DO TRZECH RAZY ŚMIERĆ -19-

167 9 1
                                    

- Kurwa Hoseok, gdzie my do jasnej anielki jesteśmy? - rzekł Namjoon stanowczo do biegnącego przyjaciela

- W lesie? Namjoon nie dobijaj mnie, i tak mamy przesrane- westchnął Hobi czując jak zimny pot oblewa jego ciało

Nadal biegli próbując odnaleźć drogę powrotną. Hobi wiedział że Namjoon czasami ma nierówno pod sufitem ale żeby biec za tym popaprańcem sam, to trzeba już być debilem. Nie mógł przyjaciela zostawić samego nie wiedząc do czego zdolny jest ten człowiek, nie wybaczyłby sobie gdyby coś mu się stało. Przecież Jin hyung by go zabił co gorsza popadłby w depresje....

Jungkook

- Kookie boli- zaskomlał starszy- tak bardzo...

- Kochanie wszystko będzie wporządku- ucałował delikatnie usta chłopaka- wrócimy i się Tobą zaopiekuję, tak?- spojrzał w zaszklone oczy szaro-włosego

- K-kookie...Min coś za długo nie wraca. Martwię się o tego gamonia. Co jeśli coś się stało? - mówił próbując stanąć na proste nogi

- Tae'ś nie ruszaj się. Rana się otworzy i będzie bardziej boleć.

- Ale nie możemy Yoona zostawić, proszę...- chwycił za materiał bluzy młodszego

- Nie możesz się ruszać skarbie.- rzekł z troską w głosie

- To mnie weź na barana. Ja muszę wiedzieć co z hyungiem, zrozum to.

Jeon chwile myślał, stawiając na pierwszym miejscu oczywiście bezpieczeństwo Kim'a ale sam wiedział że młodszy ma rację. Bez namysłu wziął Taehyunga za nogi i wyszedł z domu.

- Zgadzam się tylko dlatego że Cię kocham i muszę wkońcu przyprowadzić Jiminowi Yoongiego całego i zdrowego- uśmiechnął się ukazując królicze ząbki.

Minuty mijały i dlużyły się jak godzina lekcyjna na którą każdy czeka aż dobiegnie końca. Oboje rozglądali się próbując wyłapać wzorkiem chodź jednego przyjaciela. Z każdą minutą ich nadzieja malała a brak sił dawaj w swe znaki, a zwłaszcza dla Jeona niosącego Kim'a.

- K-kookie- jego głos się załamał a po policzkach leciały łzy

- Już spokojnie kochanie, znajdziemy go obiecuję- stanął na chwile aby skupić całą swoją uwagę na obraz przed sobą. Dostrzegł dwie rozmazane sylwetki widocznie się o coś kłócące, ich głosy mieszały się nawzajem powodując bolesny dźwięk dla uszu dwojga stojących nie daleko chłopaków.

- To Yoongi!- krzyknął cicho wycierając łzy- a ten drugi....Cholera!! Kookie, to ten zjeb- wskazał palcem schodząc z ramion chłopaka co było potwornym błędem. Momentalnie poczuł przeszywający całe ciało ból, upadł na ziemie chwytając się za niezdranie zabandarzowaną łydke.

- Tae kurwa mówiłem ci coś- spojrzał przelotnie na chłopaka wiedząc że nie może teraz spuścić wzroku z Yoona.

Obserwował wszystkie ruchy swojego przyjaciela i tego psychola. Wiedział że jak się wtrąci, może zepsuć plan Mina... Jeżeli wogóle go ma- mam taką nadzieje- mruknął do siebie.

Po chwili akcja sie rozwinęła, Yoongi stał nieruchomo pod drzewam, wyglądał jakby czekał na ostateczny cios i śmierć.

- Kurwa Yoongi co ty robisz? Dlaczego stoisz i nic nie działasz? Chyba nie chcesz...- nie dokończył rzuczając się do biegu w stronę starszego. Nie mógł bezczynnie stać i patrzeć jak przyjaciel daje sie zabić. Co to to nie.

Biegł ile sił w nogach modląc się aby zdążyć.

1...- usłyszał,

2...- cholera, biegnij szybiej Jeon. Chodzenie na siłkę powinno się na coś przydać.

𝓨𝓸𝓾'𝓵𝓵 𝓫𝓮 𝓶𝓲𝓷𝓮 ~ 𝓨𝓸𝓸𝓷𝓶𝓲𝓷Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz