Rozdział 5 (75)

224 14 3
                                    

"Anomaliae"





I swear it even in my sleep I hear it like the memory of everything we used to beYou played for me(Play – Alan Walker, K-391, Tungevaag, Mangoo)





Nie spodziewałem się, że moi przyjaciele będą w tak dobrej komitywie z największym moim wrogiem z czasów szkolnych. Draco Malfoy, który teraz uważnie mnie obserwuje, zdołał przekonać Gryfonów do siebie. Co takiego masz w sobie, że Ci ulegli? Modna fryzura i bogactwo to nie wszystko. Tak więc... co takiego ma Draco Malfoy czego nie mam ja?


— ... Harry! — usłyszałem nagle. — Harry, do cholery!


— Co? — spojrzałem Hermionę, która chyba mówiła coś do mnie od dłuższej chwili, ale nie słuchałem jej.


— Wiesz, o czym mówię?


— Nie, nie bardzo. Zamyśliłem się. — przyznałem się do winy.


Hermiona westchnęła.


— Pomożemy Ci, ale musimy wiedzieć wszystko. Wszystko, Harry!


— Rozumiem. Postaram się wam wszystko wyjaśnić. — Oczywiście, w granicach rozsądku, pomyślałem. Przyjrzałem się ich twarzom. Nie byłem pewny czy mi uwierzyli, ale sprawiali wrażenie zadowolonych. Pewnie liczą, że teraz odsłonię wszystkie karty. O nie, moi drodzy. Zawsze pozostawiam asa w rękawie.


— No więc... czekamy — Malfoy usiadł przy stole.


Znajdowaliśmy w jednym z tych zaniedbanych hoteli, który posłużył moim przyjaciołom jako baza. A przynajmniej tyle mi powiedzieli. Dawkują informację. Nie są wcale tacy głupi jak myślałem. Potrzebuję, aby przestali się kontrolować. W końcu kiedyś się zapomną i może wtedy dowiem czegoś wartościowego. Oby szybciej niż później. Mam na głowie nieprzytomnego Gabriela w hotelu, w którym wraz z moim współpracownikiem zorganizowaliśmy sobie centrum operacji.


Ron wraz z Hermioną siedzieli po drugiej stronie pokoju na kanapie i także wpatrywali się we mnie, oczekując, że zacznę mówić.


— Nie wiem, od czego mam zacząć. — stwierdziłem.

— Może od początku? — blondyn posłał mi złośliwy uśmieszek.


Od początku... czyli od czego? Muszę bardzo umiejętnie omijać niektóre tematy.


— Jasne. — uśmiechnąłem się do Ślizgona. — Od początku... W dużym skrócie. Magia Żywiołów to niezwykle delikatna magia, z którą lepiej nie zadzierać. Rządzi się swoimi prawami. Wielu myśli, że nie ma ograniczeń. No cóż, mylą się. Jak każda magia ma swoje wady i zalety. Korzystanie z niej jest niezwykle trudne do opanowania. Już nie wspominając całego testu żywiołów. — popatrzyłem na Rona i Hermionę. — Pamiętacie, jak to przechodziłem i z czym musiałem się zmierzyć. — pokiwali głowami. — Rada Żywiołów stara się panować nad czarodziejami ze zdolnością do używania tej pierwotnej magii. Tak, Magia Żywiołów to najstarsza magia, jaką świat pamięta. Aleksander uważa, że tylko wybrani mogą mieć do niej dostęp, dlatego niewielu w ogóle wie, że taka magia istnieje. Sami magowie żywiołów nie rozpowiadają na prawo i na lewo, że posiadają ten niezwykły dar. I liczę na to samo z waszej strony. Wolałbym, aby to, czego dowiecie się, pozostało między nami. Zarówno dla waszego dobra, jak i mojego. Nie powinien opowiadać wam o Magii Żywiołów. Dlatego, Hermiono, Ronie, nie mówiłem zbyt wiele i starałem się utrzymać to w tajemnicy. Jednak pewne wydarzenia zmusiły mnie do tej opowieści. Pewnie zastanawiacie się, gdzie byłem po ostatecznej bitwie. Tego wam nie powiem. — Malfoy prychnął. — Nie powiem, ponieważ nie wiem. Mam wielką dziurę w pamięci. Od pewnego czasu nie panuję nad sobą i mam tylko takie momenty świadomości, gdzie jestem prawdziwym sobą. Staram się walczyć, ale... mroczna magia jest silniejsza. Nie wiem, jak do tego doszło, ani jak mam sobie z tym poradzić. Liczę na waszą pomoc. Nie jestem sobą. Jestem zmęczony i przerażony tym, co być może zrobię jutro.

Harry Potter i Szept Ciemności (Trylogia Superheroes)Where stories live. Discover now