🎄 20 🎄

292 44 4
                                    

Wyczekiwana długo przez wszystkich Wigilia w końcu nadeszła, radując tym dzieci, z których niektóre otrzymały już swoje prezenty po tym, jak rodzice postanowili spełnić ich błagania skierowane do Świętego Mikołaja. Rodziny już od samego rana zbierały się w domach z zamiarem wspólnych przygotowań do kolacji wigilijnej lub też dopiero co wstawały z łóżek, postanowiwszy wykorzystać dzień wolny do chwilowego wypoczynku po przedświątecznej gorączce. A jednak pewna osoba, będąca wciąż zajęta swoją pracą...

- Marsh, poczekaj, jeszcze chwilę... - powiedział Jeno, przyciągając do siebie lewą ręką psiaka siedzącego mu na kolanach, podczas gdy drugą wprowadzał ostatnie poprawki na swoim projekcie. Jedna zmiana, druga i... - Gotowe! Marsh, udało nam się!

Jeno przytulił do siebie psiaka, który zaczął wesoło szczekać, podzielając radość swojego pana, który odepchnąwszy się nogami od podłogi, odjechał na krześle jak najdalej od biurka, byle tylko móc nareszcie zapomnieć na dobre o tym nieszczęsnym zleceniu. Chcąc już wybiec z gabinetu, by skupić się na wigilijnych obowiązkach, Jeno przypomniał sobie, że przecież ukończone zadanie musi przesłać swojemu szefowi, dlatego niechętnie powrócił do swojego laptopa, wywołując tym nie lada radość Marshowi, któremu najwyraźniej podobały się przejażdżki na fotelu.

Załączywszy projekt do wiadomości, Jeno przesłał ją swojemu przełożonemu, po czym z czystym sercem zatrzasnął laptopa i z Marshem w ramionach opuścił gabinet, licząc na to, iż nie będzie musiał już tego dnia tutaj powracać, jako iż i tak przebywał w nim niemalże od pobudki o ósmej rano. Przygotowawszy szybkie śniadanie, nakarmiwszy Marsha i zabrawszy go na krótki spacer, Jeno zaszył się w swoim biurze, nie spoglądając nawet na telefon, nie chcąc się rozpraszać, dzięki czemu dwie godziny później z uśmiechem wkroczył do kuchni. Do przybycia pierwszych gości, Marka i Donghyucka, którzy obiecali mu, że przyjdą wcześniej, by pomóc z ostatnich przygotowaniach, miał jeszcze kilka godzin, więc był spokojny o to, czy na pewno ze wszystkich zdąży.

Jeno był w iście znakomitym humorze, przez co uśmiechał się nawet wtedy, gdy postawiwszy na ziemi Marsha, wyszukał na stercie karteczek leżących na blacie tą z zapisaną listą rzeczy, które jeszcze miał do zrobienia.

Może wpływ miały na to czuwające nad nimi anioły, które zesłały tego dnia delikatny śnieg sypiący z nieba lśniący w promieniach słońca nieśmiało wyglądającego zza chmur? A może radosne piosenki puszczane w radia, które zachęcały Jeno do tańczenia i nucenia pod nosem, ba, czasem nawet do śpiewania na całe gardło? Chyba że jednak jego uradowanie wynikało z tego, iż za niedługo będzie gościł u siebie swoich przyjaciół i bliskie im osoby, wymieniając się prezentami oraz spożywając przepyszną kolację?

Najbliżej prawdy, której nawet gdyby mógł, Jeno by nie ukrywał, była ostatnia możliwość, jako iż w głębi duszy pragnął, by jednym z jego gości okazał się Jaemin, jego ukochany, który niestety oficjalnie wciąż nie potwierdził swojej obecności. A także nikt nie wiedział o jego ewentualnym przybyciu, nawet Donghyuck. Jeno postanowił zachować tę informację w tajemnicy, nie tylko by zaskoczyć swojego przyjaciela, lecz również po to, by w razie czego nikt nie miał za złe Jaeminowi, iż jednak nie przyszedł. A mimo to Jeno nie mógł przestać myśleć o swojej sympatii, nawet wtedy, gdy przejeżdżał wzrokiem po rozpisanym w punktach planie dnia, musząc przeczytać go kilka razy, by nareszcie wszystko zapamiętać.

- Dobra, Marsh, mamy bojowe zadanie - oznajmił Jeno, klasnąwszy w dłonie. Przeniósłszy wzrok na swojego psiaka, ujrzał, jak ten spogląda na niego swymi skrzącymi oczkami. - Gdybyś tylko zamiast łapek miał ręce, mógłbyś całkiem przydatny, wiesz? - zaśmiał się, głaszcząc go po łebku. - Ale towarzystwo zawsze się przyda.

Marsh zaszczekał radośnie, podążając na swoim panem do salonu, gdzie wskoczył na sofę, najwyraźniej jako swoją pomoc uznając oglądanie telewizji. Pokręciwszy z rozbawieniem głową, Jeno położył ręce na brzegu kanapy, po czym z całej siły pchnął ją do przodu wraz z dywanem i siedzącym na niej psiakiem, robiąc więcej miejsca. Dzięki przesunięciu sofy oraz stolika bliżej okien, niemalże blokując meblami wyjście na balkon, Jeno zyskał cenne kilka metrów kwadratów, które zostaną przeznaczone dla jego gości, krytycznym okiem oceniając przestrzeń przed nim.

christmas night full of love || nomin ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz