Pov. Ann
*** Godzina 18:30
Zostało pół godziny do dziewiętnastej. Jestem ciekawa, co Tony znowu wymyślił. On zawsze wpadał na głupie pomysły. Mam nadzieję, że już wyrósł z tego. Nigdzie się nie wybieram. Zostaję tu, chcę stąd jak najszybciej wyjść, i zacząć wszystko od nowa. Postanowiłam się trochę przespać. Pewnie już zapomniał, że się ze mną umówił. Kiedy tylko przyłożyłam głowę do poduszki, do sali weszła pielęgniarka z lekarzem. Podniosłam się i na nich spojrzałam.
- Dzień dobry pani Anno. - powiedział lekarz. Uśmiechając się serdecznie.
- Dzień dobry. Coś nie tak z wynikami? Ile muszę tu jeszcze leżeć?
- Nie. Wyniki są zadziwiająco bardzo dobre. I tu mam pani wypis-powiedział i podał mi świstek papieru. - tylko proszę przyjmować leki, o określonych porach i godzinach.
- Ja już tego dopilnuję, panie doktorze. - odezwała się postać opierająca się o framugę.
- Dobrze, w takim razie. Szybkiego powrotu do zdrowia pani Anno. Do widzenia.
- Do widzenia. Dziękuję za wszystko panie doktorze!- krzyknęłam jeszcze zanim wyszedł z sali. Mężczyzna uśmiechnął się tylko w odpowiedzi i opuścił pokój. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na osobę stojącą w progu.
- Jest za stary dla ciebie Ann.
- A ty za narcystyczny. - powiedziałam z satysfakcją. - Przyznaj się. To ty mi załatwiłeś ten wypis. - popatrzyłam na niego wzrokiem, jakim patrzy się na dziecko, żeby powiedziało prawdę.
- No dobra, to moja zasługa.- powiedział w końcu.
- Dziękuję. Szło już tu zwariować.- Tony uśmiechnął się tylko pod nosem, a potem przeskanował mnie wzrokiem.
- Czemu jesteś jeszcze nie gotowa?
- Ja nigdzie nie idę Tony.
- A chcesz się założyć?
- O co?
- Dajmy o całusa.
- Ok. Więc tym bardziej nie idę.- powiedziałam i założyłam ręce na piersi.
- Ann. Proszę, nie denerwuj mnie.- powiedział z wyrzutem.
- Bo co? Kiedyś nie miałam wyboru, teraz nie mam zamiaru tak żyć.- powiedziałam, powstrzymując łzy, które cisnęły się do oczu. W końcu nie wytrzymałam i po moim policzku zleciało kilka łez, ale starłam je szybko.
- Hey mała. Nie płacz! Proszę.- powiedział i przytulił mnie mocno do siebie. Czując bijące od niego ciepło, uspokoiłam się. Ale kiedy poczułam jego spokojny i równomierny oddech na łopatkach, przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Modliłam się, żeby Tony tego nie zauważył, co było mało prawdopodobne, bo mały uśmiech zagościł na jego twarzy, ale nie skomentował tego w żaden sposób.
- Tony?
- Tak Ann.
- Możesz mnie stąd zabrać?
- Dla ciebie wszystko mała. Ubieraj się, zabieram Cię stąd. - powiedział z satysfakcją. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam się ręcznikiem, i ubrałam w białą koszulę i czarne dżinsy, a do tego czarne baleriny. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Kiedy tylko wyszłam z łazienki, wzrok Tonego spoczął na mnie, nie on wręcz pożerał mnie wzrokiem. A ja jak głupia nastolatka spaliłam buraka.
- Ślicznie wyglądasz.- przerwał Tony tą dla mnie niezręczną ciszę.
- Dzięki.- powiedziałam, uśmiechając się lekko.
- To co? Zabieram Cię stąd. Chodź.- powiedział i złapał mnie za rękę. Wyszliśmy ze szpitala i udaliśmy się w kierunku samochodu. Kiedy dotarliśmy, Tony otworzył mi drzwi i pomógł wsiąść, po chwili już siedział obok z figlarnym uśmieszkiem.
- To gdzie mnie zabierasz?
- Zobaczysz. A teraz załóż opaskę.- popatrzyłam na niego niepewnie.- Proszę.- powiedział i zrobił maślane oczka.
- Dobra. - uległam i założyłam opaskę. Kiedy tylko straciłam obraz, poczułam jak, samochód rusza.
- To może powiesz mi, co wymyśliłaś, na ten konkurs, że mnie pokonałaś, co?
- Nie chcę o tym mówić.- powiedziałam, bo nie chciałam, żeby wyszło, że do pracowałam jego stary wynalazek. Ale uświadomiłam to sobie dopiero, jak wróciły mi wszystkie wspomnienia. Więc jeżeli teraz bym się do tego przyznała, straciłabym staż i nagrodę. I oczywiście kontakt z Tonym, a tego chciałam uniknąć, bo pomału tam to uczucie odżywało. Ale nie chciałam się do tego głośno przyznać, przecież ja zawsze byłam dla niego jak młodsza siostra, albo dobra przyjaciółka. On miał tabuny lepszych i ładniejszych dziewczyn, teraz pewnie czuję się tylko winny tego, co przeszłam i chcę uciszyć sumienie. Z mojego zamyślenia wyrwał mnie głos Tonego.
- Ziemia do Ann.
- Hhh?
- Jesteśmy na miejscu.- powiedział i wysiadł z samochodu, i nie minęła chwila, a już otworzył mi drzwi i pomógł wysiąść. Poprowadził mnie kawałek, przez tę cholerną opaskę. Aż tu nagle straciłam grunt pod nogami, już chciałam krzyczeć, ale chłopak szepnął mi do ucha.
- Ej. Spokojnie. To tylko ją.- muszę przyznać, że rozluźniłam się i żeby było bezpieczniej, zarzuciłam mu ręce na szyję, a on mocniej mnie złapał, trochę w stylu panny młodej, ale to szczegół. Nim się obejrzałam, znowu stałam o własnych nogach, a właściwie to się zapadłam.
- Jesteśmy na miejscu.- powiedział chłopak i ściągnął mi tę opaskę. A moim oczom ukazał się piękny widok. Byliśmy na plaży, nad oceanem. Zachodziło po mału słońce. Na piasku leżał koc, a na nim kosz piknikowy. Butelka wina, talerze i wszystko do okoła było wysypane z płatków róż, w kształcie serca.
- Podoba ci się?- zapytał Tony.
- Czy mi się podoba? Tu jest ślicznie. Dziękuję!- powiedziałam i przytuliłam się mocno do niego.
- Cieszę się. Wiesz, ile mnie kosztowało, znalezienie tego miejsca.- zapytał, a na moje usta wkradł się mały uśmiech.
- Z jakiej to okazji?- opamiętałam się po chwili. Przecież takich rzeczy nie robi się bez okazji. Tony puścił moje pytanie mimo uszu.
- Może coś zjemy?
- A co dziś serwujesz? Mam tylko nadzieję, że nie te przypalone ciasteczka z truskawkami.- powiedziałam specjalnie, żeby mu dogryźć.
- To było dawno i nie prawda.
- Jak to nie prawda, ja mam nawet z tego zdjęcie gdzieś w domu.
- Co? Tylko tego nigdzie nie udostępniaj, bo będę skończony.- złapał się teatralnie za serce.
- Rozwiąże tę opcję.- powiedziałam z zadziornym uśmieszkiem. - Dobra, co tam masz?
- Twoje ulubione dania.- powiedział z jednym z tych firmowych uśmieszków. Chciałam już się spytać co konkretnie, ale język kółkiem mi stanął, na widok tej sałatki. Tak wiem, że to dziwne. Ale to jest sałatka, którą moja mama zawsze robiła tylko mi i Tony'mu. Ewentualnie Rhodeys'owi. Nawet już nie pamiętam, co tam jest. Zrobiło mi się trochę smutno na wspomnienie, o mamie co chłopak chyba niestety zauważył.
- Ej mała. Co jest? Coś nie tak?-znowu zaczął się nakręcać. To takie urocze. Chyba naprawdę mu zależy. Ja też coś do niego czuje, ale czy to to. Zmieniliśmy się, już nie jesteśmy dziećmi.
- Nie. Spokojnie. - uśmiechnęłam się niemrawo. - Po prostu te wszystkie wspomnienia. Przepraszam. Tak się postarałeś, a ja znowu się nad sobą rozczulam...- przerwał mi Stark.
- Nie przepraszaj. To ja powinienem cię na okrągło przepraszać, że przestałem cię oszukać, że ... -tym razem to ja weszłam mu w słowo.
- Byliśmy dziećmi, nie mogłeś nic zrobić. Nie miałeś na to wpływu. Nie obwiniaj się.
- Mogłem bardziej przycisnąć ojca. Zawsze jest jakieś wyjście. Mogłam coś zrobić, ale się poddałem.
- Nie mam ci tego za złe Tony. Byłeś jedną z osób, które trzymały mnie przy życiu. Chociaż nie pamiętałam, jak wyglądasz, co razem przeszliśmy. To wiedziałam, że byłeś dla mnie ważne. - Po mojej wypowiedzi zapadła chwila ciszy.
- Albo po prostu chciałaś się zemścić na mnie za rodziców. - powiedział smutny.
- Może na początku tak było, ale wszystko się zmieniło. Teraz jesteś dla mnie ważny. Jesteś moją jedyną rodziną.- powiedziałam, przytulając się do niego. W pierwszej chwili spiął się trochę, więc chciałam się odsunąć, ale nie pozwolił mi . Przyciągając mnie mocniej do siebie.
- Wszystkiego najlepszego Mia. - wyszeptał mi do ucha. Popatrzyłam w tego czekoladowe oczy, szukając jakiejś wskazówki, czy żartuje, ale nic.
- Który dzisiaj? Przecież moje urodziny są ... - nie dał mi dokończyć.
- 1 grudnia. - uśmiechnął się w ten uroczy sposób.
- Jezu jak można zapomnieć o własnych urodzinach?- Tony uśmiechnął się na moje słowa.- Dzięki. Nie musiałeś. Sam widzisz, że nawet sama o nich zapomniałam.
- Nie musiałem, ale chciałem. - zawahał się chwilę. Widać było, że coś chcę powiedzieć ,ale wacha się. Chcąc go zachęcić, do powiedzenia co go trapi, zaczęłam pierwsza.
-Tony ja nie chcę twojej litości. - wypaliłam i obserwowałam jego minę. - Nie jesteś niczemu winien. Znasz multum łatwiejszych i mądrzejszych dziewczyn. Mógłbyś się teraz bawić, ale zamiast tego siedzisz ze mną i marnujesz swój czas. Długo się zastanawiałam i tłumiłam w sobie to-zawahałam się. Co, jeśli on wtedy tylko żartował albo powiedział tak z wyrzutów sumienia. W sumie nie mam już nic do stracenia. - uczucie odżyło. Kocham cię. - powiedziałam i czekałam czy coś powie, ale on tylko się we mnie wpatrywał. Sama nie wiem, kiedy puściłam się biegiem, brzegiem plaży jak najdalej, przed siebie. Kiedy tylko moje stopy dotknęły zimnego piasku, poczułam ucisk na swoim nadgarstku. Odwróciłam się i zostałam przyciągnięta przez Tonego do siebie. Potem zrobił coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Pocałował mnie. Ale delikatnie, z miłością tak jakby bał się, że zaraz zniknę. I może coś w tym jest. Bo jeszcze przed chwilą to właśnie chciałam zrobić. Oddałam pocałunek. To był mój pierwszy raz. Co chłopak niestety zauważył ,bo uśmiechnął się lekko. Oderwaliśmy się od siebie, dopiero jak zabrakło nam tchu. Chciałam się odsunąć. Ale Tony dalej trzymał mnie przy sobie i nie pozwalają mi się ruszyć choćby o milimetr.
- Nie robię tego z litości czy obowiązku Ann. Zrozum to! Ja po prostu cię kocham- zrobił przerwę, by sprawdzić, czy go słucham. Słuchałam. - od zawsze kochałam. Od małego. Tylko zawsze James miał mnie na oku. Nie pozwalał mi się wystarczająco blisko do ciebie zbliżyć. Proszę, nie uciekaj. Wiem, że nie jestem idealny, nie zasługuje na ciebie, ale nic nie poradzę na to, że cię kocham jak wariat. Masz rację, że mógłbym teraz bawić się z jakimiś plastikami, ale wolę ciebie. - dopiero teraz zauważyłam, że moczę mu koszulkę moimi łzami, ale tym razem to były łzy szczęścia. Mówił mi to w szpitalu, ale myślałam, że to przez sumienie, ale jednak nie .
- Przepraszam, że się nie odezwałem. Po prostu zaskoczyłaś mnie. - chciał dalej się tłumaczyć, ale nie pozwoliłam mu. Łącząc nasze wargi w pocałunku. Ten był bardziej namiętny. Oddaliśmy w nim wszystkie nasze uczucia. Kiedy się od siebie oderwaliśmy. Odezwał się pierwszy.
- To był twój pierwszy pocałunek prawda? - zapytał, patrząc mi w oczy. A ja myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Pokiwałam tylko głową i zapytałam.
- Aż tak źle?
- Wręcz przeciwnie. Dziękuję.- powiedział, uśmiechając się uroczo.
- Za co? - spytałam skołowana.
- Za to, że jestem twoim pierwszym. - na jego usta wskoczył ten triumfalny uśmieszek.
- A kto inny miałby nim być? - zapytałam. Wiedząc, że ten triumfalny uśmieszek, musiał oznaczać, że ma kogoś konkretnego na myśli.
- Nie mam pojęcia. - powiedział z miną niewiniątka.
- No powiedz! - naciskałam. Chcę, wiedzieć o kogo jest zazdrosny, będę mogła to później wykorzystać. - O kogo jesteś zazdrosny? - powiedziałam zadziornym uśmieszkiem.
- O Tim'a. - powiedział z irytacją. - nie jestem zazdrosny. Nie mam powodów prawda? - powiedziałam już pewny siebie. Udałam, że się zastanawiam.
- Prawda? - zapytał z nutą niepewności. Chciałam go bardziej podenerwować.
- Może.- powiedziałam i usiadłam na jego kolanach. Popatrzył na mnie smętnie. - Nie masz o co być zazdrosny głupku! - powiedziałam wreszcie, bo nie chciałam, już patrzeć jak się smuci. W odpowiedzi dostałam bardzo namiętnego całusa. Oparłam głowę na jego ramieniu i patrzyłam się w ocean. Tony bawił się moimi włosami i co chwila całował po szyi. Nagle nie z tego ni z owego szepnął mi do ucha.
- Teraz już każdy będzie wiedział, że jesteś zajęta. - powiedział, a ja w trybie ekspresowym odwróciłam się w jego stronę. Na jego ustach widniał triumfalny uśmiech. W pośpiechu wyciągnęłam z torebki lusterko i zobaczyłam coś, czego nie powinno być na mojej szyi, a mianowicie soczystą malinkę.
- Tony! Przecież ja tego niczym nie zakryję! Zwariowałeś! - powiedziałam zła.
- Na twoim punkcie? Już dawno. A co do tego. - wskazał na zaczerwienione miejsce na mojej szyi. - O to chodzi kochanie! Niech każdy wie, że jesteś zajęta. - powiedział i złożył całusa na moim czole.
- A pomyślałeś, że ja nie chcę. Wiesz, co pomyśli teraz Tim. - powiedziałam specjalnie o Timie, żeby doprowadzić do szału.
- Niech się tylko do ciebie zbliży! To mu nogi, z dupy powyrywam! - wykrzyczał, a w jego oczach było widać czystą chęć mordu.
- Ej żartowałam przecież! - powiedziałem, z trudem ukrywając śmiech- Sądziłeś, że nie jesteś zazdrosny, a jednak. - skwitowałam z satysfakcją.
- Bo nie jestem. To chyba normalne, że nie chcę, żeby obok mojej dziewczyny kręcili się napaleni na nią faceci. A tak w ogóle to, kim dla ciebie jest?
- Przyjacielem. Nie musisz być zazdrosny samcu alfa. - powiedziałam, a on znowu tego dnia złączył nasze wargi. Chociaż tym razem w krótkim pocałunku.
- Tony?
- Tak mała?
- Możemy już wracać? Robi się zimno?
- Pewnie. Choć.
- A co z tym wszystkim? - spytałam zdziwiona.
- Nic. Zadzwonię i ktoś to sprzątnie.
- Okej. - powiedziałam i przytuliłam się do boku Tonego. On objął mnie ramieniem. W samochodzie od razu zasnęłam. Teraz wszystkie emocje opadły i byłam strasznie zmęczona.
Korekta: {29.10.2020r.}
CZYTASZ
Początek- Tony Stark [ZAKOŃCZONE]
FanfictionZnali się kiedyś ale ich drogi się rozeszły. Teraz po pięciu latach przypadkiem się spotkali i są na siebie skazani. Co się wydarzy w ich życiu?