Rozdział XIII

68 8 40
                                    

A byliście grzeczni? ;))

○●○●○●○●

Sytuacja rysowała się w ten sposób:

Ania biegła ramię w ramię z Kornelią, która omal nie wyjebała się o wystającą płytkę, a ja z Agatą kryłyśmy tyłów. Chwilę temu, w miejscu wybuchu (dzięki ci Agato) pojawili się Avengersi, którzy wyjątkowo nie byli przez nas mile widziani. Musiałam sporo się napracować z Kornelią, aby utrzymać dym, który zmieniłyśmy w parę wodną, aby pozostać w ukryciu. Mam wrażenie, że swoją moc, magię, siłę, masę... Stop, zagalopowałam się z synonimami, ale wracając... czerpię to wszystko z własnej energii, ponieważ od pewnego czasu zaczęłam odczuwać dosyć wielkie zmęczenie. Czy jeżeli przesadzę, umrę albo coś w tym stylu? Czy może dramatyzuję i po prostu wyczerpię wszelkie zasoby. Moja moc jest odnawialna, czy raczej źle wnioskuję?

Szczerze... Co mnie teraz wzięło na myślenie? Zawsze to robię w najmniej odpowiednich momentach, takich jak...

- O kurwa! - przerwałam swój monolog wewnętrzny, gdy prawie przywaliłam w znak drogowy. Dziewczyny obejrzały się za siebie i bezgłośnie stwierdziły, że jestem debilem, ponieważ zaczęły się pod nosem śmiać. - Bardzo zabawne - przewróciłam oczami, a Kornelia, obudziwszy się, szybko uskoczyła, aby nie potknąć się o słupek bezpieczeństwa. Bardzo bezpieczny przedmiot swoją drogą, skoro brunetka omal nie spotkała przez niego chodnika z hukiem. Stłumiłam rozbawienie i spoważniałam, gdy zobaczyłam wielką, palącą się aktualnie ciężarówkę, którą... skądś pamiętałam.

- Czy to nie jest czasami...? - odezwała się machinalnie niebieskooka nastolatka, gdy wszystkie się zatrzymałyśmy. Pojazd na jaki patrzyłyśmy we czwórkę miał pomalowaną maskę w różnorakie kształty, a wśród nich odnalazłam swój twór! Kiedyś pojechałyśmy z naszą przyjaciółką Wiktorią do jej wujka, który pozwolił nam ozdobić jego... brykę. Ta przed nami jest wręcz identyczna.

- Tylko jedna osoba rysuje ten znak... - wyszeptałam, pokazując palcem na osiołka, który swoją drogą był po prostu przepiękny... Mimo wyraźnego braku talentu u autorki tego obrazka.

- Wiktoria - skwitowała zdziwiona blondynka, a ja pokiwałam głową. Korna za to wypuściła długo wstrzymywane powietrze. - Czyli nie przewidziało ci się... Tylko co ona miałaby tu robić, jeszcze w ciężarówce jej wujka? W ogóle, gdzie oni teraz mogą być?

- A co jeżeli nadal są w pojeździe? - zapytała cicho Ania, a my spojrzałyśmy na nią, jak Kornelia na Beniamina, gdy kiedyś jeszcze byli w związku. Długo by opowiadać.

- O cholera, nie pomyślałyśmy o tym! - krzyknęłam, ale zaraz później uspokoiłam się. - Nie, nie... Przyjrzyjcie się, nikogo tam nie ma, poza tym... - postawiłam krok, ale nastąpiłam na przeszkodę. - C-co? - rozejrzałam się, dopiero teraz dostrzegając pełno ciał funkcjonariuszy. Niektórzy żyli, niektórzy nie...

- Deadpool - stwierdziła krótko Kornelia, unosząc brwi do góry.

- Chyba przesadził, nie sądzicie? - mruknęłam, tykając stopą martwe truchła.

- Przecież on nie jest czystym bohaterem z krwi i kości - wtrąciła Żaneta.

- Ale still... Masakra - westchnęłam. - Spójrzcie na biedną Anię - machnęłam ręką na piwnooką, która zakrywała oczy. Nie lubiła takich rzeczy.

- Nie te widoki, co nie, Ania? - zaśmiała się Korna.

- No... nie - rzuciła najmniejsza, walcząc z tym, aby nie zwrócić dzisiejszego śniadania.

- No dobrze, w takim razie gdzie oni teraz są? - zapytałam wreszcie, nie mogąc wytrzymać ciszy. - Zaraz dorwą nas Avengersi, a jeśli... - moje słowa zostały przerwane przez krótkie tyknięcie mnie w plecy. - Słucham? - uśmiechnęłam się niewinnie, ale napotkałam wzrokiem na Natashę, która wyraźnie pokazywała, iż nie była zadowolona z naszej samowolki. No to klops. - Um... - rozejrzałam się za dziewczynami i wyglądały na równie przestraszone, co ja. Czuję się, jak nastolatka mająca dostać zaraz reprymendę od rodzica... Właśnie! A co jak nas za to wyrzucą?! Szybko myśl... Wymówka, wymówka... Wymówka! Mam! - Szukałyśmy kibla - walnęłam pierwsze co mi wpadło do głowy.

Rudowłosa westchnęła.

To dobry znak?

○●○●○●○●

Siedziałem od dłużego czasu na moście i rozmyślałem nad pewnymi sprawami, które mnie powoli przerastały. Pode mną znajdowała się Wisła, która wyjątkowo dzisiaj była wzburzona. Nie interesowało mnie to jednak, ponieważ nie zamierzałem przecież tam wskakiwać, co nie?

Przeczesałem swoje brązowe... Po co ja właściwie opisuję tak szczegółowo to co robię? Przecież i tak nikogo tu nie ma. Tym bardziej w mojej głowie... No, ale nic. Weź się w garść B...

Przerwałem rozmyślanie, gdy poczułem, że most na którym siedziałem zaczął się rozpadać. Dosłownie. Rozpadać, jakby przejęła go błyskawicznie korozja, czy coś w tym stylu. Wstałem na nogi, jak poparzony, zgarniając wolną ręką plecak, usadowiony obok mnie i począłem... spierdalać. Co? Nie będę się cackać ze słownictwem w takiej sytuacji!

Jebany most!

Wszystko zadziało się zbyt szybko, abym mógł rozróżnić cokolwiek. Próbowałem złapać się rusztowania, aby jakoś się uratować, ale te dosłownie rozpadło mi się w dłoniach. Krzyknąłem krótko zaskoczony, a potem wpadłem do wody.

Co było dalej?

Ciemność.

○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

WESOŁYCH ŚWIĄT FERAJNO!

Pisałam to na telefonie, besacuse jadę do babci, ALE maszcie i cieszejcie się XD

Wiem, że rozdział tej książki był waszym wymarzonym prezentem na Gwiazdkę;))

Zagubione w filmie | Loki; Tony Stark; Thor; SpidermanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz