8. Prezent od serca

94 13 4
                                    

16 stycznia 2006 r.

Dwa tygodnie po nowym roku Marco pojechał do szpitala na zdjęcie gipsu i szczegółowe badanie kolana. Wszyscy czekali z ogromną niecierpliwością, jego rodzice obawiali się o potencjalne komplikacje, które wykluczyłyby go z piłki nożnej, a Marisol po prostu martwiła się o jego zdrowie. Gilberto zabrał dziewczynkę z nimi do szpitala, by ta ciągle mogła dodać otuchy swojemu przyjacielowi. Marco też się bał przede wszystkim o swoją przyszłość, jak i zdrowie na pozostałe lata życia. Cieszył się za to niezmiernie z obecności Marisol, która ciągle się uśmiechała.
Gdy po rozbiciu gipsu i zrobieniu prześwietlenia okazało się, że z nogą Marco wszystko jest w porządku i nie zakłóci to jego przyszłej kariery, wszyscy odetchnęli z ulgą.

— Widzisz Marcolini, gdybyś od początku mnie słuchał, to byś wiedział, że wszystko będzie dobrze. Zawsze słuchaj się kobiety. — Marisol z uśmiechem opuściła z Marco szpital i pojechali do jego domu, gdzie zrobili sobie fotkę, którą włożyli do albumu i podpisali 'Marcolini jednak będzie żył' '.

— Przestań nazywać mnie Marcolini, bo ja znowu zacznę nazywać cię Lisica. — zagroził jej wtedy palcem, na co dziewczynka padła śmiechem.

— Schowaj palucha, bo zaraz możesz mieć go też połamany. — Marisol przewróciła się na podłogę, trzymając się za brzuch i śmiejąc do upadłego. Marco nie pozostawał dłużny. Przysiadł obok dziewczyny i kiedy ta z powrotem usiadła, włożył dłonie w jej włosy i zaczął je roztrzepywać na wszystkie strony. Chłopak śmiał się złośliwie, a Marisol krzyczałaby przestał.

— Masz za swoją przemądrzałość. Nikt nie lubi mądralińskich. — Marisol wyglądała jak kogut, który właśnie został obdarty ze swoich piór przez wygłodniałego wilka. Siedziała na środku pokoju z wściekłą miną, a teraz Marco zwijał się ze śmiechu.

— Grabisz sobie. Zemsta nadejdzie jeszcze słodsza. — wyszła z pokoju, udając się do łazienki, by uczesać włosy. Była naprawdę rozdrażniona. Włosy były jej małą świętością i wręcz nienawidziła, kiedy Marco robił z nich tornado. To była ta granica zabawy, którą on zawsze przekraczał.

— Przepraszam... — stanął w drzwiach łazienki z głową spuszczoną w ziemię. Marisol za to z głową uniesioną w górę, czesała swoje długie rude włosy, nie patrząc w stronę przyjaciela. Marco jeszcze raz rzucił ciche przepraszam i wrócił do swojego pokoju. Dziewczyna skończyła czesać włosy, wyjęła ze szczotki swoje włosy i wrzuciła do toalety, a szczotkę należącą do mamy Marco odłożyła w to samo miejsce. Oczywiście, że nie była obrażona na Marco, ale nie mogła tak po prostu mu tego darować, a także nie chciała mścić się od razu. Zatem czekała na odpowiednią chwilę aż będzie mogła się odpłacić z nadwyżką. Wróciła do pokoju i upiła łyk soku ze szklanki nadal unikając jego wzroku. Marco siedział na łóżku, bawiąc się dłońmi. Marisol podniosła album z ziemi i schowała go do swojego plecaczka.

— Będziesz tak siedział, jak głupek? Przecież wiesz, że nie będę się gniewać w nieskończoność, ale spróbuj jeszcze kiedyś dotknąć moich włosów. — teraz to ona zagroziła mu palcem, ale nikt się nie zaśmiał, bo dziewczyna mówiła to w pełni poważnie. — Idziemy na plac zabaw?

xxx

Następny dzień Marisol poświęciła na rozpiskę rzeczy, które mogła podarować Marco na jego dziesiąte urodziny. Rodzice mówili, że teraz Marco wchodzi w nową dekadę swojego życia, że wiele spraw może ulec zmianie. Marisol jednak na wszystko machała ręką, liczyło się tylko to by sprawić mu radość, a nie wybiegać z myślami parę lat do przodu. Marisol nie lubiła rozmawiać o dorosłości, a szczególnie z dorosłymi, czyli swoimi rodzicami. Chciała na zawsze być dzieckiem, bo bała się wszystkiego tego, co robili dorośli. Tym bardziej że sama nie wiedziała czym dokładnie chciałaby się zajmować. Dlatego chciała jak najdłużej cieszyć się dzieciństwem, póki jej jednym zmartwieniem było w co się pobawić.

Zrobiła sobie burze mózgu, którą rozpisała na kartce. Brała pod uwagę także fakt, że dzień po urodzinach Marco jego starszy brat także obchodzi urodziny, więc mimo tego, że nie przepadała za Igorem, to planowała coś wyjątkowego dla dwojga braci. Marco był dla niej najważniejszy, więc prezent dla niego musiał mieć wartość nie tylko materialną, ale jak najbardziej uczuciową. Chciała podarować mu coś od serca, coś unikalnego i przeznaczonego tylko dla niego.
Wyjęła spod łóżka opakowanie gry Scrabble, otworzyła woreczek z literkami i wysypała wszystkie na ziemię. Następnie wybrała tylko tyle, które potrzebowała, a resztę wrzuciła z powrotem do woreczka. Wróciła do biurka i wyjęła z niego kartkę bloku technicznego i położyła ją na podłodze obok literek ze Scrabbli. Teraz potrzebowała jeszcze dużą ilość mocnego kleju i najlepsze zdjęcie. Weszła do garażu i chwilę grzebiąc w skrzynce z narzędziami jej ojca, znalazła klej i jak głosiło opakowanie, był bardzo mocny. Po drodze weszła do łazienki i zabrała rękawiczki, myśląc sobie, że lepiej jak poklei sobie ręce w rękawkach niż bez nich. Wróciła do swojego pokoju i zaczęła działać. Przykleiła zdjęcie z boku kartki, następnie po drugiej stronie napisała ile lat się znają, z pomocą internetu obliczyła te lata na dni, godziny, później na minuty i sekundy. Poukładała literki na kartce, tworząc napis '' 6 lat '' i patrzyła czy całość wygląda dobrze. Później zaczęła kleić literki do kartki, co nie do końca jej wychodziło i po długiej chwili przyciskania drewnianej literki do kartki ta w końcu się przykleiła i Marisol miała nadzieję, że tak pozostanie. Gdy skończyła, podpisała się w dolnym rogu i włożyła to do pustej ramki bez szyby. Teraz myślała jak to wszystko połączyć z Igorem, którego nie objął prezent dla Marco. Zabrała obrazek i zeszła na dół, by pokazać go rodzicom.

— A co masz dla Igora? — Marisol spuściła głowę i pokręciła stopą.

— Może po prostu mu coś kupię.

— Nie wiem kochanie naprawdę. Rozumiem, że się nie lubicie za bardzo, ale zobacz.... — Agnes przykucnęła przy córce i pokazała na obrazek dla Marco. — On dostanie coś od serca, coś, nad czym pracowałaś, by było jedyne w swoim rodzaju, a Igor? Będzie mu na pewno smutno. Może po prostu zrób coś dla niego. Będzie liczył się nie tylko gest, ale też fakt, że pomyślałaś o nim jako również kimś ważnym.

Marisol kiwnęła głową, zostawiła obraz i pobiegła na górę, by jak najszybciej zrealizować swój plan.
Szybko z pomocą paru kartonów, które znalazła w szafie, zbudowała pudełko, do którego chciała wrzucić wszystko, co niebieskie. Udało jej się znaleźć nietknięty niebieski notes oraz jakiś ładny długopis. Później z pomocą mamy dodały do środka parę słodyczy i niebieskie skarpetki. Wszystko ładnie ozdobiła naklejkami, brokatem i podpisała jako prezent dla Igora z okazji trzynastu lat.
Oby dwa prezenty zabrała jej mama i schowała, bo do urodzin chłopców było jeszcze pięć dni.
Zmęczona Marisol wróciła ostatni raz do swojego pokoju i zmęczona rzuciła się na łóżko gdzie spała do kolacji.

someone you lovedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz