Rozdział 6

296 12 3
                                    

               -Haaalo,żyjesz?-spytał mnie tato.
-Carl!-krzyknął tak głośno,że aż podskoczyłem.
Sam nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje. Naprawdę cały czas jestem zamyślony a po akcji z Judith i jej chłopakiem,straciłem całkowitą wiarę w miłość.
-Sorry.-powiedziałem zmarnowanym głosem.
-Ej,co się stało?
-Nic...
-Daj spokój,przecież widzę,że coś jest nie tak.
-Dobra powiem ci.-sorry Judith nie będę cię kryć.
-Judith ma chłopaka.-prychnął śmiechem.
-Aj jak te dzieci szybko rosną.-zaśmiał się.
-I to powód twojego smutku?
-Wiem,że to zabrzmi dziwnie,ale czuję się do dupy z tym,że moja siostra ma większe powodzenie uczuciowe w życiu i to w tak młodym wieku.
-Wiem co czujesz.-powiedział klepiąc mnie po ramieniu.
-W szkole też było mi ciężko patrzeć jak młodsi chodzą ze sobą za rękę a ja jestem totalnie sam.
-Dobra wychodzę na spacer.-powiedziałem.
-Tylko pamiętaj,uważaj na...
-Szwendacze,ludzi,zwierzęta,bla,bla,bla.Chyba wolałem jak się do mnie nie odzywałeś i nie udzielałeś mi tych wykładów.-zaśmiałem się.
Szedłem przez las coraz dalej,dalej i dalej. Nagle zza drzew wyłoniła się postać,która stanęła za mną przystawiając mi nóż do gardła, jednak momentalnie go odstawiła.Gdy się odwróciłem zobaczyłem
-Enid na litość boską!Chcesz abym zszedł na zawał?-powiedziałem żartobliwie.
-Hej.Sorka myślałam,że jesteś jednym ze zbawców,ale nikt od nich raczej nie ma tak długich włosów i kapelusza.-powiedziała.
Uśmiechnąłem się a w głębi duszy cieszyłem, ponieważ byłem pewny,że powie coś na temat mojego oka.
-Od kiedy się tu pałętasz?-spytałem.
-Zasadniczo od zawsze.Dzisiaj wyszłam około 3 godzin temu.A ciebie co sprowadza do „mojego lasu"?-zaśmiła się.
-Spaceruje sobie i  użalam się nad moim smutnym życiem.-powiedziałem.
-Od kiedy to Carl Grimes ma smutne życie?-powiedziała śmiejąc się.
Następnie zdjęła mi z głowy mój kapelusz.
-Ej!Oddawaj!-krzyknąłem,jednak ona nie zwracając na mnie uwagi pobiegła przed siebie.
Zacząłem ją gonić aż w końcu stanęła.
Momentalnie wyrwałem jej z rąk kapelusz i wsadziłem go na jego miejsce,którym była moja głowa.
-Czemu to zrobiłaś?-spytałem zdyszany.
-Żeby poprawić ci humor.-odpowiedziała uśmiechając się w moją stronę.
-Muszę ci przyznać,że udało ci się.-powiedziałem śmiejąc się.
-Wracajmy,robi się ciemno.-powiedziałem.
Nie to,że bałem się ciemności albo przebywaniem w nocy poza Alexandrią,ale nie chciałem mieć nieprzyjemności z rodziną.
-Niech ci będzie.-powiedziała,co bardzo dość mocno mnie zdziwiło.
Podczas powrotu do Alexandrii cały czas ze sobą rozmawialiśmy i żartowaliśmy,po czym rozeszliśmy się w strony naszych domów

Kiedyś zrozumiesz...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz