No i mój laptop szlag trafił 💀
Znowu wydatek... No i rozdziały mogą się spóźniać...
Louis uwielbiał to, jakie wpływy miał będąc pisarzem. Nie tylko bez żadnego problemu wpuszczono ich do zamku, ale zaraz też znalazł się ktoś, kto opowiedział im całą jego historię. Potem poszli na małą wycieczkę po plaży i Louis zrobił młodszemu kilka zdjęć przy klifach, a nawet udało im się poprosić jakiegoś spacerowicza, żeby zrobił im jedno wspólne. Już nawet dał sobie spokój ze zwracaniem Harry'emu uwagi na to, żeby nie przeziębił się jeszcze bardziej, bo ten i tak uparcie brodził stopami w wodzie zachwycony tym, jak fale obmywały jego kostki.
Oczywiście Harry nie wyjechałby stąd, gdyby nie kupił sobie czegoś na pamiątkę i tym razem dał się namówić Louisowi na coś, co mu się przyda, a co było pięknym, kąpielowym ręcznikiem z białymi klifami, który Harry był gotów prędzej oprawić w ramę niż go używać. Będzie mu przynajmniej przypominał to piękne miejsce, które niestety w końcu musieli opuścić i wyruszyć w kolejną podróż pociągiem, tym razem do Londynu.
Louis nie zamierzał tam zostać długo, a kiedy zakwaterowali się w hotelu, nawet nie wziął Harry'ego na krótką wycieczkę po mieście, na kolejny dzień zostawiając wszystkie atrakcje miasta, a także wizytę w londyńskiej bibliotece, gdzie liczył znaleźć informacje o dwóch słynnych parkach Le Nôtre'a. Nie wziął młodszego, bo już w pociągu sam zaczął kichać i miał zamiar zregenerować trochę siły i zmusić do tego również Harry'ego. Jedynym, co zrobił, było krótkie wyjście na miasto w poszukiwaniu jakiejś apteki. Uznał to też za odpowiedni pretekst do kupienia Harry'emu niewielkiego prezentu, co już planował, ale nie mógł nic poradzić na to, że młodszy cały czas trzymał się go jak rzep.
Obiecał mu, że wróci w ciągu kilku minut i zostawił go w pokoju, nakazując nie wyściubiać nosa za drzwi. Porozmawiał jeszcze chwilę z obsługą, wypytując o miejsca, do których chciał się udać, po czym ruszył na miasto. Miał nadzieję, że wróci jak najszybciej, żeby nie zostawiać zbyt długo tego chłopaka samego. Harry w tym czasie zamówił sobie coś do jedzenia i odpoczywał w ich apartamencie, wpatrując się w mały telewizor, w którym właśnie leciał jakiś straszny film. Co chwilę podskakiwał na kanapie i był święcie przekonany, że dzisiaj, choćby nie wiadomo co, Louis nie będzie w stanie wygonić go z łóżka. Nigdy jeszcze tego nie zrobił, ale dzisiaj Harry zapierałby się rękami i nogami, gdyby Tomlinsonowi przyszedł do głowy taki pomysł.
O mało nie zszedł na zawał, kiedy usłyszał pukanie do drzwi, jednak odetchnął z ulgą, gdy osoba po drugiej stronie poinformowała go, że przywiozła jego zamówione jedzenie. Oczywiście wziął go więcej, od razu dla szatyna. Poszedł otworzyć i podziękował grzecznie, kiedy młody mężczyzna wepchnął do środka spory wózek, a po jego wyjściu z powrotem zakluczył drzwi. Wziął swój talerz z pieczenią i wrócił na kanapę, żeby dalej oglądać ten okropny film, od którego jednocześnie nie mógł oderwać wzroku.
Louis wrócił szybko, po raz kolejny strasząc Harry'ego pukaniem do drzwi i również zjadł swoją porcję, a następną rzeczą, jaką zrobił, był telefon do domu. Chciał się dowiedzieć czy nadal mieli do czego wracać.
– Halo? – usłyszał głos Liama.
– Witaj, Liam. Jak sobie radzicie? – zapytał od razu.
– Louis – ucieszył się tamten. – Co u was?
– Odpoczywamy, dzisiaj dotarliśmy do Londynu – odpowiedział Louis.
– Dopiero? Nie mieliście być tam wcześniej? – zapytał Payne.
– Tak, jednak spędziliśmy trochę czasu w Dover. Harry chciał podziwiać klify – zaśmiał się, po czym kichnął głośno.
– Jesteś chory? – usłyszał od razu po drugiej stronie.
CZYTASZ
Inside these pages you just hold me
Fanfiction[[ Inside these pages you just hold me - część 1 ]] Była wiosna 1964 roku, kiedy Louis wprowadził się do ogromnego domu w niewielkiej miejscowości na wschodzie USA, razem w XVII wiecznym dworkiem dostając dwa konie, pięć kotów, szesnaście kur, kogu...