– Co to do kurwy nędzy było?!
Obudziłem się w dość badziewnym położeniu, i ogólnie nie wiem co robiłem na plaży, ale ewidentnie mi się to nie podobało. Niemożliwym jest to, żeby Wisła wyrzuciła mnie w miejsce takie, jak to, ponieważ... hello, dawno bym umarł, a nawet nie czuję, iż jestem mokry...
...zboczuchy.
Rozejrzałem się dookoła. Za Rosję, czy inne Chiny nie rozpoznawałem tego miejsca, a ludzie, którzy się na mnie gapili z pewnością uważali, że byłem debilem lub jakimś dziwakiem. O wiele się nie pomylili. Sam uznałbym siebie za świra w takiej sytuacji.
Co ja do jasnego Trenera Księdza Tomasza Wuefisty Pięć (chuj, że to nie tak szło jakiekolwiek powiedzenie) robiłem na plaży, a jakaś czarnoskóra babcia z wnerwiającym bachorem rozmawiali po angielsku, pokazując na mnie palcem? Nie żebym nigdy nie widział ludzi, posługujących się angielskim... Ekhem.
Wstałem otrzepując ubrania (czarna bluza, spodnie dżinsowe, zwykłe trampki) i podszedłem do jakiegoś dziadka, posługując się oczywiście "profesjonalnym" angielskim (lata gier video nie poszły na marne):
– Przepraszam, co to za plaża? – zapytałem, a ten starzec w ogóle nie odwrócił się w moją stronę. – Halo, dzień dobry, aloha, konnichiwa, guten tag, hola amigo? Ja pierdolę... A weź się jeb się, cieciu.
– Ojej. Słucham, chłopczyku? – odezwał się, wyjmując z uszu pomarańczowe zatyczki. Wywróciłem oczami na jego przyjazny uśmieszek. Nienawidzę starych ludzi. Po cóż w takim razie do niego zagadałem? W sumie, chuj wie.
– Co to za plaża? – rzuciłem prosto, nie mając ochoty na dalsze cackanie się z tym kolesiem.
– Och, to moja ulubiona plaża. Spędzam w niej czas odkąd mojej świętej pamięci żona postanowiła kupić sobie komplet okularów przeciwsłonecznych na targu w Argentynie... Och, cóż za wspaniałe chwile. Moi wnuczkowie wręcz uwielbiają, gdy...
Co to do kurwy nędzy za dialog?
Monolog.
Whatever.
Wychodzę stąd.
– Przepraszam, potrzeba wzywa, już wiem, dziękuję, czy coś – mruknąłem pierwsze co mi wpadło do głowy i wycofując się od tego wariata, zanotowałem, aby więcej nie rozmawiać z emerytami. Widać, że ten człowiek żył we własnym świecie.
A jestem po prostu dosyć niecierpliwy.
Ech. Nic mi do tego dziadka. Nie muszę w tym przecież uczestniczyć. Poszukam najwyżej jakiegoś punktu informacyjnego, czy coś, bo rozmowa z ludźmi idzie mi dzisiaj opornie. Wygrzebałem z kieszeni telefon, ale ze zdziwieniem zauważyłem, iż nie posiadam zasięgu.
– Trzy kreski, jak byk. Dlaczego nie działa mi google maps? – wymruczałem do siebie, opuszczając plażę i wszedłem z nadzieją w aplikację "Messenger". – Jaki kurwa "brak połączenia z siecią", kurwa?! – zacisnąłem mocniej palce na telefonie i wtedy... Wtedy zdarzyło się coś pojebanego. BARDZO pojebanego. Otóż komórka rozsypała mi się w dłoniach... Jakby była zrobiona z kruchego papieru co rzecz jasna było niemożliwe.
Co.
Do.
Grzyba?
Stanąłem, jak wryty, obserwując niewielką kupkę ciemnoszarego popiołu, jaki po niej pozostał. Rozgniotłem to instynktownie nogą i niestety, nie było to iluzją, ani jakąś fatamorganą, ponieważ ubrudziłem sobie buta. Ech. Wziąłem głęboki wdech, ledwo hamując ekscytację, łamaną na wkurwienie trzeciego stopnia. Przepraszam kurwa bardzo, ale jakim cudem rozjebał mi się telefon? No kurwa, ja się pytam?!
CZYTASZ
Zagubione w filmie | Loki; Tony Stark; Thor; Spiderman
FanfictionDominika wraz ze swoimi przyjaciółmi ze szkoły - Kornelią, Anią oraz Agatą przez przypadek natrafiają na zagięcie czasoprzestrzeni, które wyrzuca dziewczyny w alternatywnej rzeczywistości stworzonej na podstawie filmów o Avengers. Nikt nie wiedział...