🎄 18 🎄

286 43 5
                                    

Jeno kochał swojego psiaka całym swoim sercem, jednak w tym momencie widok leżącego Marsha na kanapie wzbudzał w nim jedynie żal do niego odnośnie przerwanej chwili. Czyżby jego czworonóg zrobił to specjalnie? Czyżby celowo przeszkodził mu i Jaeminowi, by powstrzymać Jeno przed pochyleniem się w stronę szatyna, by następnie złożyć na jego ustach pocałunek, o którym marzył od pierwszej klasy liceum? Jego dziewięcioletnie marzenie mogło w końcu stać się prawdą, gdyby nie Marsh, który jednak sprawiał wrażenie, iż nie wiedział, że zrobił coś złego.

A może właśnie jak zwykle uratował swojego pana przed popełnieniem nieodwracalnego błędu? Jeno z westchnieniem oparł czoło o wyciągniętą ręką, którą trzymał choinkę w pionie, czekając na powrót Jaemina. Nie powinien się poddawać chwili, zwłaszcza iż dopiero przez kilkoma godzinami udało mu się odzyskać ukochanego; przez zbyt wczesny ruch wykonany z jego stronę mógłby ponownie go utracić, tym razem być może na zawsze. W ostatnim czasie szczęście sprzyjało Jeno, jak nigdy dotąd, lecz nawet ono nie potrafiłoby mu pomóc, gdyby Jaemin nie odwzajemnił pocałunku, następnie każąc czarnowłosemu opuścić swoje mieszkanie. Dlaczego to zawsze Marsh miał rację?

- A co jeśli Jaemin chciał tego równie mocno jak ja? - zapytał psiaka Jeno, lecz ten jedynie przewrócił się na brzuch, zaczynając drapać się po uchu. - Marsh, mógłbyś przynajmniej porozmawiać ze mną w ramach rekompensaty.

Pies jednak ponownie nie zareagował na słowa swojego pana, zeskakując po chwili z kanapy, by przebiec się po niewielkim mieszkaniu Jaemina, podczas gdy czarnowłosy pokręcił z rozbawieniem głową. Pragnął pocałunku z Jaeminem, jak niczego innego, jednak również nie chciał, by był on jednorazowy - chciał móc całować swojego ukochanego przed snem, jak i zaraz po obudzeniu, a także w losowych momentach dnia, niekiedy go tym zaskakując, przez co jego policzki pokrywałby wtedy blady rumieniec; marzył o trzymaniu go za rękę podczas wieczornych spacerów lub podczas wspólnego wyprowadzania Marsha. Jedyne, czego Jeno chciał, to bycia razem z Jaeminem będącym źródłem jego całego szczęścia, bez którego musiał przeżyć ostatnie dziewięć lat. O dziewięć lat za dużo.

Z rozmyślań Jeno wyrwał szczęk zamka, na dźwięk którego od razu się wyprostował, zaś z jego twarzy zniknął rozmarzony uśmiech. Gdy tylko drzwi otwarły się, a progu ukazał się Jaemin niosący stertę kartonów, Jeno od razu odłożył delikatnie drzewko, opierając je o regał, a następnie podbiegł do szatyna, który w międzyczasie zdążył zatrzasnąć drzwi kopnięciem nogi.

- Poczekaj, pomogę ci - zaoferował się Jeno, wyciągając do przodu ręce. Nim szatyn zdążył odmówić lub też podziękować, mężczyzna przejął od niego trzy z pięciu trzymanych przez niego pudełek, a sądząc po ich ciężarze, w jednym z nich znajdował się stojak na choinkę.

- Dziękuję - wysapał Jaemin, z ulgą mogąc się nareszcie wyprostować, po czym kiwnął głową w stronę salonu. - Zaczynamy od razu? Wydaje mi się, że może nam to trochę zająć.

Obaj mężczyźni zaśmiali się, po czym, kiedy Jeno pokiwał na zgodę głową, razem udali się w stronę zostawionego w pokoju drzewka, które jest niedługo zamieni się w najpiękniejszą choinkę pod słońcem. Na to przynajmniej liczył Jeno, jednak tak naprawdę nie to było dla niego najważniejsze. Ubieranie choinki było tradycją u niego oraz Donghyucka i wiązała się ona z przepięknymi wspomnieniami - efekt końcowy oczywiście zachwycał sam w sobie, jednak myśl o tym, iż było ona wynikiem współpracy dwóch bliskich sobie osób, sprawiała, iż stawał się on jeszcze piękniejszy. A teraz Jeno po raz pierwszy ubierze choinkę z Jaeminem i miał nadzieję, że również nie ostatni.

Za piątym razem Jeno w końcu udało się ustawić choinkę prosto, co obkupił igłami wbitymi w palce, jednak wszystko rekompensował mu szeroki uśmiech Jaemina, który zdawał się być tak samo podekscytowany ubieraniem choinki, co czarnowłosy. Nucąc świąteczne piosenki lecące z radia stojącego na parapecie, dotychczas ukrytego za firankami, które Jaemin włączył, kiedy Jeno męczył się ze stojakiem, szatyn podszedł do pierwszego kartonu, z którego wyciągnął poplątane łańcuchy świąteczne, na których widok jego mina od razu zrzedła. Zobaczywszy to, Jeno z cichym śmiechem stanął obok niego, uprzednio wytrząsnąwszy z włosów wszelkie igły, które zdążyły na niego opaść z drzewka.

christmas night full of love || nomin ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz