rozdział 5

404 5 1
                                    

Dzisiaj 07.10// godzina 15.30
Jestem już po szkole.teraz odrabiam lekcje. O 17.30 zrobiłam sobie jedzenie i zaczęłam oglądać netflix'a
Dzisiaj ubrana byłam tak.

I tak do 19

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

I tak do 19.30 spędziłam resztę dnia
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Poszłam otworzyć. Do środka wszedł cały mokry Cody. Dopiero teraz zorientowałam się, że strasznie mocno pada.

- Co tu robisz? - zapytałam zdziwiona.

- przyszedłem. - powiedział.

- po co?

- bo się nudziłem.

- dobra chodź dam ci ręcznik. - powiedziałam i poszłam do łazienki. Dałam mu ręcznik. - dresy gdzieś mam ale nie mam żadnej bluzki. - powiedziałam.

- no to będę w samych dresach. - powiedział.

- wiesz że tak naprawdę powinnam wywalić cię z mojego domu. A ja ci jeszcze pomagam. - powiedziałam.

- Bo wiesz że mam większe szanse niż ty. - powiedział.

- możliwe. - powiedział i dałam mu dresy.
Kiedy Cody się przebrał zeszliśmy na dół.
Zrobiłam herbatę sobie i Cody'iemu.
Kiedy herbaty stygły Cody posadził mnie na kolanach.

- nadal pamiętasz nasz początek?- zapytał się Cody.

- Jak mogę go nie pamiętać.

- może zacznijmy odnowa?

- nie. Pierwsze wrażenie jest tylko jedno. - powiedziałam. - nie wierze że zmieniłeś się w jakieś 4 dni.

- Ej no. - powiedział Cody i przysunął mnie bliżej siebie.

- Zależy ci tylko na zaliczeniu mnie. Kiedyś tak miała moja przyjaciółka. - powiedziałam.

- żartujesz?

- nie Cody. Dobra teraz bym tak może nie powiedziała ale nasz początek był fatalny.

- oj Lili. Będę na ciebie czekać. Nie zmusze cię. Może jeszcze odbuduje dobre wrażenie na tobie. - powiedział Cody i mnie przytulił.
Nagle ktoś wszedł do domu.

- hej kochanie. - usłyszałam moją mamę i szybko wstałam z kolan Cody'iego.

- hej mama.

- kto to i dlaczego nie ma koszulki? - zapytała moja mama.

- Cody mój kolega przyszedł i trochę napadało na niego- zaśmiałam się.

- no dobrze powiedzmy że wam wierze. Ja idę spać. - powiedziała mama i poszłam.

- fajną masz mamę - powiedział Cody i się uśmiechnął.

- wiem - powiedziałam i się zaśmiałam

Cody wystawił ręce a ja podeszłam do niego. Przekręcił nas i teraz leżeliśmy na kanapie ja na dole on na górze.
Zaczął mnie całować po szyi.

Zakład //chris schistad Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz