'15' - Szpital

1.2K 56 17
                                    

Marek |

Zostałem jeszcze na kilka dni u Łukasza, nie chciałem wracać do szkoły, gadałem z mamą, nie była zbytnio zadowolona, że nie idę do szkoły, ale jeśli ma to być dla dobra mojej psychiki to czemu nie.

Po 3 dniach uznałem, że muszę już wracać do domu, podziękowałem Łukaszowi za to, że ze mną był.
Stanąłem przed budynkiem w którym mieszkam i niechętnie zapukalem do drzwi, cisza...
Zapukałem znowu, lecz moja mama mi nie otwierała.
Chwyciłem za telefon i wybrałem numer do mamy, ale nikt nie odebrał...

Oczywiście nie wziąłem kluczy, pod wycieraczką też ich nie było.
Postanowiłem, że zadzwonię do Łukasza, trochę mi było głupio, że cały czas to ja go proszę o pomoc, ale nie miałem innego wyjścia.

-Halo coś cię stało? - Zapytał Brunet w słuchawce.

- Czekam przed domem już z 10 minut i nikt mi nie otwiera, nie wiem co robić, do mamy dzwoniłem i też cisza, przecież jeszcze wczoraj z nią gadałem...
- Poczekaj, coś wymyślimy. Będę za 10 minut. Nie panikuj.

-Przepraszam za kłopot.

-Nie przepraszaj.

Rozłączyłem się i jeszcze raz sprawdziłem czy nie mam kluczy.
Postanowiłem, że zadzwonię po sąsiadów, nie mam z nimi za dobrych kontaktów, bo mówimy sobie tylko "Dzień dobry" a połowy nawet nigdy nie widziałem na oczy.
Zapukałem do drzwi budynku obok, wyszedł niski staruszek.
- Nie mam pieniędzy. - Powiedział.
- Ale ja nie dlatego, nie widział Pan może ostatnio niskiej blondynki? Mieszka obok.

- Rzadko z domu wychodzę, przykro mi. - Odpowiedział i zamknął mi drzwi przed nosem.

Uznałem, że nie ma to sensu, bo robię tylko niepotrzebną sensacje.
Po chwili zauważyłem, że obok mojego domu zatrzymał się pojazd.
Wysiadł z niego Łukasz.
- Już jestem.
- Nie wiem co robić...
- Zadzwoń jeszcze raz. - Powiedział.
- Dzwonię co chwilę, znowu nie odbierze, więc nie ma sensu.
- Może zadzwonimy po psy.
- Nie! Po co robić kłopot. - Odpowiedziałem nerwowo.
- To co? Rozwalimy zamek, chyba tylko to nam zostało zrobić.
- Jeżeli nie ma innego wyjścia...
- No dobra. - Po czym Łukasz już szedł w kierunku drzwi.
- Stój! - Krzyknąłem w ostatniej chwili.
Brunet odwrócił się.
-Dostałem SMS-a.

"Poczułam się wczoraj wieczorem gorzej i ostatkiem sił zadzwoniłam po pogotowie, gdy byłam w karetce zemdlałam i obudziłam się dopiero dzisiaj rano. Przepraszam, że dopiero teraz daje ci znać, ale dopiero teraz mogę korzystać z telefonu. Okazało się, że będę mieć jeszcze jakieś badania robione i zostanę w szpitalu jeszcze na kilka dni. Nie martw się o mnie synku :)"

Od: mama

Przeczytałem Łukaszowi SMS-a.
Szybko wyruszyliśmy w kierunku szpitala
Wbiegliśmy do budynku.
- Dzień dobry, w której sali leży Pani Barbara Kruszel? - Zapytałem się kobiety w recepcji która wyciągnęła swój dziennik i coś w nim sprawdzała.
- W sali nr. 16, a kim panowie są?
- Dziękuję - Odpowiedziałem i pobiegłem do Łukaszem pod salę nr. 16
- Halo! Proszę czekać! - Krzyczała kobieta z recepcji.

- To może ja poczekam... - Powiedział nieswojo Łukasz.
- Nie chcesz wejść ze mną? - Zapytałem.
- No wiesz, nie widziałeś się z mamą dość długo. - Powiedział Brunet.
- No dobra, zaraz będę. - Powiedziałem i wszedłem do sali.

Zauważyłem blondynkę która leżała na łóżku, była blada i słaba.
- Cześć mamo... Przepraszam, że bez żadnego prezentu.
- Nic się nie stało - Odpowiedziała kobieta cichym głosem.
- Jak się czujesz? - Zapytałem.
- Lepiej niż wczoraj.

Nagle kobieta zasmutniała.

- Synku, usiądź tu przy mnie...
Usiadłem na krześle, przy łóżku blondynki.
- Obiecaj mi, że nie będziesz przede mną nic ukrywał. - Powiedziała kobieta i chwyciła moją dłoń. - Synku, ja wiem więcej od ciebie. Rozmawiałam z Alanem.

- Co ten idiota Ci powiedział? - Zapytałem trochę nerwowo.
- To co działo się przez ostanie miesiące. Chcę żebyś wiedział, że gdy ktoś będzie chciał cię skrzywdzić, powiedz mi to, możesz mi ufać. - Powiedziała kobieta i uśmiechnęła się do mnie.

- Mamo on kłamie... Nie wierz mu,on chce mnie zniszczyć. - Powiedziałem ze łzami w oczach.

- Marek, znam rodziców Alana, wiem jaki on jest, jak go traktowali i co robili jego rodzice, ale to są ich brudy i po co je przekazywać dalej.
- Bronisz tego śmiecia?!
- Nie ja po prostu... Chcę żebyś wiedział, że nie tylko on jest problemem.

- On jest problemem, zniszczył mi życie! Ale widzę, że ty nic nie rozumiesz! - Krzyknąłem i kierowalem się do drzwi.

- Źle mnie zrozumiałeś, poczekaj! - Krzyczała.

Łukasz |

Nagle zauważyłem, że Marek wyszedł z sali, w oczach miał łzy, głowę miał spuszczoną i szedł przed siebie.
Podszedłem do niego.
- Wszystko okej? - Zapytałem.
Marek nie zwrócił na mnie uwagi i tylko kierował się do wyjścia.

*720 słów*

Nie Odchodź... | KxK | Kruszwil | WawrzyniakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz