- Hyuck, odwołuję wszystko, co kiedykolwiek mówiłem - powiedział wściekle Mark, wycierając rozlany sok z kuchennego blatu. - Nigdy nie kupimy psa - dodał, piorunując spojrzeniem Marsha, który skulił smutno ogon.
- Przecież on nie chciał zrobić niczego złego - bronił psiaka Donghyuck, pomagając swojemu chłopakowi naprawiać szkody po tym, jak czworonóg potrącił Marka, gdy ten już miał zanieść na wigilijny stół dzbanki z napojami.
- Ja mam nadzieję, ponieważ inaczej będzie miał nie lada kłopoty - wymruczał pod nosem Mark, po czym spojrzał ostatni raz na psiaka. - Lepiej uciekaj do swojego pana.
Marshowi nie trzeba było powtarzać dwa razy, dlatego, ślizgając się przez moment po kuchennej podłodze, pobiegł jak najszybciej w stronę Jeno znajdującego się w salonie, gdzie stawiał coraz to kolejne potrawy na stole, będąc roztrzęsionym przez nieubłaganie zbliżającą się godzinę, o której stawią się goście, a niestety wciąż nie wszystko było gotowe, mimo iż trójka mężczyzn dwoiła się i troiła. Nerwowość Jeno udzieliła się również Markowi, który teraz westchnął, żałując, iż tak zareagował na wypadek nieumyślnie spowodowany przez Marsha. Wyrzucając do kosza zużyte ręczniki, podszedł do swojego chłopaka i objął go od tyłu w talii.
- Przepraszam, słońce. Jeśli tylko będziesz chciał, pójdziemy do schroniska i przygarniemy jakiego tylko będziesz chciał pieska. - Mark pocałował w policzek ukochanego, który cicho się zaśmiał w odpowiedzi.
- Bardzo dobrze, że zmieniłeś zdanie, ponieważ inaczej niezbyt ucieszyłbyś się ze swojego prezentu - odparł Donghyuck, wyplątując się z ramion mężczyzny, który znieruchomiał, po chwili wskazując na niego palcem.
- Czy... ty... ty... Hyuck, czy ty... - próbował nadaremno wysłowić się Mark i poddawszy się, złapał się za głowę, podczas gdy jego chłopak wybuchł głośnym śmiechem, wyciągając z lodówki zapasowy sok.
- Żartuję - powiedział w końcu Donghyuck. Mark odetchnął z ulgą, lecz nim zdążył coś odpowiedzieć, jego ukochany musnął swoimi wargami jego. - Pudełko z twoim prezentem w końcu się nie ruszało, prawda?
- Hyuckie, kocham cię najmocniej na świecie, ale czasem doprowadzasz mnie do szaleństwa - wyznał Mark, przysiadając na blacie, podczas gdy rudowłosy napełniał dzbanek napojem. Na jego twarz wstąpił przebiegły uśmieszek.
- Oczywiście, w pozytywnym sensie - stwierdził bardziej, niż zapytał Donghyuck, spoglądając kątem oka na swojego chłopaka.
Mark przewrócił oczami, po czym, poddając się mocy wiszącej nad nimi jemioły, przyciągnął ukochanego do pocałunku, o mało co nie wywołując samemu tym kolejnej wpadki; Donghyuck w ostatniej chwili odstawił karton z sokiem na blat, następnie umieszczając swoje dłonie na policzkach Marka. Niestety, ten pierwszy pocałunek pod jemiołą w tegoroczne święta został przerwany przez znaczące odchrząknięcie Jeno oraz Marsha, który nosem trącał łydkę Donghyucka. Para niechętnie się od siebie odsunęła i z rozmarzonymi uśmiechami spojrzeli na stojącego w progu przyjaciela.
- Zacznę żałować, że pozwoliłem ci powiesić jemiołę - zwrócił się Jeno do Donghyucka, po czym rozejrzał się po kuchni, sprawdzając jej stan. - Jak posprzątacie, to przyjdźcie do salonu. Niedługo zjawą się goście.
- Hej, mieliśmy ci pomóc, a nie robić wszystko za ciebie! - oburzył się Donghyuck, rozpościerając ramiona.
- Mówi to ten, który bezczynnie siedział obok, podczas gdy jego chłopak męczył się lampkami - odparował Jeno, zwycięsko się uśmiechając, po czym machnął ponaglająco ręką. - Pospieszcie się.
Donghyuck przeniósł wzrok na swojego chłopaka, który jednak jedynie wzruszył ramionami, mówiąc tym, iż nie może nic poradzić na czarnowłosego i posłusznie zaczął zbierać pobrudzone szmatki oraz brudne naczynia, które następnie chował do zmywarki. Wkrótce do Marka dołączył również jego ukochany, choć widać było, iż robi to niechętnie; obowiązki domowe nigdy nie należały do jego ulubionych czynności, co jasno pokazywał w swoim domu, gdzie uciekał od odkurzacza oraz pralki, czasami nawet udając, że nie potrafi myć podłóg, byle tylko nie musieć tego robić.
CZYTASZ
christmas night full of love || nomin ||
FanfictionŚwięta już tuż-tuż, a jednak Jeno wciąż ma na głowie mnóstwo rzeczy do zrobienia, nie tylko dla siebie, lecz również dla swoich przyjaciół. Wśród fruwających płatków śniegu oraz brzmienia kolęd podczas załatwiania świątecznych sprawunków Jeno natkni...