26 czerwca 2010 r.
Marisol bardzo odczuła to, że zeszła praktycznie na drugi plan. Marco nie grał na razie w żadnych meczach, a treningi miał raz w tygodniu. Marisol była więc pewna, że spędzi z chłopakiem mnóstwo czasu, jednak ten coraz częściej wychodził z Igorem i grupką znajomych, w tym z Jennifer, a Marisol zżerała zazdrość. Była niedziela, oficjalnie rozpoczęły się wakacje, a Mari została w domu. Napisała do Marco czy pójdą na spacer, ale on napisał, że jest zajęty. Marisol rzuciła telefon przez pokój i zła zeszła na dół i usiadła obok swojego taty na kanapie.
— Znowu będziesz siedziała cały dzień w domu? — spytał w międzyczasie przeskakując przez kanały w telewizji.
— Tak, bo Marco jest ''zajęty'' — pokazała cudzysłów palcami. — Ma teraz nową koleżankę.
— Może spróbuj się z nią porozumieć.
— Nie ma mowy! — Marisol krzyknęła, a Alfonso westchnął.
— Ile lat ma ta Jennifer? — Anges usiadła obok Marisol tak, że dziewczyna znalazła się pośrodku rodziców.
— Czternaście, tyle samo co Marco. Chodzą do tej samej klasy.
— Wygląda na starszą. — dodała i nachyliła się, by odebrać mężowi pilot. — Mimo wszystko myślę, że powinnaś dać im szansę. To znaczy jej. Skoro Marco ją lubi, to może ty też znajdziesz z nią wspólny język.
— Może, ale wątpię. Nie będę się bratać z wrogiem. — Marisol wstała i wyszła do ogródka. Agnes i Alfonso spojrzeli na siebie, a następnie parsknęli śmiechem.
— Chciałbym mieć takie problemy, jak te dzieciaki.
§
30 czerwca 2010 r.
Marisol postanowiła dać dziewczynie szanse. Chciała poznać ją bliżej, zobaczyć co takiego ma, że oczarowała Marco. W czym była lepsza od Marisol? Umówili się nad jezioro. Do niedawna Marisol przychodziła tu z Marco i Igorem, który miał służyć jedynie jako osoba stróżująca. Teraz nad wodą zgromadziła się grupka ludzi, których Marisol praktycznie nie znała. Marco pokrótce wszystkich jej przedstawił, a Marisol próbowała ponownie w głowie dopasować imiona do poszczególnych osób. Santiago czy Stefano? Bonita czy Benita? Jedno było jednak pewne, mianowicie Jennifer Garcia i to na tym Marisol powinna się skupić.
— Tam jest taka górka. Możemy sobie z niej poskakać do wody. — zasugerował Stefano, a wszyscy kiwnęli głowami. Jennifer jako pierwsza zdjęła koszulkę i spodenki, biegnąc w stronę skałki. Marisol zmrużyła oczy i wolniejszym krokiem ruszyła w kierunku dziewczyny. Gdy cała grupka zebrała się na górce, Jennifer nie czekając na innych, skoczyła do wody. Tuż za nią wskoczyła Bonita i Igor.
— Hej, a wy co! Dawajcie tu do nas! — Jennifer krzyknęła w stronę Marisol i Marco, a następnie zaczęła wygłupiać się z pozostałymi. Marco zdjął koszulkę i rzucił ją na kupkę ubrań. Marisol wciąż stała niezdecydowana. Sama już nie wiedziała, o co jej chodzi. Stefano i Bonita wydawali się całkiem w porządku, Igor, jaki był taki był, a Marco przecież wciąż był jej przyjacielem, bez względu na wszystko.
— Skaczemy razem? — Marco wyciągnął rękę do Marisol, a ona popatrzyła na nią i uśmiechnęła się. Szybko zdjęła ubranie i krzyknęła:
— Marco to zgniły pomidor! — chłopak roześmiał się i skoczył tuż za dziewczyną. Chwilę później zaczęli się chlapać wodą. Marisol zapomniała nawet o obecności Jennifer, wszyscy wygłupiali się i szaleli w wodzie. Stefano zanurkował i wyjął z wody glony, które położył na głowie Bonity, a ta zaczęła piszczeć, próbując wyplątać rośliny z mokrych włosów. Igor chwycił Stefano za plecy i pociągnął pod wodę. Jennifer zaczęła powoli płynąć do brzegu, a chłopcy dalej się wygłupiali.
— I jak? Jest aż tak źle? — Marco i Marisol pływali blisko siebie. Chłopak przypomniał sobie sytuację, do której doszło cztery lata temu, więc szybko dodał. — Nie chce się znowu z tobą pokłócić.
— Ale ja nie zamierzam się z tobą kłócić... po prostu było mi trochę smutno. Przez te cztery ostatnie lata oboje świetnie się bawiliśmy, nie chcę, żeby jakaś Jennifer to zepsuła. — Marisol wzruszyła ramionami, a Marco uśmiechnął się szeroko.
— Ty to jednak głupia jesteś. — zaśmiał się, a Marisol spojrzała na niego spod byka. — Nigdy w życiu żadna Jennifer ani inna dziewczyna nie zepsuje naszej przyjaźni, okej? Mówiłem ci, że nie pozwolę, żebyś jeszcze kiedykolwiek się na mnie zawiodła.
Dziewczyna podpłynęła do Marco i mocno go uścisnęła. To właśnie chciała od niego usłyszeć. Mimo wszystko wciąż postanowiła przyglądać się Jennifer. Kiedy grupka wyszła z wody, Jennifer siedziała już w ubraniu, wykręcając włosy. Reszta usiadła w kółeczku, lekko trzęsąc się z zimna. Dochodziło już późne popołudnie, a Igor miał dopilnować, by wszyscy wrócili przed południem. Jennifer postanowiła spróbować zaprzyjaźnić się z Marisol. Usiadła bliżej dziewczyny i nieśmiało spojrzała w jej stronę.
— Może zacznijmy wszystko od nowa? Jestem Jennifer, ale możesz mówić mi Jenn. — wyciągnęła w stronę dziewczyny dłoń, a Marisol chwilę na nią patrzyła, ale odwzajemniła uścisk.
— Marisol... — powiedziała trochę nie ufnie i rzuciła okiem na Marco, który patrzył na nie z uśmiechem. Wiedziała, że on chciałby, żeby między dwoma jego koleżankami wszystko było w porządku.
— Przepraszam za to na meczu. Nie wiedziałam, że jesteś bardzo bliska dla niego.
— Jasne, było minęło. Ty chyba nie jesteś rodowitą hiszpanką?
— Moja mama jest Hiszpanką, a tata był Amerykaninem, ale ty chyba też nie masz stu procentowo hiszpańskich genów? Patrząc po kolorze twoich włosów.
— Tata mówił mi, że jego pradziadek był Szkotem. Stąd mam rude włosy. — Jennifer chwyciła jedno pasemko włosów Mari i patrzyła na nie z fascynacją.
— Piękne są. — Marisol słysząc komplement na temat swoich włosów uśmiechnęła się i sama zaczęła się nimi bawić. Marco wstał i usiadł po lewej stronie dziewczyny i dotknął jej włosów. Automatycznie Mari klepnęła go w dłoń, krzycząc, żeby zabrał łapy.
— Widzisz! Mnie nie pozwala ich dotykać.
— Zasłużyłeś sobie na to. Gdybyś kiedyś mi ich nie wyrywał i nie plątał, to teraz mógłbyś spokojnie je dotknąć. Masz za swoje Marcolinii.
— Pfff.
— Dobra dzieciaki. Czas wracać. Inaczej wasi rodzice mnie zabiją — Igor wskazał palcem na Stefano i Bonitę, a następnie zwrócił się do Marco. — Nasz ojciec da mi szlaban, a rodzice Marisol...
— Spokojnie, oni nie planują cię zabić ani dawać szlabanów. Wystarczy, tylko jeśli dotrę cała do domu. — Igor udał, że odetchnął z ulgą i rozejrzał się czy nikt niczego nie zapomniał. Marisol uznała ten dzień za całkiem udany. Miała nadzieję, że uda jej się znaleźć jednak wspólny język z Jenn. Ona również nie mogła zawieść Marco, więc chciała robić wszystko, by był szczęśliwy, a jeśli lubił Jennifer to Marisol musiała to zaakceptować.
CZYTASZ
someone you loved
RomansaDwójka najlepszych przyjaciół staje przed trudnościami dorastania. On ma zapewnioną przyszłość piłkarską, a ona snuje jedynie marzenia o lepszym życiu. Muszą nauczyć się podejmować decyzję, tak by później ich nie żałować, ale pod wpływem impulsu po...