W każdej takiej sytuacji musiała udawać, że podobają się jej te rysunki, ale po prostu gdy widziała na obrazkach siebie obściskującą się z Czarnym kotem, miała ochotę pójść osobiście do autorów tych fanartów i udusić ich linką swojego yo-yo krzycząc na cały głos, że nic oprócz przyjaźni nie łączy ją z tym kocurem.
Tak, definitywnie zamknęła go w friendzone.

–Podwieźć Cię do centrum handlowego?– zaproponowała matka fiołkowookiej.
–Nie trzeba, Alya będzie na mnie czekać przy przystanku i pojedziemy autobusem– uśmiechnęła się. –Z tego co wiem to wyjeżdża coś koło 13:00, chyba zacznę już wychodzić– obdarowała swoją mamę całusem w policzek i w szybkim tempie przebrała swoje buty, po czym wyszła z domu i skierowała się w stronę niedalekiego przystanku autobusowego.

***
Z daleka zauważyła swoją przyjaciółkę stojącą przed przystankiem. W ręku trzymała telefon i dziewczyna była prawie pewna, że cokolwiek robiła było to chociażby w małym stopniu związane z biedronką.
Niezauważalnie przebrnęła przez dzielącą je odległość i stanęła tuż za mulatką mając świetny widok na ekran jej telefonu.
Na ekranie zauważyła konwersacje z Nino, co ją trochę zdziwiło. Spodziewała się, że dziewczyna przegląda biedrobloga.

|| Słowa bolą najbardziej || Miraculum ♥ Wolno pisane ♥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz