Part 14

5 2 0
                                    

Pobiegliśmy wszyscy do biblioteki i słychać było krzyk. Wbiegłam szybko po schodach na górę i spojrzałam przez drzwi na to co się dzieje. Po chwili Jayllen uderzył pięścią w twarz Galena a ja się zawiesiłam i nie mogąc nic powiedzieć pobiegłam do leżącego mężczyzny. Z jego nosa lała się krew więc pomogłam mu się odpowiednio ułożyć.
-Podaj szybko ręcznik z kuchni-powiedziałam do Elizy a ona to szybko wykonała j podała mi ręcznik. Podłożyłam go pod nos Galenowi i przytuliłam się do jego piersi.
-Nie będę brudzić na kogoś takiego rąk. Wyjdź stąd i już nigdy nie pokazuj mi się na oczy -powiedziałam.
-Zawsze byłaś nic nie warta-wysyczał mi prosto w twarz po czym uderzył mnie w brzuch a ja czułam jak mdleje. Nagle usłyszałam głos Galena.
-Obudź się, spokojnie. To był tylko zły sen-mówił do mnie i czułam jego ramiona oplatające moje. Otworzyłam gwałtownie oczy i spostrzegłam że leżę przykryta kocem na kanapie.
-Gdzie są moje przyjaciółki?-powiedziałam zestresowana
-W hotelu. Wszystko jest dobrze.
-Chyba nie jest-odsapnęłam bo okazało się to złym snem ale miałam teraz poważniejszy problem. To co mi się śniło było tak bardzo prawdopodobne że jestem tym przerażona i czuję jakby moje obawy odnośnie uczuć do Galena się sprawdzały.
-Co ci się śniło?
-Chyba czas na dokończenie mojej historii. Pamiętasz telefon od Jayllena?
-Tak.
-Wstyd mi o tym mówić ale on jest mi bliski fizycznie.
-Czyli wy razem jesteście?
-Nie jesteśmy w związku ale mieszkamy razem i uzupełniamy swoje potrzeby że tak powiem.
-Coraz bardziej mnie zaskakujesz.
-Szkoda że nie w dobry sposób. On nie wie dlaczego ja tu przyjechałam-powiedziałam zanim zdążyłam o tym pomyśleć i miałam ochotę walnąć się obuchem w głowę.
-Co masz na myśli?
-Chodzi o to że wyjechałam na takie szybkie wakacje i mu nie powiedziałam
-I co dalej?
-On sądzi że jestem jego własnością. Nigdy nie poczułam przy nim takiej miłości co się powinno czuć w związku. Jest jeszcze taki nie czuły. Najchętniej spędzałby cały czas w łóżku albo na imprezie.
-Nie warto być w związku w którym się męczysz-powiedział i spojrzał mi prosto w oczy a ja zaczęłam się poważnie nad tymi słowami zastanawiać.
-Dziękuje Galen.
-Nie ma za co. Do kiedy zostajesz?-zapytał
-Jeszcze cztery dni-odpowiedziałam i zadzwonił telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Elizabeth.
-Co się stało?-zapytałam
-Mamy pewne podejrzenia co do naszych chłopaków.
-Jakich chłopaków?
-Wiem że już zapomniałaś o Jayllenie, Arisie i Matthewie ale chodzi właśnie o nich.
-Za ile mam być?
-Najlepiej to już bo ma być dzisiaj wielka burza.
-Słyszałam coś o tym. Dobrze. Poproszę Galena żeby mnie odprowadził.
-W porządku. Czekamy-rozłączyła się
-Więc..-zaczęłam
-Odprowadzę cie-zaśmiał się i wstał po czym zrobiłam to samo. Wyszliśmy z biblioteki i po drodze dopadł nas deszcz. Zaczęliśmy się śmiać i biec szybko do hotelu i staliśmy przed nim zmęczeni ale zadowoleni.
-Dziękuje za dzisiaj-powiedziałam łapiąc oddech.
-Czuje jakbym znał cie od zawsze-powiedział po dłuższej chwili. Deszcz padał na nas i byliśmy już cali mokrzy.
-Lubie cię Galen, nawet nie wiesz jak bardzo-pocalowałam go szybko w usta zanim zdążył zareagować.
Mężczyzna się zarumienił i machając mi ręką poszedł w stronę biblioteki. Weszłam do hotelu a następnie do pokoju a dziewczyny siedziały na miejscach i się znacząco uśmiechały.
-Widziałyśmy wszystko-powiedziały równocześnie a ja wyszczerzyłam zęby i usiadłam przed nimi.
-A więc słuchaj.

100 WISHLISTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz