Malik był nieco zszokowany wyznaniem swojego przyjaciela.
"Ale jak to pozamykać? "-wyburczał kiedy Altaïr trzymał swoją dłoń na ustach Rafiqa, zasłaniając je, ten zaś szybko ją strzepnął.-Zabieraj tego czteropalcowego badyla -Warknął Al-Sayf.
Podszedł do okiennic i pozamykał wszystkie na cztery spusty, zakrył zasłonami, drzwi zatrzasnął i parę razy sprawdzał czy napewno dobrze je zakluczył, aby La'Ahad nie miał się do czego dowalić, lecz ten o dziwo nic nie mówił, stał cicho na środku pokoju cały ubrudzony krwią i bacznie obserwował to, co robi gospodarz.
Czasami odnosił wrażenie, że głęboko brązowe oczy asasyna, lśnią złotym blaskiem, szczególnie kiedy pomieszczenie, w którym się znajduje jest ciemne i słabo oświetlone. Było to dziwne, ale z drugiej strony tajemnicze i całkiem ładne.-Zamknąłem wszystko tak jak kazałeś, sprawdzałem kilkanaście razy czy każde pojedyńcze okno jest zakryte i czy drzwi są zablokowane... Powiesz mi w końcu, o co ci chodzi? Czego się dowiedziałeś? -zapytał Malik, opierając się o ścianę.
Altaïr zdjął swój kaptur i ukazał swoją twarz w całej okazałości, poprawił krótkie brązowe włosy i podrapał się po swoim ciemnym policzku.
Westchnął i oparł się o drewniane biurko, krzyżując ramiona.-Płyną na Cypr - odezwał się w końcu po długim milczeniu.
-Na Cypr?
-Mhm -pokiwał głową. -Do Limassol. Od czasu naszej misji w Świątyni... -ugryzł się szybko w język, wiedział jak bardzo drażliwy jest temat Świątyni Salomona dla Rafiqa, który wlepiał swoje jasnobrązowe oczy w swojego rozmówcę, lekko się przy tym marszcząc na słowo "Świątynia".
-Sam dokładnie wiesz gdzie. Robert zaczął być przezornie ostrożny -kontynuował, dokładnie obserwując mężczyznę pod ścianą, skupiając się głównie na jego twarzy -Kazał wszystkim zwiększyć liczbę strażników, co pewnie zdążyłeś zauważyć. Na Cyprze jest ich zatrzęsienie.
-Do rzeczy -burknął Rafiq.
-Mają tam swoje archiwum -na te słowa Malik wytrzeszczył oczy -Jestem na dziewięćdziesiąt procent pewien, że to właśnie tam jest jeden z fragmentów Rajskiego Jabłka. Chce tam wyruszyć i to jak najszybciej.
-Co... -zmarszczył swoje czarne brwi. -Chcesz wyruszyć na Cypr aby samemu walczyć z całą hordą templariuszy? Z całym szacunkiem Altaïr, ale nie ma takiej opcji, to jest zbyt niebezpieczne... Postaram się skontaktować z naszymi ludźmi na Cyprze, oni lepiej znają sytuację, wtedy odpowiednio się przygotujemy -zaoferował Al-Sayf i lekko się uśmiechnął, rządek białych zębów kontrastował z jego ciemniejszą karnacją.
-I zdejmij ten zakrwawiony strój, wypierze się go.Asasyn zdjął swoje zakrwawione szaty i podał je swojemu towarzyszowi. Został tylko w bieliźnie. Malik zniknął za drewnianym łukiem, po chwili można było usłyszeć plusk wody i szorowanie.
"I to wszystko jedną ręką... " pomyślał i usadowił się na niskim drewnianym łóżku gościnnym, niedaleko półek z książkami.Oparł swoją głowę o ścianę i zamknął oczy, okrywając się po części grubym czerwonym kocem.
Podobało mu się tu, było ciepło i przytulnie, wiele się zmieniło od jego ostatniej wizyty, nawet sam Malik się zmienił, stał się bardziej... Przyjazny i otwarty no i więcej gadał, o wiele więcej.
Altaïr bardziej zapamiętał go jako cichego skurwysyna, jak śmiał go określać. Uśmiechnął się sam do siebie na to wspomnienie.
Pamiętał jak razem trenowali, rywalizowali, docinali sobie, zakładali się kto bardziej zaimponuje ich nauczycielowi. To było coś niesamowitego, lecz kiedy La'Ahad został mianowany Mistrzem Asasynów, Malik oddalał się od niego z dnia na dzień... Gwoździem do trumny okazała się Świątynia Salomona, która stała się kulą u nogi dla Rafiqa.-Wyschnie do jutra -odezwał się głos, który natychmiast wyrwał asasyna ze swoich rozmyślań.
Spojrzał na mężczyznę stojącego w przejściu.-Dziękuję - uśmiechnął się troszeczkę szerzej.
Gospodarz podszedł do biurka i usiadł na krześle, zaczął grzebać w szufladach i po chwili wyciągnął dosyć porządny rulon pergaminu, delikatnie położył go na blacie i rozwinął. Al-Sayf chwycił swoje śnieżnobiałe gęsie pióro i zamoczył je w czarnym tuszu, aby po chwili zacząć znowu coś skrobać na powierzchni wielkiej karty.
To nie tak, że miał coś do załatwienia, nie... Chciał po prostu odwrócić swoją uwagę od Altaïr'a. Przed wejściem do łaźni, kątem oka mógł dostrzec jego wyrzeźbioną klatkę piersiową, która była pokryta różnymi bliznami, jedne były bardziej widoczne, lecz większość stanowiły malutkie spoiny, które powstały w wyniku draśnięć mieczem, ledwo widoczne.
Musiał się powstrzymać, nie mógł wlepiać się w obraz, jak to sam określił, boskiego torsu swojego kompana, mimo że bardzo tego chciał. Nie wiedział co go napadło, dlaczego tak bardzo chciał się zbliżyć do asasyna, kiedy jego umysł chciał pozostać na dystans...Malik spojrzał na drewniane łóżko, spał, mógł dostrzec tylko lekko unoszący się czerwony koc. Uśmiechnął się lekko.
Wiedział, że La'Ahad najprawdopodobniej niedługo wyruszy w kolejną podróż, być może do Damaszku, albo ma wcześniej wspomniany Cypr, kto wie?"Dobranoc. Mistrzu "wyszeptał cicho pod nosem, tak aby ten nie usłyszał jak go nazwał. Al-Sayf nigdy by otwarcie nie nazwał go mistrzem, nigdy. Uważał, że jest zbyt arogancki i samolubny aby nosić taki tytuł, jednakże i on się zmienił. Zmężniał i stał się przykładowym liderem, całe bractwo powinno się nim inspirować.
Schował swoje gęsie pióro, to nad czym pracował dla od ciągnięcia uwagi, okazało się zarysem mapy Limassol na Cyprze.
Pośpiesznie zwinął pergamin w rulon i schował, zawijając wstęgą.
Stwierdząc, że dokończy jutro, udał się na spoczynek.Nazajutrz przez szczeliny okiennic i materiał zasłon, do ciemnego pokoju wpadało jasne słoneczne światło. Nagle cały pokój został nim wypełniony, rozświetlając każdy najciemniejszy zakątek pomieszczenia.
Altaïr poczuł na swoich powiekach blask i ciepło, co szybko zaowocowało jego przedwczesną pobudką. Powoli usiadł na łóżku i przetarł zaspane oczy, ziewnął i mocno się przeciągnął, mógł usłyszeć delikatny trzask kości, to go zawsze przyprawiało o dreszcze...
-Ranny ptaszek się w tobie obudził czy co? -zapytał zaspanym głosem, podnosząc wzrok za swojego przyjaciela, który w geście odpowiedzi, rzucił mu już suche szaty.
La'Ahad bez wahania ubrał się i poprawił kaptur, nie założył go.
Zmarszczył oczy i pstryknął palcami przed twarzą Malika, który w ciszy i pośpiechu nakrywał do śniadania.-Ah! Wybacz, nie chciałem cię przedwcześnie obudzić -uśmiechnął się w stronę asasyna i postawił miskę z Shakshuką.
-Zrobiłem śniadanie, jest jeszcze hummus, jakbyś chciał.La'Ahad spojrzał na zastawiony stół, jego uwagę głównie przykuła wcześniej wspomniana Shakshuka.
Było to danie głównie gotowane na patelni, jednak Malik wybrał miski, składa się z pomidorów, papryki, cebuli przyprawionej kuminem oraz ugotowane jajka na patelni, zanurzone w tym cudownie wyglądającym roztworze.
Na stole były również różnorakie sałatki owocowe lub warzywne, do wyboru do koloru, oraz sok pomarańczowy w mosiężnych zdobionych szklankach.
Altaïr dołączył do swojego towarzysza, aby wspólnie zjedli posiłek.
"Nie pamiętam kiedy ostatni raz jadłem z nim przy jednym stole... " pomyślał i wziął kęs swojej porcji.-Musimy iść dzisiaj na targ, mam trochę rzeczy do kupienia a dodatkowe ręce do pomocy się przydadzą -uśmiechnął się Al-Sayf i wziął potężny lyk pomarańczowego napoju.
-Dobrze. Sam chętnie się zaopatrzę w nowy miecz.
![](https://img.wattpad.com/cover/210494447-288-k34438.jpg)
CZYTASZ
Blades and Blood // Altmal [ZAKOŃCZONE]
FanfictionMistrz asasynów Altaïr wyrusza do Jerozolimy aby sprostać Templariuszom i powstrzymać zakon, wypełniając swoje postanowienie. Zatrzymuje się u swojego przyjaciela Malika. Podczas wspólnie spędzanego czasu dwóch asasynów coraz bardziej zaczyna się zb...