Rozdział 7 (77)

180 10 5
                                    

"Alea iacta est*"


"we all need that someone

who gets you like no one else

right when you need it the most

we all need a soul to rely on

a shoulder to cry on

a friend through the highs and the lows"

Alan Walker & Ava Max – Alone Pt. II



Trzy tygodnie wcześniej...

Trójka czarodziei szła właśnie przez gęsty las spowity ciemnością. Rzucili zaklęcie Lumos, które było jedynym źródłem światła w okolicy. Zdumiewające było to, że nawet w tych egipskich ciemnościach wiedzieli dokładnie, dokąd mają iść. Chwilę później zerwał się silny wiatr, przez który korony drzew głośno szumiały, nadając sytuacji grozy.

Czarodzieje przekroczyli barierę i las rozpłynął się. W jego miejsce ukazała się mała wioska, znana jako Dolina Godryka, która od niedawna pełniła funkcję siedziby Zakonu Feniksa. Po śmierci Voldemorta świat czarodziejów nadal nie był bezpiecznym miejscem. Wierni Śmierciożercy nie poddawali się i walczyli w imię Czarnego Pana. Świat pozbył się jednego szaleńca, a na jego miejsce stu innych powstało, dlatego Zakon miał pełne ręce roboty.

Ministerstwo oficjalnie współpracowało z organizacją Dumbledore'a, ale praktycznie wolało nie mieszać się i pozostawać z boku jedynie przypisując sobie ich zasługi. To był wyjątkowo burzliwy okres: Śmierciożercy nie próżnowali, a świat czarodziejów nadal nie miał swojego nowego Ministra. Można powiedzieć, że czarodzieje troszeczkę się pogubili. Oczywiście, kandydatów na nowego Ministra było wielu, ale żaden z nich nie był dostatecznie dobry na to stanowisko. Obawiano się, że może nie poradzić sobie z odpowiedzialnością, która na niego spadnie niczym grom z jasnego nieba.

Dumbledore już nie raz dostawał prośbę o pomoc z Ministerstwa. Nie raz także rozmawiał z politykami odnośnie do objęcia stanowiska Ministra, ale Albus nie był chętny. Właściwie zawsze grzecznie dziękował i mówił, że nie sprawdziłby się w tej roli, jednocześnie popierając kandydaturę Artura Weasleya.

Artur już nie raz wykazał się nerwami ze stali i jego praca w Zakonie nie budzi zastrzeżeń. Albus za wszelką cenę chciał mieć kogoś znajomego na tym stanowisku. W końcu najlepiej rządzi się z ukrycia.

Trójka czarodziei doszła do głównego budynku, który niczym mugolskie zabytki było bogato ozdobione. Od razu można było zorientować się, że jest to najważniejszy punkt w tej wiosce. Weszli do środka, gdzie już w holu spotkali się z krzątaniną wielu osób. Szybko skierowali się na piętro do pokoju 101, w którym mieli spotkanie. Blondyn zapukał i gdy usłyszał „wejść" nacisnął klamkę i cała trójka przekroczyła próg.

— Dzień dobry, panie dyrektorze. Panie Dumbledore. —Malfoy odezwał się na powitanie.

— Dzień dobry, Draco. Granger. Weasley. — opowiedział Severus, który siedział przy biurku. Hermiona i Ron kiwnęli głową na powitanie.

— Panna Granger, Pan Weasley i Pan Malfoy, jak dobrze was widzieć całych i zdrowych. — powiedział Dumbledore odwracając się od okna, w które jeszcze kilka sekund temu się wpatrywał.

Czarodzieje usiedli na krzesłach przy biurku, a Dumbledore zajął fotel, który stał nieco dalej. Severus nie ruszył się z miejsca. Pokój nie był duży. Był to gabinet Snape'a, więc był on dość surowo urządzony bez zbędnych ozdóbek. Zimny jak jego właściciel.

Harry Potter i Szept Ciemności (Trylogia Superheroes)Where stories live. Discover now