6#

4.1K 119 20
                                    

Wyszłam z windy i z szerokim uśmiechem ruszyłam do sali, w której przebywał tata. Jak tylko mężczyzna mnie zobaczył, z radością podniósł się do pozycji siedzącej i przesunął się na brzeg łóżka, abym usiadła obok niego, co oczywiście zrobiłam.

- Cześć tato - objęłam mężczyznę - Jak się czujesz?

- Cześć słoneczko. Nie jest najgorzej. Jeszcze jakoś się trzymam - posłał mi delikatny uśmiech

- Rozmawiałeś z lekarzem? - zapytałam cicho, przyglądając się bladej twarzy ojca

- Tak, wiem wszystko. Jutro chce wprowadzić jakieś nowe leczenie, ale pewnie i tak nie zadziała...

- Nawet tak nie mów! Musi zadziałać

- Kochanie, spójrzmy prawdzie w oczy, jest ze mną coraz gorzej, a doktor nie jest w stanie mi pomóc - zaczął mężczyzna ściszonym głosem - Nie wiadomo na jak długo jeszcze starczy mi sił i ile dam radę znieść. Oczywiście będę walczył do końca, bo mam dla kogo walczyć, ale na wszelki wypadek muszę mieć pewność, że poradzicie sobie beze mnie

- Oh tato... - szepnęłam ze łzami w oczach, wtulając się we wciąż silne, ojcowskie ramiona

- Nie myślmy teraz o tym. Co będzie, to będzie - mężczyzna pocałował mnie w czoło tak delikatnie, że wydawać się mogło jakby w ogóle do tego nie doszło - Tylko obiecaj mi, że będziesz przy mnie. Proszę córeczko...

- Obiecuję tato - wyszeptałam, a po moim policzku spłynęła jedna, samotna łza - Obiecuję...

***

- Jestem! - krzyknęłam wchodząc do domu, w którym jak zawsze o godzinie piętnastej, unosił się cudowny zapach obiadu i kawy, którą razem z mamą notorycznie pijemy niemal do każdego posiłku.

- Kuchnia! - odkrzyknęła rodzicielka ze wspomnianego pomieszczenia, gdzie od razu się udałam. Przekraczając próg mogłam już wyraźnie usłyszeć zawziętą rozmowę rodzeństwa na temat bajki, którą ostatnio wspólnie oglądaliśmy i ciche śpiewanie pod nosem mamy, która kończąc gotowanie, mieszała w garnku

- Hej wam - powiedziałam radośnie, czochrając włosy młodszemu bratu, na co oczywiście zareagował wielkim oburzeniem, i usiadłam na swoim stałym miejscu przy stole. Mama niemal od razu postawiła przede mną talerz z parującą jeszcze zupą i gdy dała obiad pozostałym, usiadła na miejscu obok mnie

- No hej, czemu cię na noc w domu nie było? - odezwał się Colin podejrzliwym głosem, głośno przy tym siorbiąc

- Dostałam tą pracę i wczoraj był mój pierwszy dzień, gdy zostałam opiekować się chłopcem. Jako że mój szef musiał jechać do swojej firmy i wrócił dopiero późno wieczorem, to zostałam na noc w pokoju gościnnym - wzruszyłam delikatnie ramionami - A rano poszłam do taty - wyjaśniłam wszystko, a zaraz potem włożyłam łyżkę z zawartością do buzi i mogłam delektować się smakiem idealnie doprawionej zupy.
Mmm... pomidorowa...

- Taa jasne, a czy w tej bajce były smoki? - na jego dziecinne słowa tylko prychnęłam i kompletnie ignorując chłopaka, jadłam w spokoju posiłek. Niestety, na moje nieszczęście, chłopak nie dawał za wygraną i w dalszym ciągu kontynuował rozmowę - A tak poważnie to martwię się o ciebie siostro. Wychodzisz wcześnie rano, a wracasz dopiero następnego dnia. Nie mówisz gdzie, z kim i CO robisz, a ja tu odchodzę od zmysłów! Takie zachowanie jest niedopuszczalne! Masz mi natychmiast powiedzieć kim jest twój wybranek i razem z mamą musimy go poznać i sprawdzić czy jest odpowiedni dla mojej małej, młodszej siostrzyczki

- Jesteśmy bliźniakami Colin, więc nie mów, że jestem młodsza - westchnęłam zirytowana, ale chłopak całkowicie olał mnie, jak i to, co powiedziałam, i w dalszym ciągu kontynuował swój monolog

- Nie będzie mi tam jakiś przybłęda siostry demoralizował. Już ja się z nim policzę, oh popamięta mnie chłopak. Normalnie aż sam mu współczuję tego jak skończy, gdy już się z nim rozprawie. Będzie błagał abym ukrócił jego męki, ale ja będę nieugięty, bo jeśli o ciebie chodzi - tu wskazał na mnie palcem - to nikomu nie odpuszczę. Rozumiemy się?

W pewnym sensie byłam pod wrażeniem słowami brata, ale z drugiej strony miałam ogromną ochotę przybić mu piątkę... w twarz... najlepiej czymś ciężkim, co zostawi po sobie niemały ślad.

- Colin bardzo się cieszę, że tak się martwisz i w ogóle - zaczęła spokojnym głosem mama, powoli mieszając swoją kawę, do której dopiero co dodała pół łyżeczki cukru - ale wydaje mi się, że nie jest to konieczne. Zarówno twoja siostra, jak i ty, jesteście już dorośli i naprawdę wierzę w to, że wychowałam was z tatą na mądrych i inteligentnych ludzi, którzy potrafią sobie w życiu poradzić. Więc z łaski swojej zamknij tą piękną buziunie i zjedz do końca obiad, który przygotowała ci twoja stara matka, bo inaczej nie dostaniesz deseru - dokończyła kobieta cały czas opanowanym głosem. Jedynie podczas mówienia, swoim intensywnym spojrzeniem dawała nacisk na wypowiadane słowa.

- Oh, ale mamo, sama pomyśl, nie chciałabyś wiedzieć z kim zadaje się twoja córka?

- Jeżeli Amy będzie chciała, to przedstawi nam swojego... kolegę - w tym właśnie momencie spiorunowałam kobietę spojrzeniem, bo jej słowa oznaczały, że ona również nie słuchała tego co mówię lub po prostu nie uwierzyła w moje słowa.
Widząc mój wzrok zaczęła się tłumaczyć - Oczywiście jeśli takowy jest. No ale mam nadzieję, że jeśli takowy chłopak istnieje to przynajmniej uważacie podczas... no wiesz... waszych spotkań, aby nie skończyło się to...

- Dzieckiem - dokończył za nią mój brat za co dostał od mamy ręką w tył głowy

- Płaczem. Aby nie skończyło się to płaczem i twoim cierpieniem - kobieta delikatnie pogładziła mnie po plecach i spojrzała na mnie z taką prawdziwą matczyną troską, która pokazuję, że tej drugiej osobie naprawdę na kimś mocno zależy

- Ale dzieckiem też - wtrącił jeszcze Colin dokańczając swój posiłek, po czym wstał od stołu, wsadził brudne naczynia do zlewu i jak gdyby nigdy nic, bez słowa poszedł do swojego pokoju.

Eh, czasami w ogóle nie pojmuję zachowania tego chłopaka...

Uznając rozmowę za ostatecznie zakończoną, dokończyłam delektowanie się pysznym obiadem. Talerz po zupie szybko umyłam i po zamienieniu jeszcze kilku słów z rodziną, powędrowałam do swojego pokoju, gdzie spędziłam resztę dnia na oglądaniu serialu na netflixie. Nawet nie wiem kiedy moje oczy się zamknęły, pozwalając ciału na całkowite rozluźnienie i odpoczynek.

Obudziłam się, gdy niebo było jeszcze ciemne, a na dworze nie było żadnej żywej duszy. Miałam nadzieję, że aby ponownie usnąć wystarczy zamknąć oczy i dać się pochłonąć ogarniającej mnie ciemności, ale niestety to nie podziałało. Przewracałam się z boku na bok, wzdychając przy tym z frustracji.
W końcu nie mogłam już wytrzymać, więc wstałam, zakładając moje ukochane, białe, puchate kapcie w serduszka, i niespiesznym krokiem ruszyłam do kuchni. Nalałam do kubka mleka i wsadziłam je do mikrofalówki nastawiając czas na półtorej minuty.

W dzieciństwie często zdarzało mi się budzić w środku nocy, czasem nawet z krzykiem. Miałam koszmary, a raczej koszmar, który za każdym razem wyglądał niemal identycznie. Zawsze był tam ON. Jedyną rzeczą, różniącą te sny, było zakończenie. Za każdym razem inne, ale równie bolesne i przerażające jak poprzednie. Gdy budziłam się w nocy, zawsze szłam do rodziców, albo oni do mnie. Byłam na tyle roztrzęsiona, że nie byłam w stanie się odzywać. Albo płakałam, albo milczałam, a oni oboje przytulali mnie tak długo, aż nie zasypiałam w ich ramionach wykończona płaczem.

Moje rozmyślanie przerwał dźwięk oznajmiający, że mleko się już podgrzało. Odgoniłam od siebie wspomnienia i wyjęłam z górnej półki pojemnik, w którym znajdowało się kakao. Do ciepłego mleka dosypałam dwie czubate łyżki proszku i porządnie wymieszałam. Gdy napój był już gotowy, wzięłam dużego łyka, który sprawił, że odprężyłam się. Zaraz za nim wzięłam kolejnego i jeszcze następnego, aż wypiłam całą zawartość kubka, który odłożyłam do zlewu.

Nagle ogarnęło mnie ogromne zmęczenie, a jedyne o czym marzyłam, to wejść do mojego, ciepłego łóżka, zakopać się w kołdrę i odpocząć, więc nie czekając dłużej, ruszyłam do pokoju i położyłam się, niemal od razu zasypiając.

Hi Little BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz