XXIV - Wątpliwości

709 90 12
                                    

Wróciłam i tutaj, więc na umilenie dnia taki mały rozdzialik, sprawdzany o 6 rano, dlatego może być różnie. Cóż, mój zegar biologiczny zdecydowanie się zepsuł...



– Harry, musimy iść na policję – tłumaczył mu spokojnie szatyn, a przynajmniej starał się zachować spokój po tym, jak wreszcie dowiedział się od młodszego, dlaczego ten wrócił do domu tak bardzo przestraszony.

– Nie – odpowiedział od razu Harry, starając się brzmieć stanowczo, jednak nie miał zamiaru niczego zgłaszać.

Louis nie zdawał sobie sprawy z tego, jacy tutaj są ludzie. A jeśli on się wyprowadzi, a Harry znowu utknie na tym, delikatnie ujmując – zadupiu? W porównaniu do niego był sławny, miał pieniądze i nieograniczone możliwości, a Harry był tylko głupim, biednym dzieciakiem i kto wie, może niedługo okaże się, że również przygodą Louisa Tomlinsona, kiedy tamtemu w końcu znudzi się zabieganie o niego.

– Dlaczego? – zapytał Louis, po raz nie miał pojęcia, który już.

– To nic takiego, naprawdę są ważniejsze rzeczy – odpowiedział Harry.

– Napadli cię, uważasz, że to nie jest ważne? Harry, to w ogóle nie powinno się zdarzyć – powiedział Tomlinson, zaczynając być coraz bardziej zirytowany obojętnością tego chłopaka.

– Nie pierwszy raz i nie ostatni – wypalił bez zastanowienia młodszy, na co Louis jedynie westchnął ciężko.

– Dobrze – powiedział. – Skoro tego chcesz, to od dzisiaj nie wychodzisz beze mnie z domu.

– Ja... Co? – zapytał zaskoczony Harry i wpatrzył się w Louisa z całkowitym niedowierzaniem. – Tak nie można.

– Zależy mi na twoim bezpieczeństwie, więc albo to zgłosimy, albo jesteś zdany na mnie – oznajmił Tomlinson.

Harry zacisnął zęby. Nie podobało mu się to i nie miał zamiaru posłuchać, ale nie miał też zamiaru informować o tym szatyna, więc po prostu prychnął niezadowolony i wyszedł z kuchni, od razu zmierzając na górę do swojego pokoju. Uważał, że Louis w tym momencie przesadzał. Nic mu się nie stało, a ten praktycznie chciał go zamknąć w więzieniu.

A może powinien zacząć się go bać? Może Louis nie był do końca tym, za kogo się podawał i pod przykrywką miłego, wspierającego człowieka mógł być zupełnie inny? Co, jeśli i on chciał skrzywdzić Harry'ego? Powinien się nad tym dobrze zastanowić czy na pewno mu ufać. Chyba zrobił to za szybko, za bardzo oczarowany swoim pracodawcą.

Wszedł do swojej sypialni i wziął z szafy piżamę i szlafrok, po czym od razu ruszył do łazienki. Miał zamiar wziąć odprężającą kąpiel i zastanowić się nad tym poważnie, bo może Louis naprawdę nie był taki, za jakiego go miał.

Zniknął jak najszybciej w łazience, widząc, że tamten właśnie wchodził po schodach i stanął za drzwiami, nasłuchując. Jeśli się nie mylił, to Louis wszedł po chwili do swojego gabinetu. Upewnił się w tym, kiedy niedługo potem usłyszał charakterystyczne stukanie maszyny do pisania i dopiero wtedy postanowił się wykąpać, czując się bezpiecznie i wiedząc, że starszy był wystarczający zajęty. Odkręcił wodę i zaczął się rozbierać, podczas gdy Louis za ścianą zawzięcie stukał w maszynę. Był zły na Harry'ego, że tak bagatelizuje całą sytuację, ale poskutkowało to nagłym przypływem weny, jakby chciał przelać emocje na papier. I chociaż wiedział, że pewnie ten rozdział przyjdzie mu poprawić, kiedy niedługo tam pojedzie, to przynajmniej będzie miał jakiś zarys.

Jonathan biegł wąskimi, kamiennymi uliczkami Rzymu przepychając się między rzeszą ludzi, turystów i pielgrzymów, chciał jak najszybciej dostać się do fontanny, na której najprawdopodobniej była kolejna wskazówka, ale tego miał się dopiero dowiedzieć, na razie tylko przypuszczał, że Fontanna Neptuna na Piazza Navona dostarczy mu kolejną podpowiedź.

Zdecydowanie będzie musiał to zweryfikować, kiedy będzie na miejscu. Był w Rzymie wystarczająco dawno, żeby nie pamiętać wszystkich szczegółów.

Jeśli dobrze odczytał wskazówki, to Neptun i jego nimfy poprowadzą go dalej. Ruszył tutaj czym prędzej, gdy tylko uświadomił sobie na placu Świętego Piotra, że jest w złym miejscu... – pisał dalej.

Miał pewien plan odnośnie tej zagadki jego bohatera i miał nadzieję, że włoska policja nie będzie mu sprawiała problemów, chociaż pewnie jak zwykle będzie musiał się legitymować.

A ludzie naprawdę uważali, że praca pisarza była łatwa. Otóż nie była, jeśli ktoś przykładał się wystarczająco do tego, co robił. Cóż... On się przykładał. Odbył już niejedną podróż, żeby opisać wszystko wystarczająco dokładnie i spędzał na tym godziny albo raczej dnie i tygodnie. Miał jednak nadzieję, że nie będzie dla Harry'ego męczący, kiedy pojadą obejrzeć te wszystkie miejsca. Nawet obiecał sobie, że postara się nie zajmować tak bardzo pracą, a tym razem skupić się na Harrym i pokazaniu mu świata. W końcu to był główny cel zabrania młodszego na ten wyjazd, musiał pokazać mu zupełnie inny świat niż ten, który Harry znał do tej pory. Zasługiwał na to.

Skończyć pisać i potarł oczy, unosząc lekko swoje okulary, po czym zerknął na zegarek, siedział tutaj już półtorej godziny, więc teraz musiał tylko wziąć kąpiel i zajrzeć do Harry'ego. Chyba powinien go przeprosić, bo może zareagował zbyt ostro, ale martwił się o niego i chciał mu uświadomić, że powinien przestać wreszcie uważać, że jest gorszy od wszystkich.

Wstał z fotela, przeciągnął się, po czym wyszedł z gabinetu i od razu poszedł do swojej sypialni, żeby wziąć piżamę. Nie naciskał na młodszego, więc nadal mieli osobne sypialnie, bo to było dużo bardziej komfortowe dla Harry'ego. Następnie ruszył do łazienki, gdzie ściągnął z siebie dzisiejsze rzeczy i wziął szybką kąpiel, a w ciągu kilku minut ubrał się i wyszedł stamtąd. Zawahał się przez moment, kiedy stanął przed drzwiami sypialni Harry'ego, ale ostatecznie zapukał cicho. Nie usłyszał odpowiedzi, więc zajrzał do środka.

– Śpisz? – zapytał.

– Nie – odpowiedział cicho Harry, przekręcając się na łóżku w stronę szatyna, którego i tak nie widział w całkowitej ciemności, ale wolał być przygotowany.

Nie wmawiał sobie, że Louis może być kimś złym, jednak wolał dmuchać na zimne.

– Możemy zamienić słowo?

Harry przytaknął cicho, a Louis wszedł do środka, po omacku podszedł do łóżka i klęknął przy nim, żeby za chwilę zmrużyć oczy, kiedy Harry zaświecił nocną lampkę.

– O co chodzi? – zapytał.

– Chciałem cię przeprosić – powiedział Tomlinson. – Nie mam zamiaru cię więzić, po prostu zależy mi na twoim bezpieczeństwie.

Styles pokiwał głową, patrząc na niego uważnie. Coś w Louisie sprawiało, że od samego początku mu ufał, chociaż jego wyobraźnia czasami szalała, jak teraz.

– Jeśli cię przestraszyłem... – zawahał się. – Nie chciałem. Wiesz, że uważam, że zasługujesz na o wiele więcej niż to, co tutaj dostałeś.

– Louis – odezwał się Harry, przykładając palec do ust szatyna, a ten zamilkł od razu. – Możesz po prostu położyć się obok? – zapytał.

Louis przez chwilę patrzył na niego zaskoczony tą nagłą propozycją, ale kiedy oprzytomniał, przytaknął i ułożył się obok młodszego, a Harry wychylił się, żeby zgasić światło.

– Nie skrzywdzisz mnie, prawda?

Louis uśmiechnął się lekko, słysząc to pytanie.

– Oczywiście, że nie. Nigdy nie pozwolę, żeby stała ci się jakakolwiek krzywda – odpowiedział.

Na moment zaległa całkowita cisza, po czym Harry ponownie się odezwał.

– Możesz... Możesz mnie objąć? – zapytał.

– Chodź tutaj – powiedział Tomlinson, od razu przyciągając chłopaka do siebie, a ten ułożył głowę na jego klatce piersiowej.

– Nie rozumiem, dlaczego to robisz – odezwał się ponownie Harry, starając wsłuchać się w ciche bicie serca szatyna.

– Ponieważ naprawdę mi na tobie zależy – odpowiedział Louis, wplatając palce w loki chłopaka. – Gdybym mógł, przychyliłbym ci nieba. Nikt nie zasługuje na nie tak, jak ty, a teraz postaraj się zasnąć.

– Dobrze – powiedział młodszy i zamknął oczy, skupiając się na tym, jak przyjemne było ciepło ciała Louisa Tomlinsona i jak miłe to, kiedy bawił się jego lokami. Starał się wyrzucić te wszystkie niepotrzebne myśli z głowy, ale one i tak wracały. Mimo wszystko systematyczny rytm serca szatyna sprawiał, że powieki zamykały mu się coraz bardziej.

Louis zgładził loki chłopaka, zastanawiając się nad tym wszystkim. Znowu go przestraszył, ale był szczęśliwy, że Harry dał mu kolejną szansę. To wszystko dla nich obojga nie było łatwe, jednak wiedział, że było warto przez to przejść. Harry był wart wszystkiego i on da mu tyle czasu, ile ten będzie potrzebował.

– Śpij spokojnie, aniele – powiedział w końcu, przekonany, że młodszy zasnął. – Kocham cię.

Inside these pages you just hold meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz