Termometr w piątkowy poranek wskazywał dwadzieścia osiem stopni, ale na moje oko było o co najmniej pięć stopni więcej. Ubrana w krótkie, oliwkowe spodenki i luźną białą koszulkę wpuszczoną w spodnie, przemierzałam drogę między moim domem, a domem Evansa. W mojej głowie wciąż wirowało ostatnie zdanie jakie chłopak wypowiedział do mnie wczorajszego wieczoru.
Śpij dobrze maleńka
To było takie urocze...
Te trzy słowa sprawiły, że przez cały poranek uśmiech nie schodził z mojej twarzy, dzięki czemu wszyscy członkowie rodziny patrzyli na mnie jakbym była jakaś szurnięta. Jednak ja miałam to w głębokim poważaniu, najważniejsze, że czułam się szczęśliwa, prawda?Z głębokim westchnieniem stanęłam na werandzie i głośno zapukałam. Nie minęły sekundy, a w drzwiach pojawił się uśmiechnięty od ucha do ucha Christian, który, co już nikogo nie powinno zdziwić, prezentował swoje ciało, nie zakładając na nie żadnej koszulki.
- Dzień dobry śpiąca królewno - powiedział i wpuścił mnie do środka, cały czas się szczerząc
- Dzień dobry bardzo wygodna poduszko - mruknęłam odwzajemniając uśmiech
- Mam nadzieję, że wzięłaś ze sobą piżamę i strój kąpielowy
- Tak, mam wszystko - odparłam poprawiając niewielki plecaczek, który zsuwał się z mojego ramienia
- Jak chcesz to możesz iść odnieść rzeczy do tego pokoju, w którym ostatnio spałaś. Wszystko tam dla ciebie przygotowałem - oznajmił i zniknął za ścianą, w kuchni. Bez słowa ruszyłam schodami na górę i skierowałam się do odpowiedniego pomieszczenia. Rozejrzałam się uważnie i mogę stwierdzić, że wszystko było dokładnie tak jak to zapamiętałam. Jasne ściany, elementy drewna i duże, bardzo wygodne łóżko, o czym przekonałam się tydzień temu. Co dziwne, tak jak ostatnio, tak i teraz moja uwaga skupiła się na zdjęciu stojącym na szafce nocnej. Całkowicie o nim zapomniałam...
Położyłam plecak na łóżku i podeszłam w stronę ramki. Chwyciłam ją w dłoń i dokładnie się jej przyjrzałam. Fotografia przedstawiała nastoletniego Christiana i jakąś dziewczynę. Chłopak był wysoki, szczupły, ale już miał zarysowane mięśnie. Na jego dziecięcej twarzyczce widniał szczery uśmiech, przez który widać było srebrny aparat na zęby, a jego oczy błyszczały w słońcu.
Prawdziwy słodziak...
Na zdjęciu Evans obejmował młodziutką dziewczynę w pasie. Była śliczną blondynkę o błękitnych oczach i promiennym uśmiechu. Jednak coś innego przykuwało uwagę. Była w ciąży. Doskonale wiedziałam, że to musi być matka Tobyego. Od razu zobaczyłam niesamowite podobieństwo między nią, a chłopcem, ale w takim razie gdzie ona teraz jest?Niewiele myśląc, szybkim krokiem poszłam do kuchni, gdzie zaskoczyła mnie muzyka dobiegająca z pomieszczenia i widok jaki zastałam. Chris stał przede mną z kubkiem parującej kawy i uśmiechem, ale gdy tylko zobaczył przedmiot w mojej ręce, jego emocje się zmieniły. Oczy pokazywały smutek, a usta tylko delikatnie podnosiły się w górę. Widząc go w takim stanie, pożałowałam, że wtrącam się w nie swoje sprawy.
- Ja... przepraszam. Nie wiedziałam, że widok tego zdjęcia cię zaboli... - powiedziałam cicho spuszczając w dół głowę. Usłyszałam westchnięcie, a zaraz później chłopak podniósł moją brodę w górę, patrząc mi prosto w oczy
- Spokojnie, nic się nie stało. Nie dziwię się, że jesteś ciekawa - mruknął i pociągnął mnie za rękę w stronę krzeseł. Usiedliśmy i w milczeniu czekałam, aż coś powie - Sam nie wiem czemu wcześniej ci nie powiedziałem. To nie jest żadną tajemnicą, ale...
- Sprawia ci ból - dokończyłam cicho za chłopaka, który zgodził się z moimi słowami, kiwając głową
- Ta dziewczyna... Jest to Carmen. Matka Tobyego i moja przyjaciółka. Znaliźmy się od dziecka. Zawsze chodziliśmy do tych samych szkół, byliśmy w jednej klasie no i byliśmy najlepszymi przyjaciółmi - mówiąc to Christian nie spuszczał wzroku z kolorowej fotografii w jego dłoniach - Mieliśmy po piętnaście lat, gdy powiedziała mi, że pierwszy raz się na poważnie zakochała. Znałem tego chłopaka, graliśmy razem w drużynie i byliśmy kumplami. Postanowiłem pomóc Carmen i zapoznałem ich ze sobą. Szybko doszło do tego, że stali się parą. Była taka zachwycona... ale tylko na początku, bo już po jakiś dwóch tygodniach chłopak chciał czegoś więcej. Namawiał Carmen na seks. Mówił, że to przecież nic wielkiego, że są razem, dażą się uczuciem i to będzie taki dowód ich miłości. Mówiłem jej, że nie powinno to tak wyglądać, że oboje powinni tego chcieć i do niczego nie powinna się zmuszać. No cóż, nie posłuchała. Uprawiali seks, następnego dnia ją rzucił, a niecałe dwa tygodnie później okazało się, że Carmen jest w ciąży. Powiedziała mu o tym, a dzień później już był z rodzicami na lotnisku... Byłem wściekły. Miałem ochotę przywalić temu kolesiowi tak, aby pożałował tego co zrobił, ale na prośbę dziewczyny nie zrobiłem nic. Gdy poinformowała rodziców o ciąży, ci odparli, że albo usunie tego bękarta, albo nie mają już córki. Dokładnie pamiętam ten dzień, gdy w środku nocy przybiegła pod mój rodzinny dom z płaczem i dwiema walizkami. Nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem, tylko zaprowadziłem ją do mojego pokoju, dałem herbaty i przytuliłem. Dosłownie sekundy przed tym jak zasnęła powiedziała do mnie jedno zdanie "Nie pozwól mi się poddać". Nie pozwoliłem. Miała wsparcie w całej mojej rodzinie, można wręcz powiedzieć, że do niej należała. Starałem się o nią dbać najlepiej jak tylko mogłem, ale stało się coś co nigdy nie powinno się stać. Nie tej dziewczynie... - chłopak z bólem w sercu spojrzał prosto w moje oczy. Chciałam się odezwać. Miałam tyle pytań, było tyle rzeczy, o które chciałam go zapytać, ale milczałam pozwalając na to, aby Evans się wygadał. Jedynie chwyciłam jego trzęsącą się dłoń, chcąc dodać mu odrobinę wsparcia. Na ten gest wziął głęboki oddech, potem drugi i zaczął opowiadać dalej - Carmen była w siódmym miesiącu ciąży, gdy doszło do jakiś komplikacji. Lekarz powiedział, że są tylko dwa wyjścia. Albo umrze dziecko, albo matka... - w niedowierzaniu zakryłam usta dłonią. To było okropne. Mimo, że w żaden sposób mnie to nie dotyczyło, czułam okropny ból w sercu i rozpacz, która wstrząsnęła całym moim ciałem - Co dziwne Carmen wcale się nie bała. Od razu postanowiła, że urodzi dziecko i lekarze mają zrobić wszystko, aby chociaż ono przeżyło. Nie martwiła się o siebie, można nawet powiedzieć, że jej nie zależało. Nie rozumiałem tego, a nawet starałem się zmienić jej zdanie, ale na próżno. Była strasznie uparta. Wreszcie pod koniec sierpnia zaczął się poród. Pielęgniarki pozwoliły mi być przy niej, więc siedziałem obok cały czas trzymając ją za rękę. Zaczęły się skurcze i wiem, że ją bolało, ale maskowała to śmiechem. Wspominaliśmy dzieciństwo i wszystkie głupoty, które razem robiliśmy, aż do momentu gdy zaczęła tracić siły. Dokładnie pamiętam jej głośny krzyk, a zaraz potem płacz dziecka. Pociągnęła mnie bliżej do siebie i zapytała czy to chłopiec, czy dziewczynka. Gdy odparłem, że ma pięknego synka uśmiechnęła się z trudnością. Coraz słabiej ściskała moją dłoń, a powieki powoli zaczynały jej opadać. Po moich policzkach ciekły łzy, ale wytrwale patrzyłem jej w oczy. Zebrała w sobie resztki sił by powiedzieć mi swoje ostatnie słowa "Zaopiekuj się Tobym. Bądź dla niego wspaniałym tatą, tak jak dla mnie jesteś wspaniałym przyjacielem. Kocham cię Christian", potem zamknęła oczy i już nigdy ich nie otworzyła. Carmen zmarła, a małego bobasa o niebieskich oczkach dali mi na ręce. Dopiero gdy go zobaczyłem, zrozumiałem dlaczego dziewczyna podjęła taką decyzję. Doskonale wiedziała, że ma przed sobą całe życie, że będzie miał rodzinę, dorośnie, pójdzie na studia, potem do pracy, założy własną rodzinę i będzie szczęśliwy. Właśnie dlatego oddała za niego życie. Z miłości - Chłopak zakończył opowiadać, a po moich policzkach strumieniami płynęły łzy. Nie potrafiłam sobie tego nawet wyobrazić. To niesprawiedliwe, że tak okropne rzeczy spotykają dobrych ludzi.
- Chris... Ja nie wiem co powiedzieć - wyszeptałam patrząc mu w oczy
- Nie musisz nic mówić, naprawdę. Cieszę się, że podzieliłem się tym z tobą - Evans posłał mi delikatny uśmiech, a ja niewiele myśląc wstałam z krzesła i praktycznie rzuciłam się na bruneta, zamykając go w silnym, przepełnionym emocjami uścisku. Chłopak bez wahania mnie objął i tak tkwiliśmy przytuleni przez dobre pare minut. W końcu odsunęłam się nieznacznie, tak, że siedziałam na brunecie okrakiem i po raz kolejny tego dnia spojrzałam w te cudowne, zielone oczy. Uśmiech sam pojawił się na moich ustach, a chłopak na ten gest sam wyszczerzył swoje ząbki - No a wracając... zrobiłem ci kawę maleńka - powiedział podając mi kubek, który cały czas stał na stoliku
- Dziękuję - wymruczałam zadowolona i napiłam się łyka napoju - Mmm idealna
- Cieszę się
- Chris, mam pytanko - Evans tylko mruknął abym kontynuowała, więc wzięłam głęboki oddech i mówiłam dalej - Dlaczego zacząłeś mówić do mnie maleńka?
- Nie podoba ci się? - zapytał z cwaniackim uśmiechem
- Podoba - stwierdziłam bez zastanowienia - Po prostu jestem ciekawa dlaczego akurat tak do mnie mówisz
- Gdy cię pierwszy raz przytuliłem, byłaś taka malutka i niewinna w moich ramionach. Może to głupio zabrzmi, ale czułem się podobnie, jak gdy przytulam Tobyego. Tak, jakbym chciał ochronić cię przed całym światem. Więc jakoś tak wyszło, że jak zobaczyłem cię przyrytą po samą szyję kołdrą, z delikatnym uśmiechem, to nie umiałem się powstrzymać - Chris puścił mi oczko i posłał w moją stronę lekko zawstydzony, ale bardziej pewny siebie uśmiech, który odwzajemniłam
- Okej. To słodkie, wiesz?
- Ja nie jestem słodki - od razu zaprzeczył, ale ja tam swoje wiedziałam
Christian Evans potrafi być przesłodki.
~•~•~
Dochodziła dwudziesta druga, gdy mężczyzna wrócił do domu z pracy. Siedziałam w pokoju Tobyego na wygodnym fotelu i czytałam jakąś książkę znalezioną na półce w salonie. Byłam już zmęczona, ale coś mnie skłoniło do tego, aby poczekać na powrót bruneta. Chciałam zobaczyć jego oczy i uśmiech zanim zasnę, co było dość niepokojące.
Usłyszałam kroki, które stawały się coraz głośniejsze, a chwilę potem drzwi cicho się otworzyły. Do pokoju wszedł Christian, który ubrany w białą koszulę prezentował się bardzo dobrze. Nasze spojrzenia się spotkały i w jednej chwili na moich i jego ustach pojawił się uśmiech.
- Czemu jeszcze nie śpisz? - zapytał szeptem podchodząc do śpiącego Tobyego i dał mu całusa w czoło
- Czekałam aż wrócisz - mruknęłam zamykając książkę i wstając z fotela
- Czekałaś na mnie? - upewniał się z zadziornym uśmiechem
- Tak Chris, czekałam na ciebie - przewróciłam oczami uśmiechając się delikatnie
- Jak miło to słyszeć. Widzisz, już wróciłem więc teraz możemy robić co tylko chcemy - powiedział niższym głosem, co niestety na mnie zadziałało, ale próbowałam to ukryć. Chłopak zaczął się do mnie zbliżać, a ja stałam w miejscu patrząc mu w oczy - Jesteś piękna
- A ty przystojny - wzruszyłam ramionami jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Chris był coraz bliżej, a ja patrzyłam na niego jak oczarowana. Nie byłam pewna tego co za chwilę nadejdzie, ale dobrze wiedziałam, że cokolwiek to nie będzie, chcę tego.
Chłopak stanął przede mną, tak, że dzieliły nas zaledwie centymetry. Czułam intensywnie jego perfumy, które sprawiały, że jeszcze bardziej nie rozumiałam co się wokół mnie dzieje.
Niespodziewanie Chris naparł na mnie i delikatnie, ale stanowczo popchnął na ścianę za mną.
- Co robisz? - zapytałam szeptem, bo nie chciałam obudzić chłopca, który spał zaledwie trzy metry od nas
- Wiesz na co mam teraz ochotę maleńka? - mężczyzna zignorował moje pytanie i patrząc swoimi intensywnie zielonymi oczami prosto w moje, założył mi kosmyk opadających na czoło włosów za ucho
- Na co? - wyszeptałam cicho, w myślach przeklinając chłopaka przede mną za to, jakie emocje we mnie wywołuje
- Na to - powiedział i zachłannie wpił się w moje usta sprawiając, że wszystko co nie było nim przestało mieć znaczenie.
CZYTASZ
Hi Little Boy
RomanceOna koniecznie musiała znaleźć pracę. Potrzebowała pieniędzy. On nie dawał sobie rady w pojedynkę. Potrzebował pomocy. Los postawił ich sobie na drodze. Czy to będzie spełnienie marzeń, a może jedynie lekcja, z której mają wyciągnąć wnioski? ~~~ - C...