Piątek, piąteczek... Czyli czas na drugi rozdział 😁 Oczywiście nadal czekam na jakieś opinie, jak odbieracie to opowiadanie (nawet jeśli będzie to "rzuć to kobieto w cholerę" ) 😁
Odbija mi trochę od samego rana...
Harry wszedł do domu po pierwszym dniu pracy. Był wykończony, ale szczęśliwy, a raczej dumny z siebie. Nakarmił zwierzęta, zamknął je, posprzątał calutką kuchnię, a przede wszystkim zostawił panu Tomlinsonowi ogromną listę zakupów. Poprzednia właścicielka domu, stara Addie, chyba nie za bardzo się nim przejmowała, bo Harry zdecydowanie był zdania, że wszystko w środku trzeba odmalować i odnowić, a jego pracodawca się z nim zgodził. Jednak to nie wygląd ścian doprowadził go dzisiaj do szaleństwa, a brak podstawowych rzeczy, zwłaszcza naczyń w kuchni i szczerze powiedziawszy, wyrzucił z nich ponad połowę. Pan Tomlinson o dziwo w ogóle nie protestował, a wręcz przeciwnie pozwalał Harry'emu na wszystko, jakby jego nowy dom za bardzo go nie obchodził albo był tak okropnie bogaty, że miał zamiar kupić wszystko, o co on tylko poprosił.
Jego rodzina, jeśli mógł tak o nich mówić, siedziała w salonie i oglądała telewizję, więc miał nadzieję, że przemknie niezauważony do swojego pokoju na poddaszu, swoją drogą najgorszego w tym domu, ale niestety, nie udało mu się.
– Gdzie ty byłeś tak długo, nierobie? – usłyszał, kiedy postawił stopę na pierwszym stopniu.
– W pracy – odpowiedział swojemu ojcu.
– W pracy? – zapytał Des. – Prawda, ty teraz pracujesz – powiedział, wyraźnie akcentując ostatnie słowo.
Harry miał nadzieję, że Des zostawi go w spokoju, ale ten podszedł o niego i wyciągnął rękę, a chłopak odruchowo się skulił.
– Pieniądze – zażądał.
– Nie mam – odpowiedział Harry.
– Oddawaj! – nakazał Des ostrzejszym tonem, łapiąc swojego syna i ciągnąc za włosy.
Harry skrzywił się z bólu, a w jego oczach od razu pojawiły się łzy.
– Nie mam – powiedział. – Naprawdę, pan Tomlinson zapłaci mi na koniec tygodnia.
– Na koniec tygodnia – zaśmiał się mężczyzna, popychając syna tak, że ten upadł na schody. – Oddasz mi je wszystkie, jak tylko ten zasrany bogacz ci zapłaci. Wszystkie, rozumiesz? Wreszcie nie będziesz tylko na nas żerować, gówniarzu.
Harry pokiwał głową całkowicie przerażony. Nienawidził swojego życia, ale wiedział, że już niedługo się zmieni. Jego rodzina nie miała pojęcia, jaką kwotę zaproponował mu pan Tomlinson i miał jeszcze kilka dni, żeby wymyślić dla nich kryjówkę. Część odda ojcu, ale resztę musiał gdzieś schować.
– Zrozumiałeś, co do ciebie powiedziałem? – zapytał Des, unosząc rękę, na co Harry skulił się jeszcze bardziej.
– Tak – potwierdził łamiącym się głosem.
– Więc wynoś się stąd, niech cię nie widzę – powiedział mężczyzna i wrócił do salonu, a Harry pognał na górę i kiedy tylko przekroczył próg swojego pokoju, zamknął drzwi i rzucił się na łóżko, rozklejając się całkowicie. Jeszcze tylko trochę i stąd wyjedzie.
Kiedy Louis obudził się kolejnego dnia, od razu wyskoczył z łóżka. Właściwie obudziło go dobijanie się do drzwi i od razu wiedział, kogo. Praktycznie zbiegł na dół i otworzył je, przecierając nieprzytomnie oczy.
CZYTASZ
Inside these pages you just hold me
Fanfiction[[ Inside these pages you just hold me - część 1 ]] Była wiosna 1964 roku, kiedy Louis wprowadził się do ogromnego domu w niewielkiej miejscowości na wschodzie USA, razem w XVII wiecznym dworkiem dostając dwa konie, pięć kotów, szesnaście kur, kogu...