2.

1.7K 65 16
                                    

Pov. Tony Stark


Jechałem tu chyba z 200 km/h, przy okazji łamiąc wszystkie możliwe zakazy, bo i tak byłem już spóźniony na imprezę. Po jakichś dziesięciu minutach zatrzymałem się pod domem rodziców Jamesa, którzy wyjechali, gdzieś na parę dni. Pewnym krokiem wysiadłem ze samochodu i udałem się pod drzwi do mieszkania. Zanim zdążyłem zapukać, drzwi otworzył mi mój przyjaciel.
- Hey Tony! Jak zwykle spóźniony!- powiedział z tym swoim głupim uśmiechem.
- Co to, to nie, chyba po prostu nie przestawiłeś zegarka na mój czas, zawsze musisz go cofnąć o 20 minut. Nic się nie uczysz Rhodes. - powiedziałem z figlarnym uśmiechem.
- Dobra nieważne. Wchodź!-zaprosił mnie ruchem ręki do środka, co bardzo mnie ucieszyło, bo nie będę musiał, się tłumaczył.

*** Druga rano


Impreza trwa w najlepsze, wypiliśmy już czemu butelki szkockiej, goście z czasem zaczęło ubywać, co mi nie przeszkadzało. Kiedy dokończyliśmy pić piątą butelkę, zauważyłem, że zostaniemy sami, James chyba też, to zauważył, bo od razu zapytał:

-Co Cię gryzie Tony?!

-Nic, tylko się tak zastanawiam.- skłamałem, nie mogłem się na niczym skupić, ona strasznie mi kogoś przypomina, chociaż widziałem ją tylko przez chwilę.

-Tony? Przecież widzę, że coś Cię gryzie.- drążył temat, chociaż widział, że nie jestem skłony do tej rozmowy, ale ten jego wzrok, którym na mnie patrzył, wyrażał tylko jedno, że łatwo nie odpuści.

-Dobra!- postanowiłem się poddać. Może on mi jakoś pomoże, przecież znamy się od dziecka. Zna mnie lepiej niż mój własny ojciec.-Na mój rok, przyszła nowa dziewczyna i po prostu bardzo mi kogoś przypomina, tylko nie mogę sobie przypomnieć kogo!

-To jakaś nowość, Tony Stark nie może zapomnieć o jakiejś dziewczynie?! Cud normalnie! Zapiszmy to w kalendarzu!

-Rhodes nie drwij ze mnie!- rzuciłem zły.- Po prostu czuję, że kiedyś już ją gdzieś widziałem i, że skądś ją znam.- powiedziałem już spokojniej, ale dalej poirytowany. Wypijając zawartość szklanki.

-Tony, wiesz przecież, że znasz multum dziewcząt, z którymi poszedłeś tylko na szybki numerek do kibla, może to jedna z nich?!- powiedział to jakby, to było najoczywistsza na świecie, a mi mięśnie, aż same się napięły. Postanowiłem jednak się opanować.

-Nie, to nie żadna z tych lasek!- powiedziałem pewnym głosem, nie dopuszczając tej możliwości.

-Skąd ta pewność?- zapytał, patrząc mi prosto w oczy. Oczy, które zawsze wykrywały moje kłamstwa.

-Po prostu. Tam te dziewczyny są płytkie, puste, nie mają żadnych ambicji. Piszczą i kleją się do mnie jak ćmy do światła, a ona- zatrzymałem się, żeby zastanowić się nad doborem słów, dalej byłem zły za ten konkurs. Tego zadania nie ułatwiał mi alkohol, który krążył w moich żyłach.- a ona mimo tego, że spostrzegła mnie w klasie, nie wykazała, żadnych emocji. Utrzymałem z nią kontakt wzrokowy przez chwilę i nic w nich nie widziałem. Ona jest inna niż wszystkie laski na moim roku.- skończyłem swój monolog, który zadziwił mnie jeszcze bardziej niż mojego towarzysza.

-To żaden wyznacznik. Na roku masz tylko dwie laski, które się puszczają na prawo i lewo, ale z tego, co mówisz, widzę tylko jedno racjonalne wyjście.- powiedział.

-Możesz jaśniej!- powiedziałem już lekko zdenerwowany, że nie powie prosto z mostu, tylko robi wszystko, żeby mnie zdenerwować.

- Musisz ją zaprosić na ten bal. Wtedy lepiej ją poznasz i twoja matka będziesz zadowolona.- zacząłem analizować wypowiedź przyjaciela i doszedłem do wniosku, że to najlepszy pomysł. Tylko było jedno "ale". A co jeśli się nie zgodzi? Rhodes widząc moją niepewność, dodał od razu.

-Tony, czy jakaś dziewczyna odmówiła Ci kiedykolwiek czegoś?

-Nie! - odpowiedziałem bez zastanowienia.

-Więc nie masz się czym martwić. Na pewno się zgodzi, one wszystkie są takie same. Tobie żadne się nie opierają.- powiedział z olbrzymim bananem na twarzy. Było w tym sporo racji. Czym ja się tak stresuję. To tylko zwykła laska, na pewno się zgodzi ze mną iść na ten bal.

-Może masz rację.- powiedziałem już pewniej.

-Pewnie, że mam. Ja zawsze mam rację.-zapanowała krótka cisza, którą przerwał James.- To skoro już wszystko sobie wyjaśniliśmy, to chodźmy spać. Wyglądając jak siedem nieszczęść, nikt się z tobą nie umówi!

-Mi nikt nie odmówi!- powiedziałem pewny siebie, chociaż czuję nutkę zwątpienia, że się nie zgodzi.

- Dobra! Zobaczymy się rano! A teraz chodź spać, bo jest już 3 rano, a ja potrzebuję przynajmniej czterech godzin snu, żeby jutro nikogo nie zabić w czasie pilotowania.- powiedział z nutką ironii, która u niego jest rzadko spotykana. Nie chcąc mieć na sumieniu życia niewinnych ludzi, poszedłem do tak znanego mi pokoju. Po każdej imprezie nocuję w tym samym pokoju, drogę do niego znalazłbym już po ciemku.

-Dobranoc Tony!- usłyszałem jeszcze krzyk Rhodesa, zanim wszedł po schodach, nic nie odpowiedziałem. Wszedłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko, kiedy tylko się przykryłem, moje powieki zrobiły się ciężkie i nawet nie wiem, kiedy odpłynąłem.

***Anna Archer (ten sam wieczór)

Kiedy tylko wyszłam z uczelni, udałam się na cmentarz. Zawsze, kiedy mam jakiś dylemat, albo czuję się samotna, idę na cmentarz do moich rodziców po radę. Kiedy przechodziłam przez lasek, koło cmentarza, zobaczyłam małą dziewczynkę, która w rączkach trzymała gazetę. Po woli podeszłam do niej i kucnęłam przed nią.

-Hej! Co tu robisz, o tej porze sama?- zapytałam, czule, zakładając jeden kosmyk jej włosków za ucho.

-Czekam na mamusię. Pomoże mi pani ją znaleźć?!- zapytała dziewczynka, podnosząc główkę, dopiero teraz zauważyłam, że płakała.

-Pewnie, zaraz jej poszukamy. Jestem Anna, a ty?

-Jestem Lena. Moja mama tez nazywa się Anna.- powiedziała cichutko blondynka.

-W tej gazecie jest twoja mama?- dziewczynka energicznie pokiwała główką.- Mogę zobaczyć?- dziewczynka bez zastanowienia podała mi gazetę. A mnie zamurowało. W artykule było napisane, że ta kobieta nie żyję od tygodnia i, że osierociła czteroletnią córeczkę, która jest poszukiwana.

-Ile lat masz Leno?- zapytałam jak gdyby nigdy nic.

-Cztely, a pani?- czyli to jej od tygodnia szuka policja.

-Ja mam dwadzieścia trzy. Jesteś może głodna, bo ja bardzo.- dziewczynka nie mrawo pokiwała głową.- To może pójdziemy coś zjeść, a potem poszukamy twojej mamy, co ty na to?- dlaczego robię temu dziecku nadzieję, przecież jej matka nie żyję i nic tego nie zmieni. A lepiej znać okrutną prawdę niż najlepsze kłamstwo, które w końcu i tak nas zrani.

-Dobze.- powiedziała bardzo cicho. Podałam jej rękę i pomogłam jej wstać. Kiedy wyszliśmy z lasku, zauważyłam, że jej kurteczka jest cała mokra. Bez zastanowienia zdjęłam swoją i założyłam jej na ramionka. Dziewczynka lekko się uśmiechnęła na ten gest. Kiedy dotarliśmy do pobliskiej kawiarenki i zamówiliśmy po gorącej czekoladzie i naleśnikach z dżemem, postanowiłam powiedzieć jej, że mamy już nie ma i musi wrócić do domku, bo tam szuka jej babcia, ale stwierdziłam, że zaczekam, aż zjemy. Po jakiś dziecięciu minutach kelnerka przyniosła nasze zamówienie, a ja nadal słuchałam historii dziewczynki, która opowiadała o mamie, że serce mi się ściskało na myśl, że będę musiała powiedzieć tę straszliwą prawdę o jej mamusi. Nawet nie wiem, kiedy z moich ust wypłynęło:

-Lenko, może mamusia czeka na Ciebie w domku i bardzo się o Ciebie martwi. Jak zjemy, to Cię odprowadzę, dobrze?

-Dobze, a jak jej tam nie bedzie?- zapytała dziewczynka, patrząc mi prosto w oczy.

-To zadzwonisz od babci do mamusi, bo ja muszę Cię zaprowadzić do domku.- Dziewczynka przez resztę posiłku nie odezwała się ani słowem, dopiero jak skończyła jeść, powiedziała, że już możemy iść, bo chcę do mamy. W ciszy doszliśmy pod adres, który był w gazecie. Zapukałam parę razy i odsunęłam się razem z blondyneczką od drzwi. Po chwili w progu stanęła starsza kobieta, kiedy dziewczynka zobaczyła kobietę, rzuciła się jej na szyję.

- Babciu!- krzyknęła dziewczynką.- Jest mama?

-Kochanie wejdź do domu.- powiedziała kobieta do dziecka. Lenka podbiegła do mnie i mocno przytuliła, ja zdrętwiałam, ale nie chcą robić jej przykrości, niezręcznie ją przytuliłam. Kiedy się ode mnie oderwała, spytała:

-Spotkamy sie jesce?

- Jak twoja babcia się zgodzi to bardzo chętnie, a teraz biegnij do środka, bo jest zimno!- dziewczynka tylko się uśmiechnęła i pędem pobiegła do mieszkania, kiedy tylko zniknęła w środku, jej babcia spytała:

-Gdzie pani ją znalazła? Wszędzie jej szukaliśmy?- spytała szczęśliwa, ale i zdezorientowana.

-Siedziała w lasku koło cmentarza na obrzeżach miasta. Proszę się nie martwić. Wygląda na to, że wszystko jest w porządku, tylko musi obejrzeć ją lekarz. A i jeszcze jedno. Proszę jej powiedzieć o matce, czym szybciej się o tym dowie tym lepiej dla niej. Wiem z własnego doświadczenia.- powiedziałam z grymasem na twarzy.

-Dziękuję pani, tak zrobię. Może pani wejdzie?

-Nie dziękuję, mam jeszcze kilka spraw, ale jeśli nie ma pani nic przeciwko, to chciałabym w poniedziałek zaprosić panią i Lenkę to ZOO.

-Bardzo chętnie. Małej teraz przyda się dużo miłości.- powiedziała kobieta z lekkim uśmiechem.

-To do poniedziałku. Proszę mocno uściskać Lenę ode mnie!

-Do zobaczenia!- krzyknęła kobieta i zniknęła w mieszkaniu. Moje plany zostały lekko pokrzyżowane, ale co się odwlecze to nie uciecze, a ja pomogłam małemu dziecku, które przeżywa to, co ja kiedyś. Całą drogę do domu zajęły mi wspomnienia. Wspólnych chwil z rodzicami. Nim się spostrzegłam, stanęłam przed moją kamienicą. Weszłam po cichu do mieszkania i ruszyłam prosto do sypialni. Przebrałam się w piżamę i rzuciłam się na łóżko. Wzięłam mój brudnopis i zaczęłam dokańczać moją książkę. Po jakiejś godzinie odłożyłam wszystko na szafkę nocną i odpłynęłam w objęcia Morfeusza.


Korekta: 20.09.2020r.

Początek- Tony Stark [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz