🎄 17 🎄

290 43 2
                                    

Stąpając po brukowanych uliczkach, mijając wypełnione po brzegi kawiarnie oraz sklepy z kilometrowymi kolejkami, Jeno zastanawiał, czy przechodzący obok niego i Jaemina spacerowicze myślą o nich jako o parze. Czy ich posyłane do siebie uśmiechy mogłyby być uznane jako nieme wyznania miłości? Czy luźne rozmowy o liceum były przez innych traktowane jako wspominki czasów, gdy ich dwójka była jeszcze niepewnymi siebie nastolatkami dopiero rozpoczynającymi bycie razem, wciąż nie wiedząc do końca, jak się zachowywać, będąc w swoim towarzystwie? Czy inni widzieli, jak Jeno cierpiał, niosąc choinkę dwoma rękami, gdyż przez to, nie mógł chwycić dłoni swojego ukochanego?

A może zauważyli jego ukradkowe spojrzenia, które posyłał Jaeminowi, by sprawdzić, czy udaje mu się utrzymywać w ryzach niesfornego Marsha i czy niesione przez niego zakupy przypadkiem nie są niego zbyt ciężkie? Jeno uśmiechnął się pod nosem, kiedy psiak przybiegł do szatyna na jego zawołanie. Pamiętał, iż Marsh niegdyś słuchał się jedynie go, a i to robił bardzo niechętnie, i dopiero po kilku tygodniach przekonał się do Donghyucka oraz Marka, a tymczasem Jaeminowi zajęło jeden dzień, by rozkochać w sobie kochanego czworonoga.

Mówi się, że zwierzęta i ich właściciele często mają wiele ze sobą wspólnego, lecz Jeno nigdy by się nie spodziewał, że ich serca zostaną skradzione przez tę samą osobę w równie krótkim odstępie czasu.

Poprawiwszy drzewko na swoim ramieniu, Jeno skręcił w boczną uliczkę, postanawiając uniknąć przechodzenia przez targ świąteczny, gdzie o tej godzinie ledwo można było się przecisnąć przez obecny tam tłum. W blasku lamp i w akompaniamencie szczekania Marsha oraz dochodzących z rynku dźwięków kolęd, dwóch mężczyzn zostawiało ślady na świeżej warstwie śniegu, który na moment przestał sypiać, zupełnie jakby chciał im ułatwić i tak już niełatwy spacer, który właśnie dobiegał końca.

- Jesteśmy - oznajmił, zatrzymawszy się przed swoim samochodem. Postawiwszy choinkę na ziemi, wyprostował się w jękiem, którego jednak na szczęście nie usłyszał Jaemin, po czym właśnie mu przekazał drzewko, mimo iż robił to z wyrzutami sumienia. - Mógłbyś przez chwilę ją przytrzymać?

Jaemin zgodził się skinieniem głowy i, przełożywszy do ręki trzymającej torby również smycz Marsha, wolną dłonią złapał za gałęzie drzewka, krzywiąc się, kiedy kilka igieł boleśnie go ukłuło. Zobaczywszy to, Jeno jeszcze szybciej zaczął wyciągać kluczyki z kieszeni, a następnie otworzył samochód i pędem przejął zakupy od Jaemina, stawiając je na podłodze przed tylnymi siedzeniami. Opuściwszy je tak, aby zrobić więcej miejsca na schowanie choinkę, i rozłożywszy na nich koce, zabrał drzewko od szatyna, który z ulgą podniósł wzrok na kamienicę, obok której stali, trafnie założywszy, iż to właśnie w niej mieszka Jeno, przypatrując się jej.

Kątem oka Jeno widział, jak Jaemin chwilę później spogląda na Marsha, który począł pocierać swoimi łapkami o jego nogi, a następnie klęka obok psiaka, zaczynając głaskać go po łebku. Czarnowłosy uśmiechnął się, po czym poprawiwszy ostatnią gałąź, wydostał się z bagażnika, który następnie zamknął z głośnym trzaskiem. Sięgnąwszy po ostatni, specjalnie zostawiony wcześniej koc, Jeno stanął obok Jaemina i przekazał mu materiał, na co ten spojrzał na niego pytająco, ponownie stając na równe nogi.

- Mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzało to, że będziesz musiał wieźć Marsha na kolanach - odezwał się Jeno. Szatyn spojrzał na psiaka, po czym ponownie przeniósł wzrok na mężczyznę, kręcąc przy tym głową.

- Ani trochę - odparł Jaemin, przyjmując koc. Dwóch mężczyzn skierował się do samochodu i chwilę później obaj siedzieli już wygodnie na swoich siedzeniach; Jaemin z wiercącym się Marshem na nogach przykrytych kocem, zaś Jeno z rękoma na kierownicy, starając się skupić się na drodze, a nie na obecności swojego ukochanego obok niego.

christmas night full of love || nomin ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz