15 listopada 2014 r.
Marco nie odzywał się od pewnego czasu. Z początku Marisol była niemalże pewna, że po prostu wyjechał na ważny trening i nie ma czasu. Jednak z czasem posty z jego Facebooka i Instagrama zaczęły znikać. Napisał ostatniego SMS-a o treści: Przepraszam, nie mogę rozmawiać. Marisol wielokrotnie próbowała dodzwonić się do chłopaka, ale ten po prostu przepadł. Coraz mniej spotkała jego rodziców, którzy unikali rodziny Renteria, jak tylko mogli. Zresztą unikali wszystkich. Kontakt z Igorem urwał się dawno temu, ale Marco ostatni raz, gdy spotkał się z Marisol był taki jak zawsze, bo prawdopodobnie sam nie spodziewał się nagłego wyjazdu. Marisol pewnego dnia wpadła w panikę. Próbowała dodzwonić do chłopaka, ale wciąż odzywała się poczta głosowa. W końcu udało jej się dorwać rodziców Marco, gdy ci pakowali kartony do samochodu. Podbiegła do nich i najpierw na spokojnie próbowała dowiedzieć się wszystkiego.
— Co się dzieje z Marco? Od paru dni nie mam z nim kontaktu. — Gilberto niechętnie spojrzał na dziewczynę i westchnął.
— Marco musiał wyjechać. — odpowiedział krótko, ale ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała Marisol.
— A kiedy wraca? Nie mówił mi nic o wyjeździe...
— Raczej nieprędko, Marisol. Przykro mi. — powiedział, zamykając bagażnik i wsiadając do samochodu. Marisol chciała o coś jeszcze zapytać, ale mężczyzna odpalił silnik i ruszył przed siebie. Dziewczyna jeszcze chwilę stała na środku drogi, patrząc na odjeżdżający samochód. Próbowała wszystko ułożyć sobie w głowie, ale nie potrafiła się skupić. To było zdecydowanie dziwne zachowanie, mimo że zawsze uważała rodziców Marco za mrukowatych i skrytych to tym razem wiedziała, że na rzeczy jest coś więcej. Wróciła do domu z głową pełną myśli. Nawet jeśli musiał wyjechać to, dlaczego po prostu jej tego nie napisał. Dlaczego nie zostawił żadnej sekretnej wiadomości? Czegokolwiek co pomogłoby jej zrozumieć co się stało. Spróbowała popytać rodziców, miała nadzieję, że oni cokolwiek wiedzieli.
— Tato, czy pan Gilberto rozmawiał z tobą ostatnio? — usiadła obok niego na kanapie, a on chwilę się namyślił.
— Taa dzwoniłem do niego ostatnio. Wiesz, mieliśmy się wybrać na ryby jak co sobotę, ale wyskoczył na mnie z pretensjami i się rozłączył. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byliśmy na piwie... — sam się zdziwił, gdy obliczył ile dni minęło od jego ostatniego wypadu z kumplem do baru i aż odłożył gazetę na stolik.
— A pani Maria rozmawiała z tobą? — Mari wygięła się w stronę mamy, a ona pokręciła głową. Marisol wydała odgłos zastanowienia się i jakby obrażona oparła się o zagłówek sofy.
— Ostatnio źle wyglądasz. Dobrze się czujesz? Słyszałem, że często wymiotujesz. — zapytał Alfonso, dotykając czoła córki. Owszem Marisol ostatnio słabo się czuła, ale była pewna, że to wszystko spowodowane jest stresem związanym ze szkołą, chorobą mamy i zniknięciem Marco.
— Wszystko jest ok. Strułam się i to wszystko mnie przytłacza. Marco zniknął z dnia na dzień, przecież jeszcze cztery dni temu wygłupialiśmy się nad jeziorkiem, a teraz... boje się, nie rozumiem tej sytuacji.
— Spróbuje pogadać z Gilberto i tak musimy sobie wyjaśnić parę spraw. Gdy tylko będę coś wiedział dam ci znać kochanie. — Marisol mruknęła ciche dziękuje i wstała z kanapy, udając się do swojego pokoju. Ostatnio zauważyła, że nieustannie boli ją głowa, brzuch oraz zbyt często wymiotowała. Tłumaczyła to sobie zatruciem pokarmowym i stresem, ale objawy podane w internecie to wykluczyły. Próbowała jeszcze kilka razy zadzwonić do Marco, ale wciąż ją odrzucało. To samo było w przypadku Igora. Próbowała pisać na Messengerze, ale jej wiadomości nawet nie docierały. Musiała jakoś dostać się do chłopaka, ale nie miała żadnego pomysłu jak to zrobić.
xxx
17 listopada 2014 r.
Dzisiaj były siedemnaste urodziny Marisol. Marco wciąż milczał, a jego rodzice stali się nieosiągalni. Jej mama mimo wszystko przygotowała malutki torcik i wręczyła córce symboliczny prezent, ale Mari wcale nie była zadowolona. Liczyła, że w tym dniu chłopak przynajmniej napisze jej życzenia urodzinowe. Wciąż milczał. Agnes naciskałaby, Marisol spotkała się z kimś, więc dziewczyna wybrała jedyny kontakt, jaki jej pozostał. Zadzwoniła do Bonity i miała nadzieję, że dziewczyna wiedziała coś więcej od niej. Umówiły się w kawiarence niedaleko mieszkania Bonie.
— Wszystkiego najlepszego Mari! — Bonie krzyknęła od drzwi i wciągnęła za sobą dwa kolorowe balony. — Nic nie mów. Musiałam je kupić. Tylko tyle mogłam.
— Dziękuje. — powiedziała troszkę bez emocji i usiadła przy wolnym stoliku.
— Co tam u ciebie? Bo przez telefon brzmiałaś, jakby właśnie zawalił ci się cały świat, więc słucham. — Bonita usiadła naprzeciwko i oparła brodę na rękach.
— W skrócie, Marco wyjechał bez słowa, a jego ojciec usiłował delikatnie powiedzieć mi, żebym spieprzała.
— Ale chwila jak wyjechał? Nic ci nie powiedział?
— Nic, a nic. — Bonie patrzyła zdziwiona na smutną Marisol i nie wiedziała co ma powiedzieć. — Na dodatek tak strasznie źle się czuję.
— Co ci dokładnie jest?
— Głównie ból głowy, nudności i ból brzucha. Wpisałam to w Google i wyszło, że mam zatrucie pokarmowe. — Bonie chwilę się zastanowiła i dalej dopytywała Mari.
— A w którym miejscu boli cię brzuch? — Marisol pokazała jej miejsce później pępka, a Bonie zrobiła wielkie oczy. Dziewczyna wbiła wszystko w internet i potwierdziła się jej diagnoza. — Mari, kiedy miałaś ostatni okres?
— O jezu chyba dwa miesiące temu...
— Gratuluje Marisol. Będziesz mamą. — powiedziała tak szybko, że do Marisol powoli dochodziła ta informacja. Miała nadzieję, że Bonie sobie żartuje.
— Ja się tylko zatrułam okej? To jest niemożliwe, żebym ja...
— Przecież spałaś z Marco. To było do przewidzenia prędzej czy później. Trochę się zapominaliście.
— Ej, a mam Ci przypomnieć jak błagałaś mnie o pomoc, bo myślałaś, że wpadłaś ze Stefano? — czekała na jej reakcje, ale dziewczyna milczała — No właśnie.... Jeśli chcesz możemy iść kupić test, założę się, że to tylko zatrucie.
Dziewczyny rozdrażnione wyszły z kawiarni i udały się do pobliskiej apteki. Bonita, jako że wyglądała na starszą, kupiła Marisol test i wręczyła go przerażonej dziewczynie. Mari nie wyobrażała sobie takiej przyszłości. Była tak bardzo głupia. Nigdy nie zdawała sobie sprawy z konsekwencji. Z tyłu głowy zawsze miała obawy, ale nie spodziewała się, że wpadnie tak szybko. To musiał być fałszywy alarm. Jak miała się wytłumaczyć rodzicom? Tym bardziej, teraz kiedy Marco znikł. Miała nadzieję, że to wszystko okaże się głupim snem.
— Jak wiesz, też przez to przechodziłam. To trochę stresujące, ale dasz radę. Mam nadzieję, że tak jak w moim przypadku wyjdzie negatywny. — dziewczyny wróciły do kawiarni, a Marisol ruszyła do toalety. Bonita czekała przy drzwiach aż po paru minutach usłyszała płacz dziewczyny.
— I co? — Bonie miała nadzieję, że to łzy szczęścia, ale po roztrzęsionej i smutnej minie Marisol domyśliła się, że jest inaczej.
— Dwie kreski.
— Przykro mi Mari... — dziewczyna przytuliła Marisol, ale dla niej nic nie miało już znaczenia. Była załamana. Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Nie miała pojęcia jak miałaby przekazać tę informację rodzicom. Była w kropce. To był koniec jej życia.
╭⋟──────────────────╮
♡ THE END ♡
10.2018 — 06.2020╰──────────────────⋞╯
CZYTASZ
someone you loved
RomansaDwójka najlepszych przyjaciół staje przed trudnościami dorastania. On ma zapewnioną przyszłość piłkarską, a ona snuje jedynie marzenia o lepszym życiu. Muszą nauczyć się podejmować decyzję, tak by później ich nie żałować, ale pod wpływem impulsu po...