🎄 16 🎄

278 47 9
                                    

Jeno miał wrażenie, że niczym w zwolnionym tempie ogląda, jak Jaemin odsuwa się od mężczyzny, posyłając mu szeroki uśmiech, i mimo iż jego usta się poruszały, do czarnowłosego nie dochodziły wypowiadane przez niego słowa, podobnie jak odpowiedzi nieznajomego; nieznajomego, który najwidoczniej był bardzo bliski dla jego ukochanego. Lecz jak bliski? Czyżby mógł to być jego chłopak, o którym Jaemin do tej pory nie miał okazji wspomnieć? A może jedynie przyjaciel, którego poznał w pracy lub po przeprowadzce do nowego miasta? W końcu Jeno zna wiele osób, a jednak żadna z nich nie stała się dla niego "tą jedyną".

Z osłupienia Jeno wyrwał Marsh, który, wyczuwszy niepokój swojego pana, przybiegł do niego, zaczynając przymilać się do jego nogi. Nie odrywając wzroku od dwójki mężczyzn rozmawiających ze sobą, schylił się nieznacznie, pozwalając psiakowi polizać się po dłoni. Marsh jednak miał inne plany i podskoczywszy, chwycił zębami rękaw kurtki czarnowłosego, który wydał z siebie okrzyk zaskoczenia, kiedy ten ściągnął go na swój poziom, wykorzystując jego zamyślenie. W chwili, w której jego kolana dotknęły podłogi, Jeno utrzymał swój ciężar na dłoniach, nie chcąc na paść twarz przed swoją sympatią, która, przestawszy rozmawiać z mężczyzną, podbiegła do niego, za wszelką cenę starając nie śmiać.

- Wszystko dobrze? - zapytał Jaemin, niepewnie wyciągając przed siebie ręce, nie wiedząc, jak powinien zachować się w tej sytuacji. Brunet nie był jednak tak kulturalny, jak Jaemin i śmiał się głośno, uderzając dłonią o udo.

Koniec końców czarnowłosy sam rozwiązał jego problem i bez żadnej pomocy podniósł się na równe nogi, piorunując spojrzeniem swojego psa, który jednak najwyraźniej był z siebie bardzo dumny. "Nie, nie jest dobrze" pragnął odpowiedzieć Jeno, jednak powstrzymał się i, zamknąwszy na moment oczy, potrząsnął głową, by móc się uśmiechnąć do szatyna, gdy ponownie na niego spojrzał, z nadzieją, iż jego uśmiech nie wygląda przypadkiem jak grymas niezadowolenia oraz że być może utrze dzięki temu nosa mężczyźnie trzymającemu choinkę.

- Tak, nic mi nie jest - zapewnił go Jeno, odruchowo się otrzepując z ewentualnego brudu. Skończywszy, stanął obok szatyna posyłającego mu zaciekawione spojrzenie, jakby chciał usłyszeć wyjaśnienie odnośnie zachowania psiaka, lecz jego towarzysz uważał, że to on był osobą zasługującą na objaśnienie sytuacji. - Czy byłbyś rad nas sobie przedstawić?

- Nie ma takiej potrzeby. Znam w końcu swoje imię - zaśmiał się brunet. Podczas gdy czarnowłosy próbował ustalić, czy w jego głosie aby na pewno wyczuwa rozbawienie, ten oparł choinkę o framugę, chwilę później dołączając do pozostałej dwójki. - Jestem Yuta Nakamoto, miło mi poznać.

- Mi również. Lee Jeno - przedstawił się, wyciągając rękę do mężczyzny. Uścisk bruneta był silny, jednak jego uśmiech wskazywał na to, iż nie było to zamierzone, a jedynie spowodowane jego wyćwiczonymi mięśniami.

- Yuta jest moim przyjacielem z pracy - wtrącił się Jaemin, niepewnie przeskakując wzrokiem z jednego na drugiego mężczyznę.

Nawet jeśli Jaemin cokolwiek dodał bądź Yuta skomentował to w jakiś sposób, Jeno i tak by tego nie usłyszał przez głośno bijące w jego piersi serce, które jakby ożywało dzięki świeżej dawce nadziei oraz opadniętemu już z niego ciężarowi. Jeno dyskretnie odetchnął z ulgą, spoglądając na dół na Marsha, który swoim spojrzeniem zdawał się mu mówić "Jak zwykle na darmo się martwiłeś" i przynajmniej tym razem jego psiak miałby rację. Kiedy na jego twarzy pojawił się swobodny uśmiech, ponownie spojrzał na Jaemina, który odwzajemnił jego gest. Czarnowłosy zignorował motyle w brzuchu i obrócił głowę w stronę drugiego mężczyzny, wciąż przyglądającego mu się z ciekawością.

- A ty? Kojarzę twoje imię, ale nie potrafię sobie przypomnieć skąd - zapytał Yuta, lecz nim czarnowłosy zdążył odpowiedzieć, ten podrapał się w zastanowieniu po brodzie. - Chwila... ten Lee Jeno? Ten od matematyki?

christmas night full of love || nomin ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz