16. Pamiętaj

674 28 9
                                    

Pov. Tony

Telefon zaczął dzwonić, odebrałem od razu.

-Ann! Gdzie jesteś?!

-Tony - zaczeła kaszleć- Dzwonię się pożegnać. Pamiętaj, że Cię kocham. - zamarłem. Jak to pożegać? Nie mogę stracić jej po raz drugi.
- Nigdzie się nie żegnamy! Gdzie jesteś?!
- Drzewo. Kocham Cię. - jej głos był coraz słabszy i rozłączyła się.

-Ann! Nie rób nic głupiego! - rzuciłem się biegiem do Central Parku. Po nie całych pięciu minutach byłem na miejscu. Nigdy tak szybko nie biegłem. Zamarłem na widok tego co zobaczyłem. 
_____________________

Do około Ann było pełno krwi, a ona leżała nieruchomo na śniegu. Podbiegłem do niej i założyłem swoją kurtkę. Zacząłem panikować. Odgarnołem jej włosy z twarzy. Była strasznie blada. Wziąłem ją na ręce w stylu panny młodej.
- Jedziemy do szpitala!  Będzie dobrze mała.
- Nie. - powiedziała słabo. - Nie do szpitala.
- Ann, musi zbadać Cię lekarz.
- Nie. - zaczęła się szarpać, ale przyciągnąłem ją mocniej do siebie.

-Dobrze, ale zabieram Cię stąd. Idziemy do domu. - powiedziałem spokojnie, żeby jej bardziej nie denerwować, chociaż sam nie nawidzę lekarzy, uważam, że jakiś powinnien ją obejrzeć.

Kiedy tylko weszliśmy do jej mieszkania, położyłem ją delikatnie na kanapie i przykryłem trzema kocami. Wszystkie okna pozamykałem, a grzejniki odkręciłem na full. Poszedłem napuścić gorącej wody, do wanny, a potem wstawiłem wodę, na herbatę. Po chwili wszystko było gotowe. Wróciłem do salonu z kubkami parującego napoju. Ann leżała owinięta kocami po samą szyję, miała zamknięte oczy. Położyłem kubek na stoliku, jednak zauważyłem jej zwisającą nogę. Była cała we krwi. Przeraziłem się. Wziołem ją znowu na ręce i zaniosłem do łazienki. Posadziłem ją na toalecie i podwinołem nogawkę. Tego co zobaczyłem, nigdy bym się nie spodziewał. Spojrzałem do góry i natrafiłem na wzrok dziewczyny, ale nie taki jak zawsze na mnie patrzyła. Ten był taki pusty, bez wyrazu.

-Co to jest?

-Nic takiego.

-Jak to "nic takiego"?! Dlaczego się tniesz?! Co ty robiłaś w tym parku?! - zacząłem krzyczeć, aż dziewczyna się wzdrygneła, to był sygnał dla mnie, żebym się uspokoił. Milczała. -Ann?

-Chcem umrzeć. - powiedziała cicho po chwili. - Nie mam już nikogo. Tak będzie lepiej Tony. - uśmiechnęła się smutno, aż przeszły mnie dreszcze na jej słowa.

-A ja. Pomyślałaś o mnie. Dla kogo będzie lepiej? - rzuciłem sarkastycznie ostatnie zdanie.

-Dla wszystkich. -powiedziła słabo.- Trzeba było mnie tam zostawić. - to już prawie wyszeptała, chyba myślała, że tego nie usłyszę, i miała rację. Wolałbym tego nie usłyszeć.

-Nie Ann! Nie mógłbym Cię tam zostawić! - uniosłem się lekko. Ale co ona gada. Jak mógłbym ją tam zostawić?

- Ale Tony...- nie dałem jej dokończyć.

-Nie ma, żadnego ale. Kocham Cię. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym Cię teraz znowu stracił. To co było, jest już za nami. Musimy myśleć o tym co jest teraz. - nic nie powiedziała tylko mocno się we mnie wtuliła. Przyciągnołem ją mocniej do siebie. I wyszeptałem do ucha. -Kocham Cię mimo wszystko. Pamiętaj o tym. - po chwili odsuneła się ode mnie. - Chodź musisz się umyć.

-Yhm. -powiedziała rozbierając się po mału. -A ty co tu jeszcze robisz? - zapytała widząc, że jeszcze nie wyszedłem. Szczerze mówiąc, wygląda świetnie. Idealna leko umięśniona sylwetka, piękne oczy i te włosy. 

Początek- Tony Stark [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz