Zostało mi w zeszycie kartek na dwa rozdziały, ale w tylu na pewno nie jestem w stanie zamknąć tej historii...
Luwr i Wersal były ich planem na kolejny dzień i Harry właśnie z taką myślą zasypiał po dniu, w którym całkowicie zapomniał o tym, co czekało ich po powrocie. Spacery po Paryżu, przy których Louis robił z siebie idiotę, sprawiały, że Harry uśmiał się do łez, a jego szczęka bolała okropnie, teraz jednak obudził go dziwny hałas.
Przekręcił się na bok, szukając dłonią Louisa, ale jego nie było, więc usiadł na łóżku, od razu dostrzegając dochodzące zza zamkniętych drzwi światło. Ich apartament jak zwykle był wielki i Harry chyba już przyzwyczaił się do tych wszystkich luksusów, które fundował mu Louis. Wyszedł z sypialni wprost do salonu, mrużąc oczy na jasne światło, a kiedy jego wzrok przyzwyczaił się do niego, zobaczył siedzącego przy biurku Louisa z głową ułożoną na blacie. Wokół porozrzucane były kartki, a obok szatyna stała szklanka i karafka z alkoholem. Podszedł do niego i nieśmiało dotknął jego pleców.
– Louis? – odezwał się cicho, a starszy od razu podniósł głowę.
– Harry? Myślałem, że śpisz – odpowiedział Tomlinson. – Połóż się, nie zawracaj sobie mną głowy.
– Dlaczego siedzisz tutaj o tej porze? – zapytał Harry. – I skąd ten bałagan?
– To nic ważnego, po prostu pracuję nad powieścią, połóż się i odpocznij, proszę.
Harry pokręcił głową.
– Nie, chcę ci pomóc. Powiedz mi w czym.
– Harry... – odezwał się szatyn.
– Louis, powiedz mi – przerwał mu młodszy, a Tomlinson westchnął ciężko.
– Miałem rewelacyjny plan, ale na miejscu okazało się, że się mylę i teraz nie umiem powiązać Victora Hugo z Londynem.
Harry pokręcił lekko głową, Louis był okropny, kiedy pisał.
– Rano ci w tym pomogę, obiecuję, a teraz chodź spać, nie musisz siedzieć nad tym o tej porze, powinieneś odpocząć.
– Kochanie, nie chcę ci zawracać głowy moją pisaniną, a tym bardziej psuć wycieczki, rozmawialiśmy o tym – odpowiedział szatyn, odwracając się do młodszego i łapiąc jego dłoń w swoją, żeby złożyć na niej mały pocałunek.
– Ale ja chcę ci pomóc, uwielbiam twoją pisaninę, jednak zajmiemy się tym rano.
– Harry, proszę... – zaczął szatyn.
– Nie, to ja proszę – przerwał mu młodszy, po czym ośmielił się dodać coś jeszcze. – Chodź spać, kochanie, jest naprawdę późno.
Louis uśmiechnął się od razu, słysząc, jak Harry go nazwał. Nie robił tego wcześniej. Wstał i od razu objął młodszego w pasie.
– Kochanie – powtórzył. – Kochanie, kochanie, kochanie. To brzmi naprawdę pięknie.
Harry zaśmiał się.
– Jesteś pijany – powiedział.
– Troszkę – odpowiedział od razu szatyn, po czym pocałował młodszego. – Chodźmy spać – dodał, a Harry wyplątał się z jego objęć i pociągnął go do sypialni, gdzie Louis od razu położył się na łóżko.
Harry wrócił się jeszcze, żeby zgasić za nimi światło, po czym poszedł do sypialni i ułożył się za plecami Tomlinsona. Objął go w pasie. Nie przywykł do bycia większą łyżeczką, to zawsze on chował się w ramionach szatyna, ale tym razem to Louis potrzebował wsparcia. Jutro pomoże mu z książką, ale był pewien, że razem na pewno coś wymyślą, znajdą kolejną wskazówkę i Louis będzie mógł spokojnie pisać dalej.
CZYTASZ
Inside these pages you just hold me
Fanfic[[ Inside these pages you just hold me - część 1 ]] Była wiosna 1964 roku, kiedy Louis wprowadził się do ogromnego domu w niewielkiej miejscowości na wschodzie USA, razem w XVII wiecznym dworkiem dostając dwa konie, pięć kotów, szesnaście kur, kogu...