9#

3.8K 115 11
                                    

Ostatnie dni minęły bardzo spokojnie. Jest czwartek, godzina osiemnasta trzydzieści siedem. Siedzę w domu Evansa, dokładnie w salonie na jednej z tych nieziemsko wygodnych kanap i wpatruję się w leżącą przede mną kartkę papieru. Kątem oka spoglądam na mojego małego towarzysza, który czeka aż odpowiem na chwilę temu zadane mi pytanie, które brzmiało: Co widzisz na moim obrazku?
Sęk w tym, że nie mam pojęcia co chłopiec namalował, a nie chcę, aby zwątpił w swój talent przez to, że źle odpowiem.
Można powiedzieć, że aż wgapiałam się w tą kartkę, gdy coś do mnie dotarło. Trzymałam ją do góry nogami...
Szybko naprawiłam swój błąd i od razu wiedziałam co jest przedstawione za pomocą kolorowych kredek.

- To statek i piraci, którzy właśnie znaleźli swój skarb - powiedziałam uśmiechając się do malucha, którego widocznie usatysfakcjonowała moja odpowiedź, bo klasnął w dłonie i dumny z siebie zabrał mi z ręki obrazek

- Tak, fajny prawda? Powiesze go na lodówce! - wykrzyczał chłopiec i z uśmiechem pobiegł do kuchni

Odetchnęłam głośno i przymknęłam na chwilę oczy. Nieprzespana noc i w dodatku całodniowa zabawa z Tobym sprawiły, że padałam z nóg. Czekałam tylko na moment, w którym Chrystian wróci i będę mogła pójść do domu, gdzie od razu położę się spać.

Nie wiem ile czasu minęło, ale Toby dość długo nie wracał, co lekko mnie zaniepokoiło. Zawołałam chłopca, ale odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Teraz już naprawdę zdenerwowana podniosłam się z dotychczasowego miejsca i szybkim krokiem ruszyłam w stronę kuchni, gdzie miałam nadzieję zobaczyć malucha, który po prostu mnie nie usłyszał. Nie zaszłam zbyt daleko, bo już po trzech krokach zza ściany wyskoczył chłopiec głośno przy tym krzycząc.

Chyba jeszcze tego nie mówiłam, ale jestem strachliwą osobą. Bardzo strachliwą. Serio, jak ktoś stoi przede mną, twarzą w twarz i powie mi chociaż to głupie "bu" to przysięgam, że mój krzyk słychać parę domów dalej.

A więc podobnie było i tym razem. Jak tylko chłopiec pojawił się przede mną, z moich ust wydobył się głośny krzyk. Na moją reakcję Toby zaczął się głośno śmiać i podbiegł do mnie, mocno przytulając

- Nie bój się Amy. To tylko ja - powiedział maluch, wtulając się w moje ramiona

- Oj Toby, nieźle mnie wystraszyłeś, chyba zasługujesz na łaskotkową karę - oznajmiłam i z uśmiechem zaczęłam go łaskotać. Chłopiec od razu zaniósł się głośnym śmiechem i próbował mi się wyrwać, co kompletnie mu nie wychodziło

- Niee! Haha, mam gilgotki! - wykrzyczał w dalszym ciągu próbując mnie powstrzymać

- Wiem, że masz gilgotki i właśnie dlatego cię łaskoczę - odparłam i jeszcze chwilę pomęczyłam chłopca, a gdy skończyłam to podniosłam go na ręce i uważając aby w nic nie uderzyć, zaczęłam nami kręcić. Mój czyn wywołał jeszcze większą dawkę śmiechu i krzyków, ale szczerze mówiąc traciłam siły. Zrobiłam jeszcze jakieś trzy okrążenia i trzymając malca padłam na kanapę głośno przy tym oddychając.

- Ale fajnie! Ja chce jeszcze raz! - zawołał chłopiec i zaczął skakać po moim brzuchu

- Nie tym razem potworku. Dzisiaj jestem już bardzo zmęczona i po prostu padam z nóg - wyjaśniłam głaszcząc chłopca po roztrzepanych włosach

- No dobra, ale jutro to powtórzymy? - zapytał z nadzieją w głosie, a w jego oczach zobaczyłam błysk

- No dobra, niech ci będzie

- Widzę i słyszę, że fajnie się bawicie - usłyszałam męski głos, który od razu postawił mnie na nogi. Spojrzałam na dwóch przystojnych mężczyzn w garniturach, stojących przy wejściu do salonu, którzy z uśmiechami patrzyli na mnie i chłopca, który pobiegł w ich stronę. Byli to oczywiście Christian i Paul, którzy widocznie chcieli sobie zrobić męski wieczór po pracy.

Hi Little BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz