- Jesteś pewny, że nie chcesz zostać na noc? Pokój gościnny jest jak zawsze przygotowany - powiedział Mark i, choć niechętnie, jego przyjaciel pokręcił przecząco głową, przyczepiając smycz do obroży Marsha.
- Powinienem już wracać. Jeśli nie będzie żadnych korków, może jeszcze dzisiaj uda mi się skończyć projekt dla szefa - odparł Jeno, podnosząc się z klęczek.
- W takim razie przynajmniej weź pierniczki - wtrącił się Donghyuck, wchodząc do przedpokoju z metalowym pudełkiem wypełnionym ciasteczkami. - W podzięce za lampki i... i na pocieszenie.
Jeno zawahał się przez moment, jednak ujrzawszy nalegające spojrzenie Marka, przyjął podarek, uśmiechając się do swojego przyjaciela, który odwzajemnił gest, a następnie ostatni raz pogłaskał Marsha. Psiak zaszczekał na pożegnanie, po czym podążył za swoim panem na zewnątrz, chwilę później znikając wraz z nim za zamykającymi się drzwiami wyjściowymi, tym samym zostawiając parę sam na sam. Dopiero gdy Mark przekręcił klucze w zamku, Donghyuck głośno odetchnął, mając pewność, że Jeno na pewno go nie usłyszy, w przeciwieństwie do jego chłopaka, który posłał mu zmartwione spojrzenie.
- Co się dzieje, skarbie? - zapytał Mark, podchodząc do swojego ukochanego i ułożywszy dłonie na jego talii, pocałował go czule w czoło.
- Nic takiego. Chodźmy lepiej dokończyć ubieranie choinki - odparł Donghyuck, wymuszając lekki uśmiech, po czym chwycił dłoń szatyna, prowadząc go do salonu. Nawet przez moment nie myślał, iż ten uwierzył w jego słowa.
- To przez Jaemina, tak? Od kiedy tylko usłyszałeś jego imię jesteś nieswój, Hyuckie - ciągnął Mark, a milczenie ze strony jego chłopaka było dla niego wystarczającą odpowiedzią. - Czy jeszcze czegoś mi nie mówisz? Czy Jaemin coś ci zrobił?
Donghyuck pokręcił przecząco głową, co było prawdą - Jaemin nic nie zrobił i być może właśnie w tym był problem. Na sam dźwięk jego imienia powróciły do niego wszystkie wieczory, podczas których musiał wysłuchiwać Jeno opowiadającego mu o Jaeminie niemającego bladego pojęcia o uczuciach, jakimi darzył go czarnowłosy. Przez dwa lata jego przyjaciel wzdychał do niczego winnego chłopaka, zaś Donghyuck mógł jedynie obserwować, jak miłość więzi Jeno, nie pozwalając mu myśleć o niczym poza Jaeminem.
Nigdy nie potrafił zrozumieć zauroczenia Jeno Jaeminem - chłopak nie należał do osób towarzyskich, tak naprawdę mało kto coś o nim wiedział i zdawało się, iż żył on w swoim własnym świecie, będąc szczęśliwym sam ze sobą. Donghyuck nie potrafił go o nic winić, ponieważ w końcu nie zrobił on niczego, by Jeno się w nim zakochał. Serce czarnowłosego wybrało go ze względu na "jego przepiękny uśmiech i duszę nieskażoną żadnym złym uczynkiem", jak to mawiał Jeno, jednak Donghyuck uważał, że jego przyjaciel powinien miłość traktować jako karę za swoje grzechy, których on najwyraźniej miał pod dostatkiem, w przeciwieństwie do Jaemina, który skończył liceum z błogą niewiedzą o tym, że ktoś obdarzył go najsilniejszym z możliwych uczuć.
- Na każdej lekcji przyłapywałem Jeno na podziwianiu go - wspominał Donghyuck, pomagając swojemu chłopakowi wieszać lampki, a przynajmniej tak sobie wmawiał, ponieważ w praktyce szatyn rozwijał światełka, klęcząc przed choinką, zaś on przyglądał mu się z boku. - Na każdej przerwie słuchałem o tym, jaki to wspaniały jest Jaemin.
- W takim razie chyba dobrze, że poznałem Jeno dopiero na studiach - zaśmiał się Mark, chwilę po tym przeklinając czerwone światełka, które zaplątywały się wokół jego palców. - Czy na pewno musimy je wieszać? - spytał swojego chłopaka, pokazując mu poplątane kabelki.
- Obiecałeś - jęknął Donghyuck, wiedząc, że jego ukochany nie będzie potrafił mu odmówić. Nie mylił się.
- Masz szczęście, że cię kocham - wymruczał Mark, w odpowiedzi otrzymując śmiech rudowłosego i szybkiego buziaka w czubek głowy.
CZYTASZ
christmas night full of love || nomin ||
FanficŚwięta już tuż-tuż, a jednak Jeno wciąż ma na głowie mnóstwo rzeczy do zrobienia, nie tylko dla siebie, lecz również dla swoich przyjaciół. Wśród fruwających płatków śniegu oraz brzmienia kolęd podczas załatwiania świątecznych sprawunków Jeno natkni...