Rozdział 9

219 14 2
                                    

Następnego dnia obudziłem się wcześnie.
Raczej...Bardzo,bardzo wcześnie bo była godzina 3:50.Próbowałem zasnąć przez dłuższy czas,jednak jakaś myśl nie dawała mi spokoju, przez co nie mogłem zasnąć.Poczułem,jak burczy mi w brzuchu,więc stwierdziłem,
że zejdę na dół do kuchni aby coś przegryźć.
Otworzyłem lodówkę-pusto.Super.
Zobaczyłem,że leży tam cytryna.Niekoniecznie.
Był tam również ostatni kawałek czosnku z ostatniej zupy z poprzedniego tygodnia.
Nie kusi.Zamknąłem drzwiczki i zmierzyłem
w kierunku swojego pokoju.Nagle usłyszałem kroki.Ktoś kręcił się po górze.Na blacie
w kuchni leżał mój nóż.Momentalnie chwyciłem go i począłem zmierzać na górę, starając się,aby schody po których kroczyłem nie wydawały zbyt głośnych dźwięków.
Gdy wszedłem na piętro,dostrzegłem ciemną sylwetkę.Nagle postać odwróciła się,i wyciągnęła nóż w moją stronę,świecąc w moje oczy-w zasadzie w oko-latarką.
-Carl na litość boską.Wystraszyłeś mnie!-krzyknął w moją stronę.Przez chwilę nie mogłem się zorientować kto to,ponieważ latarka wywołała w moim mózgu nie lada sajgon,bo nie ukryję,że jakiekolwiek światło padające mi prosto na twarz dekoncentruje mnie okropnie.Potem zobaczyłem,że przede mną stoi tata.
-O hej.-powiedziałem wciąż lekko nieogarniety.
-Chcesz dzieciaku żebym cię skasował?-zaśmiał się czochrając mnie po moich gęstych, czekoladowych włosach.Wielkie dzięki tato, nawet nie wiesz jak to się ciężko rozczesuje!
-Myślałem,że ktoś wszedł do domu.
Nie powinieneś  zostawiać tego okna otwartego na noc,chyba że chcesz abym w końcu zszedł na zawał przy słyszeniu najmniejszego szelestu, albo kogoś zamordował.-powiedziałem żartobliwie,po czym oboje zaczęliśmy się śmiać zapominając o tym,że w domu są jeszcze 2 inne śpiące osoby.
-Możecie łaskawie ciszej?!-usłyszeliśmy głos niewyspanej i zarazem naburmuszonej Michonne.Ups...Wpadliśmy.No cóż...Bywa.
-Właśnie!Chcę spać!-Ojć...Judith też się obudziła.Wpadka razy 2.Nieciekawie.Jutro rano czeka nas kazanie.
-Przepraszam!-krzyknął tato,zapominając
o tym,że krzycząc jeszcze bardziej je denerwuje.
Mało nie prychnąłem śmiechem,ale udało mi się powstrzymać...Na szczęście.
-Chcemy spać więc nie drżyj się już,tylko zrób to samo!-krzyknęła Michonne.
Postanowiliśmy położyć się spać,aby nie denerwować dziewczyn.Tato zasnął w sekundę. Farciarz.Przecież Carl Grimes zawsze ale to zawsze musi mieć problemy ze swoją psychiką
i nic nie może iść po jego myśli nieprawdaż?
No ale cóż,położyłem się i przekręcałem się
z boku na bok,potem zmieniłem pozycje kładąc się na plecach,następnie na brzuchu i znowu
na plecach.W końcu odwróciłem się tak,
że głowa zwisała mi z łóżka w dół.Dziwię się,
że moja krew nie przestała docierać do mojego mózgu,chociaż nie jestem tego pewien,bo on nigdy nie funkcjonował prawidłowo,więc możliwe,że krew nigdy do niego nie docierała.
W każdym raze,zasnąłem dopiero gdy słońce zaczęło wspinać się na niebo...

Kiedyś zrozumiesz...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz