Rozdział 2

533 24 4
                                    

*Camila*

Był dzień przed Wigilią. Tony nawet wysłał samolot po jej matkę, żeby mogła ją spędzić razem z nimi.  Cieszyła się, że znowu zobaczy mamę. Miała nadzieję, że nie będzie jej przeszkadzać obecność rodziny królewskiej Attilanu. Czuła, że to będą jej pierwsze prawdziwie rodzinne święta od śmierci ojca i nie chciała, żeby cokolwiek to zepsuło. W salonie Nowego Obiektu stała już wielka, przystrojona choinka. Były też świąteczne ozdoby, stroiki. Było jak w domu, choć to nie był dom, tylko superzabezpieczona siedziba Avengers. Pomyślała, że chciałaby zamieszkać w prawdziwym domu, tylko z Tonym i może z ich dziećmi za kilka lat, a przynajmniej jedno dziecko będą musieli mieć, bo on musi mieć dziedzica. Na razie jednak nie rozmawiali ani o domu, ani o przyszłym dziecku bądź dzieciach. Wiedziała jednak, że oboje byli już przyzwyczajeni do świadomości, że ich dziecko byłoby nieczłowiekiem jak ona. To nie była już przerażająca myśl. Po południu pojechała ze Starkiem odebrać matkę z lotniska. Przytuliły się na powitanie.

- Dobrze cię znowu widzieć, Camilo - powiedziała Elena.

- Ciebie też, mamo - powiedziała.

Tony wziął walizkę Sanchez do bagażnika samochodu. Wsiedli i pojechali do Nowego Obiektu. Na miejscu Torres wskazała matce pokój, a Stark wniósł walizkę. Następnego dnia zaczęły się ostatnie przygotowania. Panie gotowały i piekły, a panowie zajęli się ostatnimi porządkami i nakrywaniem do stołu. Nie można było powiedzieć, że jakoś specjalnie się wysilali, bo większość robiły za nich roboty Tony'ego, kontrolowane przez Camilę albo Jarvisa. Tym razem nie musiała się bać, że coś niechcący zepsuje.  Teraz czuła, że jej moc jest częścią jej i nie chciałaby, żeby zniknęła. Wieczorem wszyscy zasiedli do stołu. Znaczy prawie wszyscy. Clint spędzał Wigilię ze swoją rodziną na swojej farmie, Scott z córką, byłą żoną i jej obecnym mężem, Peter z ciocią May, a T'Challa był oczywiście w Wakandzie. Zresztą w jego kraju nie obchodzi się świąt Bożego Narodzenia. To jednak inna kultura. Zresztą oni sami obchodzą je tylko ze względu na tradycję, a nie wiarę. Camila sama była niewierząca. Ciężko wierzyć w Boga, gdy wie się, że istnieją inni bogowie. Złożyli sobie nawzajem życzenia, po czym zaczęli jeść. Następnie przyszła kolej na prezenty. Wytrzeszczyła oczy, gdy otworzyła prezent od Tony'ego. Był to naszyjnik z dziewięćdziesięcioma zwykłymi diamentami i jednym żółtym. 

- Zwariowałeś? To musiało kosztować miliony - powiedziała.

- Tylko 55 milionów - powiedział Tony, takim tonem jakby mówił o kwocie 55 dolarów. - Mam nadzieję, że ci się podoba. 

- Jest piękny - przyznała i pocałowała go za to. 

Nie żeby to był pierwszy raz, gdy kupował jej coś drogiego, ale pierwszy raz kupi aż tak drogiego. Ona kupiła mu jedynie szkocką. Ciężko znaleźć prezent dla faceta, który ma wszystko. Wkrótce wszystkie prezenty były odpakowane. Zostały tylko te dla Clinta, Scotta i T'Challi. 

- Camila, mam dla ciebie jeszcze jeden prezent, ale musisz ze mną pojechać, żeby go zobaczyć - powiedział Tony. 

- Dobra - powiedziała, zastanawiając się co on znowu wymyślił. 

Poszła z nim do garażu i wsiadła do jego samochodu. Nie miała pojęcia dokąd ją wiezie. Patrzyła za okno, próbując zapamiętać trasę. Zdziwiła się, gdy zaczęli jechać przez las pod Nowym Jorkiem. Gdy z niego wyjechali, jej oczom ukazała się willa z ogrodem i basenem. Widać było, że to dom miliardera. I był jedyny w okolicy. Obok nie było żadnych sąsiadów, chyba że liczyć leśne zwierzęta. 

- To nasz dom - powiedział Stark.

- Tony, kupiłeś dom? - zapytała, nie wierząc własnym oczom. Dopiero co myślała o tym, że chciałaby mieć prawdziwy dom.

- Zbudowałem, znaczy zatrudniłem ekipę do budowy, a ja nadzorowałem i na koniec zainstalowałem Jarvisa. Zacząłem od zeszłego roku, po wojnie Avengers, jeszcze zanim sprzedałem Avengers Tower. To miała być niespodzianka dla Pepper, ale jak wiesz, ona ze mną zerwała, więc jest dla ciebie.  Mam nadzieję, że zgodzisz się tu ze mną zamieszkać - powiedział. 

- Oczywiście, że się zgodzę - powiedziała i pocałowała go za to mocno.

Dała się poprowadzić do willi. Rozumiała dlaczego wybrał to miejsce. Był tu spokój, a jednocześnie blisko Nowego Jorku, żeby mógł mieć oko na Petera. Było tu przytulnie, ale i luksusowo. Dom wyglądał zwyczajnie w porównaniu z dawną rezydencją Tony'ego w Malibu, ale jednocześnie widać było, że należy do miliardera. Oczywiście nie zabrakło warsztatu, robotów i Jarvisa. 

- To kiedy się wprowadzamy? - zapytał Stark.

- Może po świętach zaczniemy przenosić tu swoje rzeczy, tak żebyśmy po Nowym Roku mogli się wprowadzić? - zaproponowała.

- Zgoda. - Cmoknął ją w policzek.

Rozejrzała się tu jeszcze i pojechali z powrotem do Nowego Obiektu.

*Tony*

Cieszył się, że willa jej się spodobała i zgodziła się z nim tam zamieszkać. Chciał mieć trochę spokoju i móc przebywać z nią sam na sam w całym domu, co nie jest możliwe w Nowym Obiekcie, który dzielą z innymi Avengersami. Nagle, gdy przejeżdżali przez skrzyżowanie na zielonym świetle, prostopadle popędziła na nich ciężarówka, od strony Camili. Spojrzała na pojazd, unosząc lekko rękę.  Udało jej się zatrzymać go kilkanaście centymetrów przed jego samochodem. Już chciał wyskoczyć z awanturą do kierowcy ciężarówki, że kto mu dał prawo jazdy, że na czerwonym się stoi, ale ten się wycofał i odjechał w innym kierunku. Nawet nie zdążył zobaczyć jego twarzy. 

- Idiota - wycedził przez zęby. 

- Najważniejsze, że zdołałam go zatrzymać na czas - powiedziała Camila, chociaż sama była przestraszona. 

Doceniał jak dużo nauczyła się w Attilanie. Dawniej musiałaby opuścić szybę i wyciągnąć rękę prosto, a i to nie gwarantowałoby, że udałoby jej się zatrzymać ciężarówkę. Gdy znaleźli się z powrotem w Nowym Obiekcie, nalał im szkockiej na uspokojenie.  

- Co się stało? - zapytał Rhodey, widząc ich roztrzęsionych. 

- Jakaś ciężarówka prawie w nas wjechała na skrzyżowaniu, wjechała na czerwonym świetle. Zatrzymałam ją kilkanaście centymetrów od nas - powiedziała Camila. 

- Gdyby Camila nie miała już opanowanych mocy, to idiota by nas zabił. Ją pierwszą, bo ona była po stronie ciężarówki - powiedział Tony.

- To teraz rozumiem. Zatrzymali go? - zapytał jego przyjaciel.

- Nie, wycofał się i odjechał. Nawet nie zdążyłem zobaczyć jego twarzy - powiedział.

- Ja też nie, a na tablice rejestracyjne nie patrzyłam. Skupiałam się na tym, żeby w nas nie uderzył - powiedziała jego dziewczyna.

- Najważniejsze, że nic wam się nie stało - powiedział Rhodey.

- Mam nadzieję, że to się nie powtórzy - powiedział. 

- Ja też - powiedziała Camila. 

Wypili i poszli do swojego pokoju. Nie mógł się już doczekać wyprowadzki. 

Inhuman: Powrót Hydry||T.S.Where stories live. Discover now