Dzień 5 maraton cz2

58 9 0
                                    

-Wstawaj. Dzisiaj nie dajemy Ci tabletek. Sprawdzimy twój stan psychiczny bez nich.

-Dobrze. 

-A teraz chodź na dwór. Jest piękna pogoda. 

Zabrał mnie. Byłam przebrana. Codziennie budzę się ubrana w co innego. 

Na ogrodzie spotkałam za bramą tego chłopaka. Tego, którego sobie wyobrażałam. TAK TO BYŁ ON. 

Przechodził pod szpitalem. Gdy mnie zobaczył przystanął. 

Przypomniało mi się. Jedna jedyna scena z nim. Ta kiedy się żegnaliśmy. Jak musiało go to wtedy boleć. 

Po chwili pamiętam też nasze ostatnie spotkanie. 

Stoi. Ja też. Patrzymy się na siebie. Wtedy zaczynam pamiętać coraz więcej i więcej. 

Wiem! To jest Kuba 

                                                                     










-Kuba!-krzyknęłam. Podbiegłam tak blisko jak się tylko dało. 

-Alicja! Co tu robisz-spytał. 

-Wyjaśnię ci wszystko, ale nie dziś. Idź do mojej mamy. Mieszka u cioci. Powiedz jej żeby cię zabrała na odwiedziny. Napiszę do ciebie list. Przekaże go komuś. Dadzą ci. 

-Co ci się stało? Wyglądasz i zachowujesz się jak nie ty. 

-Em. Sama do końca nie wiem. Wszystko co wiem wyjaśnie ci w liście i na odwiedzinach. 

Nagle ktoś pociągnął mnie za rękę do tyłu. Kazał wypić mętne coś. Dalej już nie pamiętam nic. Słyszałam tylko:

-Alicja, ja cię kocham.


***


Obudziłam się w innym pokoju. Był pusty. Stało tylko łóżko i szafka nocna z moim notesem. Nie było okien. Na moim łóżku siedział lekarz. 

-Słuchaj dziecko. Psujesz nam swoje leczenie. Nie możesz mieć kontaktów z ludzmi. Do dnia odwiedzin nigdzie nie wyjdziesz. 

I wyszedł...

Tylko, że ja chce mieć kontakt z Kubą. Ta krótka rozmowa pomogła mi. Bardziej niż to długie, bezsensowne leczenie. 


Nowa Abbi (Zakonczone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz