Rozdział 10 (80)

162 10 3
                                    

"Fas est et ab hoste doceri"


"I was so insatiable
Till the lights came on and the stories got old
Now there's no one here I know
And the city outside's not the same anymore"
Alan Walker & Ruben – Heading Home



Jęknęli cicho, gdy zostali brutalnie popchnięci na podłogę. Arawn otworzył oczy i ku jego zdziwieniu znajdowali się w jakimś pokoju, do którego przez okno wpadały promienie słońca. Przed nimi stali żniwiarze i uważnie się im przyglądali. Potrząsnął ramieniem brata i ten po chwili na niego spojrzał. Chwilę później obaj wpatrywali się wyczekująco na żniwiarzy.

— No więc? — zniecierpliwił się Gwyn. Próbował wstać, ale szybko został ponownie popchnięty na podłogę. Jęknął zirytowany, ale już nie próbował ponownie się podnieść.

Żniwiarze nie odezwali się, tylko patrzyli na nich z beznamiętną miną. Arawn rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym się znaleźli. Pod oknem znajdowała się kanapa. Na środku pokoju stał długi czarny stół z krzesłami. Jedna ze ścian była zapełniona regałami, które aż uginały się pod ciężarem znajdujących się na nich książkach. W rogu pokoju znajdował się kominek, a przy nim stały dwa fotele. Na ścianach znajdowały się obrazy – niektóre z nich przedstawiały wymyślne tortury, inne żywe krajobrazy. Poza tym szczegółem pokój można było uznać za zwykły salon.

Arawn powrócił wzrokiem do ich porywaczy. Ci nadal się nie poruszyli i nie spuszczali ich z oczu nawet na sekundę. Nagle do pomieszczenia wpadł mężczyzna, który prawie wywrócił się o próg. Zaklął cicho, próbując złapać równowagę. W ręku trzymał papierową torbę, która najprawdopodobniej wypełniona była jedzeniem z McDonald's. Można było wywnioskować to z loga, które się na nim znajdowało. Spojrzał zdezorientowany na znajdujących się na podłodze dwójkę nieznajomych. Żniwiarze popatrzyli z drwiną na nowoprzybyłego.

— Co tym razem? — spytał, wskazując na nich.

— Chcą się spotkać ze Śmiercią. — odparł jeden ze żniwiarzy z wyczuwalną kpiną.

Mężczyzna odgarnął swoje długie faliste włosy i odstawił torbę na stół.

— Mają szczęście, że właśnie przyniosłem jedzenie. — powiedział. — W takim razie gdzie jest Śmierć?

— Wkrótce do nas dołączy. Raczej nie będzie zadowolony, gdy cię tutaj zobaczy. — ponownie przemówił jeden ze żniwiarzy.

Mężczyzna pokręcił głową z rozbawieniem.

— Spokojnie, to wam się oberwie. Ja jestem na dobrej pozycji, póki dbam o jego głód. — brunet był pewny siebie.

— Tak, wiemy, że dbasz o jego głód. — prychnął znacząco żniwiarz.

W pokoju nastała cisza. Mężczyzna o falowanych włosach już się więcej nie odezwał. Usiadł przy stole i zaczął wyjmować z torebki zakupione jedzenie. Gwyn zmarszczył brwi, gdy zauważył, że były to hamburgery. Posłał pytające spojrzenie bratu, ale ten tylko wzruszył ramionami.

Arawn po kilku minach zaczął się irytować.

— Ile jeszcze mamy czekać?

— Tyle ile będzie trzeba.

Arawn westchnął ciężko. Oparł się plecami o ścianę za nimi i w ciszy wpatrywał się w mężczyznę, który rozłożył się wygodnie na krześle.

Minęło jeszcze kilka minut, nim do pomieszczenia weszła kolejna osoba. Żniwiarze wyprostowali się jeszcze bardziej i jakby zamarli. Mężczyzna przy stole nic sobie z tego nie robił.

Harry Potter i Szept Ciemności (Trylogia Superheroes)Where stories live. Discover now