🎄 6 🎄

385 49 10
                                    

- Jesteś pewny, że nie chcesz zostać na noc? Pokój gościnny jest jak zawsze przygotowany - powiedział Mark i, choć niechętnie, jego przyjaciel pokręcił przecząco głową, przyczepiając smycz do obroży Marsha.

- Powinienem już wracać. Jeśli nie będzie żadnych korków, może jeszcze dzisiaj uda mi się skończyć projekt dla szefa - odparł Jeno, podnosząc się z klęczek.

- W takim razie przynajmniej weź pierniczki - wtrącił się Donghyuck, wchodząc do przedpokoju z metalowym pudełkiem wypełnionym ciasteczkami. - W podzięce za lampki i... i na pocieszenie.

Jeno zawahał się przez moment, jednak ujrzawszy nalegające spojrzenie Marka, przyjął podarek, uśmiechając się do swojego przyjaciela, który odwzajemnił gest, a następnie ostatni raz pogłaskał Marsha. Psiak zaszczekał na pożegnanie, po czym podążył za swoim panem na zewnątrz, chwilę później znikając wraz z nim za zamykającymi się drzwiami wyjściowymi, tym samym zostawiając parę sam na sam. Dopiero gdy Mark przekręcił klucze w zamku, Donghyuck głośno odetchnął, mając pewność, że Jeno na pewno go nie usłyszy, w przeciwieństwie do jego chłopaka, który posłał mu zmartwione spojrzenie.

- Co się dzieje, skarbie? - zapytał Mark, podchodząc do swojego ukochanego i ułożywszy dłonie na jego talii, pocałował go czule w czoło.

- Nic takiego. Chodźmy lepiej dokończyć ubieranie choinki - odparł Donghyuck, wymuszając lekki uśmiech, po czym chwycił dłoń szatyna, prowadząc go do salonu. Nawet przez moment nie myślał, iż ten uwierzył w jego słowa.

- To przez Jaemina, tak? Od kiedy tylko usłyszałeś jego imię jesteś nieswój, Hyuckie - ciągnął Mark, a milczenie ze strony jego chłopaka było dla niego wystarczającą odpowiedzią. - Czy jeszcze czegoś mi nie mówisz? Czy Jaemin coś ci zrobił?

Donghyuck pokręcił przecząco głową, co było prawdą - Jaemin nic nie zrobił i być może właśnie w tym był problem. Na sam dźwięk jego imienia powróciły do niego wszystkie wieczory, podczas których musiał wysłuchiwać Jeno opowiadającego mu o Jaeminie niemającego bladego pojęcia o uczuciach, jakimi darzył go czarnowłosy. Przez dwa lata jego przyjaciel wzdychał do niczego winnego chłopaka, zaś Donghyuck mógł jedynie obserwować, jak miłość więzi Jeno, nie pozwalając mu myśleć o niczym poza Jaeminem.

Nigdy nie potrafił zrozumieć zauroczenia Jeno Jaeminem - chłopak nie należał do osób towarzyskich, tak naprawdę mało kto coś o nim wiedział i zdawało się, iż żył on w swoim własnym świecie, będąc szczęśliwym sam ze sobą. Donghyuck nie potrafił go o nic winić, ponieważ w końcu nie zrobił on niczego, by Jeno się w nim zakochał. Serce czarnowłosego wybrało go ze względu na "jego przepiękny uśmiech i duszę nieskażoną żadnym złym uczynkiem", jak to mawiał Jeno, jednak Donghyuck uważał, że jego przyjaciel powinien miłość traktować jako karę za swoje grzechy, których on najwyraźniej miał pod dostatkiem, w przeciwieństwie do Jaemina, który skończył liceum z błogą niewiedzą o tym, że ktoś obdarzył go najsilniejszym z możliwych uczuć.

- Na każdej lekcji przyłapywałem Jeno na podziwianiu go - wspominał Donghyuck, pomagając swojemu chłopakowi wieszać lampki, a przynajmniej tak sobie wmawiał, ponieważ w praktyce szatyn rozwijał światełka, klęcząc przed choinką, zaś on przyglądał mu się z boku. - Na każdej przerwie słuchałem o tym, jaki to wspaniały jest Jaemin.

- W takim razie chyba dobrze, że poznałem Jeno dopiero na studiach - zaśmiał się Mark, chwilę po tym przeklinając czerwone światełka, które zaplątywały się wokół jego palców. - Czy na pewno musimy je wieszać? - spytał swojego chłopaka, pokazując mu poplątane kabelki.

- Obiecałeś - jęknął Donghyuck, wiedząc, że jego ukochany nie będzie potrafił mu odmówić. Nie mylił się.

- Masz szczęście, że cię kocham - wymruczał Mark, w odpowiedzi otrzymując śmiech rudowłosego i szybkiego buziaka w czubek głowy.

christmas night full of love || nomin ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz