-Gdzie on jest do cholery?! -wydarł się Abbas i wbił wzrok w Malika, który stał w przerażeniu pod ścianą, wbijając oczy w rozwścieczonego asasyna.
-Abbasie... Proszę uspokój się -zaczął Rafiq.
Wojownik zmarszczył się i ruszył w jego stronę, chwycił Al-Sayfa za szyję i ścisnął ją, uniósł go lekko nad ziemią i przybił do ściany.
Kartograf chwycił silne ramię swojego brata z zakonu i ścisnął je mocno, próbując wydostać się z morderczego uścisku.
Zacharczał, starając się chwycić chociaż odrobinę powietrza.-Posłuchaj mnie jednoręki gnojku. Wiem, że ty wiesz, gdzie jest Altaïr, chroniąc jego dupę, będę torturować twoją więc zastanów się. Mówię ci, grzecznie i kulturalnie że chce z nim tylko porozmawiać, nic więcej -wyszczerzył się, pokazując swoje zęby w perfidnym uśmiechu, obserwując jak Malik walczy o życie.
-Więc?-C... Cypr -wycharczał -Jest na Cyprze
Abbas uniósł brwi ze zdumienia, Cypr... No jasne! Ścisnął jego gardło trochę mocniej, dla zabawy, aby po chwili wypuścić Rafiqa.
Kartograf upadł na kolana i zaczął mocno kaszleć, jego gardło bolało niemiłosiernie, ale co najważniejsze to fakt, że mógł oddychać. Wziął kilkanaście zachłannych głębokich oddechów, masując w międzyczasie delikatnie szyję. Podniósł wzrok na Abbasa, który chodził z kąta w kąt, wyraźnie uradowany z informacji którą Malik mu przekazał.-Mistrz dowie się o tym -zagroził na co ten rzucił się na niego i przystawił nóż do gardła kierownikowi Biura.
-Al-Mualim się nie dowie o tym, nikt się nie dowie, będziesz siedzieć cichutko jak mysz pod miotłą, inaczej cię zapierdole jak kundla, rozumiesz?! -warknął.
Abbas wstał i schował swoje ostrze do skórzanej sakwy.
Kartograf był przerażony, każdy by był. To nie był ten sam asasyn, którego poznał na szkoleniu, to był zupełnie ktoś inny... Wiedział jednak, że Sofian go nie zabije, zhańbił by swoje imię, zostałby wydalony z zakonu a tego by nie przeżył. Al-Sayf kaszlnął mocniej i potarł gardło ponownie.-Wkurwiłeś mnie Malik. Bronisz tego skurwysyna, to on zabrał ci szansę na stanie się asasynem! To on zabił ci brata! -obrócił się na co Rafiq szybko go spoliczkował, impulsywnie.
-Nigdy, przenigdy nie wspominaj o moim bracie -splunął mu pod nogi.
Abbas uniósł wzrok i rzucił się na bezbronnego kierownika, wiedział że ma przewagę, on miał oba sprawne ramiona, które wykorzystał do obijania twarzy rysownika, ten zaś starał zakryć się przed mocnymi ciosami asasyna, jednak wszystko na próżno, czuł jak po jego twarzy zaczyna spływać ciepła ciecz, delikatnie zdobiąc karmazynowym kolorem jego ciemne policzki.
Malik zamknął oczy, nie miał już siły, nie chciał się bronić, poddał się, wsłuchiwał się tylko w wyzwiska Abbasa pod jego adresem.
Poczuł jak ciosy ustały, delikatnie otworzył oczy i stęknął z bólu, wojownik spoglądał na niego a po chwili udał się do wyjścia, zostawiając zmasakrowanego Rafiqa na kamiennym pawimencie, otoczonego we własnej krwi.
Kartograf nie miał siły się podnieść, jego wizja była rozmazana, ledwo ruszył głową.-Altaïr... -wyszeptał bezsilnie i po chwili, stracił przytomność.
*******
Obudził się po kilku godzinach, ból rozsadzał mu czaszkę niczym młot pneumatyczny na najwyższych obrotach. Delikatnie się podniósł, na co stęknął. Rozejrzał się dookoła, zauważył swoje szaty w drewnianej misce w końcu pokoju, dostrzegł również zapalone kadzidło na jego biurku oraz lampy oliwne, które swoim jasnym płomieniem dawały subtelne uczucie ciepła.
Usłyszał czyjeś kroki, na co przeszedł go dreszcz, czy to znowu Abbas?-Witaj Maliku -odezwał się ciepły i kojący głos. Altaïr! Rafiq uniósł wzrok i dostrzegł stojącego nad nim asasyna.
La'Ahad przykucnął przy nim i chwycił szmatę z misy z ciepłą wodą, wykręcił ją i najdelikatniej jak tylko potrafił, wytarł resztki krwi z twarzy poszkodowanego. Odłożył kawałek materiału do miski, na co woda lekko się zaczerwieniła, odstawił ją w bezpieczne miejsce.
Rafiq obserwował go, jak łagodne są jego ruchy, robił to wszystko powoli, tak aby go nie skrzywdzić.
Wyciągnął rękę w jego stronę i chwycił ją powoli, muskając palce wojownika, na co ten uśmiechnął się.
Kartograf przysunął się do swojego opiekuna, mimo nie miłosiernego bólu, miał nadzieję że niedługo ustanie.Czuł jego ciepły oddech, bicie serca, wszystko, to było coś niesamowitego że ktoś taki jak Altaïr, ktoś tak waleczny i dostojny, może być również taki... Subtelny.
Malik dotknął swoimi ustami warg asasyna, nie mógł się powstrzymać, pragnął tego od kiedy tylko Syryjczyk wyruszył do Limassol, brakowało mu tego, brakowało mu... Jego.
Odsunął się od niego i spojrzał na mężczyznę, który wyszczerzył się jak kretyn.-Widzę, że się za mną stęskniłeś kochany -mruknął i ucałował dłoń Rafiqa. Była taka... Drobna.
-Wróciłem jak najszybciej się dało do Jerozolimy, czułem że coś się dzieje... Kto ci to zrobił najdroższy? -zapytał La'Ahad z przejęciem w głosie, dostrzegł również całkiem ciekawą rzecz, natomiast Al-Sayf cały czas, nosił od niego rubinowy naszyjnik, nie zdjął go.-Abbas... -westchnął Malik, czuł się okropnie że dał się sponiewierać, że się nie bronił... Czuł się słaby.
-A to skurwiel... Dorwę go i obetnę mu rączki i wyrwę jęzor -warknął asasyn i wstał, na co kartograf szybko złapał go za ramię, ignorując wszelki ból.
-Nie, proszę... Będzie tylko gorzej
-Nie możemy pozwolić mu na taką samowolkę! Następnym razem cię zabije
-Nie będzie następnego razu -wystękał Al-Sayf. -Proszę... Zostań ze mną
Altaïr przyglądał się mu, jak ten robi dla niego miejsce i poprawia poduszkę, uśmiechając się słabo.
Asasyn przystał na tą ofertę, odpiął pas i rozbroił się, był przyszykowany na wszelki wypadek gdyby Abbas postawił tutaj swoją nogę, zdjął buty oraz szaty.
Rafiq obserwował go uważnie, nie mógł napatrzeć się na jego ciało, było zbyt idealne.
La'Ahad wgramolił się pod koc i ułożył się koło Malika, ten zaś instynktownie wtulił się w niego. Czuł się bezpiecznie, wiedział że nic mu się teraz nie stanie, nie kiedy obok niego czuwa najlepszy wojownik z całego zakonu.
Zamknął oczy, czując jak wojownik całuje delikatnie jego głowę.-Śpij, musisz wypocząć i zregenerować siły -wyszeptał do kierownika Biura i przejechał dłonią po jego ciemnobrązowych włosach.
Altaïr kochał go, kochał ponad wszystko, chciał go chronić przed wszelkim złem tego świata, pragnął codziennie budzić się rano koło niego.
Gdyby mógł, zrobiłby z Abbasa miazgę, pokazałby gdzie jego miejsce... Ale takim zachowaniem, mógłby stracić Malika, a tego by nie przeżył.
CZYTASZ
Blades and Blood // Altmal [ZAKOŃCZONE]
FanfictionMistrz asasynów Altaïr wyrusza do Jerozolimy aby sprostać Templariuszom i powstrzymać zakon, wypełniając swoje postanowienie. Zatrzymuje się u swojego przyjaciela Malika. Podczas wspólnie spędzanego czasu dwóch asasynów coraz bardziej zaczyna się zb...