Jungkook cały dzień spędził nad dopracowaniem swojego ścigacza. Miał bzika na punkcie motorów, chociaż samochody też lubił to lepiej się czuł na dwukołowym koniu. To miał być jego pierwszy wyścig w Seulu.
Wsiadł na swój niebieski skarb i po drugiej trzydzieści był już na miejscu. Przecież musiał się spóźnić. Każdy musiał widzieć jego osobę.Ludzie patrzyli na niego z podziwem, a inni z zazdrością lub złością. Wiedzieli do jakiej rodziny należy i wiedzieli, że muszą się z nim liczyć.
Rozmówca Kooka stał już na starcie. Dzisiejszy wyścig toczył się o wyjątkową nagrodę znaną jedynie bukmacherowi.Jeon ustał na lini startu, a wokół niego już pojawiły się półnagie dziewczyny. Obmacał każdą, chociaż dla niego najważniejsza była droga. Spojrzał się w końcu na rywala i uśmiechnął pogardliwie.
Po wystrzale wszyscy wystartowali. Ścigacze ruszyły, a w drugiej turze samochody. Maszyny wchodziły w zakręty z piskiem opon.
Do końca pozostały jedynie dwie proste, a rywal Jeona specjalnie zwolnił.Jungkook nie był głupi. Wiedział co tamten planuje. Prychnął pod nosem i jechał spokojnie dalej, aby nie dać po sobie poznać, że go rozgryzł. A przynajmniej tak mu się wydawało.
Mężczyzna po chwili przyspieszył, a jego oczy błysnęły zza szybki kasku. Prowokował go. Sprawnie wyminął kilka samochodów uważając przy tym by nie został wyrzucony z trasy przez jedną z maszyn.
Kookowi się nie śpieszyło. Jechał swoim tempem, wiedząc że tamten dłużej tak nie wytrzyma. Wyprzedzał go o dziesięć metrów, jednak kiedy pozostało ich sto do mety, Jeon skulił się bardziej i przyspieszył, mijając go i zatrzymując się przy stopach widowni.
Wszyscy zaczęli wiwatować. Dookoła słychać było gwizdy. Po chwili na metę dotarł jego rywal. Zdjął kask i podszedł do niego gratulując.
-Miejsce zróbcie!- bukmacher prowadził za sobą drobnego na pozór chłopaka o różowych włosach. - Twoja nagroda Jeon.
- To? - Wskazał na chłopca z pogardą. - Możesz go sobie wziąć. - Odwrócił się i już miał odchodzić...
-W takim razie dajcie pistolet.- po tłumie rozeszły się szepty.
"Jeon każe go zabić?"
"Nie wygląda na takiego..."- Czekaj! - Podszedł do nich na nowo. Może i był w gangu, może i był złodziejem ale na pewno nie był zabójcą.- Biorę go.
W Seulu wyścigi przebiegały na całkowicie innych zasadach niż w Ameryce. Tu postronny świadek wszystkich zdarzeń był zabijany. Różowowłosy godząc się na to wszystko nie miał pojęcia, że może stracić życie gdyby Jeon jednak go nie chciał.
-Jesteś pewny? - grubszy facet nadal trzymał chłopaka , który zdawał się być przestraszony.- Jak go weźmiesz to jest twój. Odpowiadasz za niego.
- Biorę go. - Złapał go za rękaw i pociągnął.
Ludzie przyglądali się dwójce, a różowowłosy spojrzał na wysokiego mężczyznę w skórzanej kurtce.
-Psy maja cynk! Spieprzać! - krzyknął ktoś.
- Kurwa! - Wsiadł na motor i już miał odjechać ale przecież ten różowy nie może tu zostać. Pobiegł po niego i posadził na motor. - Trzymaj się! - Krzyknął i ruszył przed siebie.
Park uśmiechnął się pod nosem i mocno złapał czarnowłosego. Nie do końca wiedział co go czeka jednak postanowił się nie wychylać.
Jeon sprawnie pokonywał kolejne ulice pustego Seulu, na zakrętach prawie będąc na ziemii aż podjechał pod garaż i zaparkował łapiąc za ramię chłopaka i zaczynając biec do schodów, które prowadziły na górę na dach.
Park przestraszył się nie wiedząc co planuje czarnowłosy. Pomimo wszystko i tak szedł za nim.
Z dachu przeskoczyli na sąsiedni, widząc kontem oka policję, która wchodziła na parking. Otworzył klapę i wskazał by różowowłosy po cichu zszedł po drabinie.
Różowowłosy zaskakująco dobrze i przede wszystkim cicho poradził sobie z pokonaniem całej drogi.
Wyszli po chwili na zewnątrz i jakby nigdy nic Jeon poszedł w swoim kierunku, poprawiając kurtkę.
W pewnym momencie Park specjalnie się potknął by wybadać grunt. W końcu musiał mniej więcej wiedzieć co go czeka.
Odwrócił się i spojrzał na niego.
- Nie rób scen, wstawaj.-Nie każdy jest jak autostrada i ma nogi jak słupy.- głos Jimina w ogóle nie pasował do jego dziecięcej wręcz urody. Czasami ludzie nie dawali mu nawet siedemnastu lat, a w rzeczywistości miał ich dwadzieścia sześć. Ustał dumnie przed wysokim chłopakiem i otrząsnął z piasku małe dłonie.
- To jak już jesteś wolny, to możesz iść w swoją stronę. I nie pokazuj się na wyścigach. Cześć.
-Dzięki kurwa! A zaproszenie na mój pogrzeb też chcesz?!- usiadł na schodki. Młodszy widocznie nie rozumiał zasad gry.
- Pogrzeb? Właśnie Cię od niego uratowałem. - Powiedział spokojnie i oparł się o ścianę.
-A teraz każesz iść. To jedno i to samo. - wzruszył ramionami. Z jednej strony był kurewsko wściekły bo nawet gdyby się wyprowadził to by go znaleźli, a z drugiej to było jego jebane zadanie.
- Więc co proponujesz nagrodo?
-Jak mnie nie chcesz mieć na sumieniu Autostrado to mnie lepiej zabierz do siebie. I nakarm. Te szmaty chyba myślą, że jak jestem niski to i jem jak myszka. - wstał i spojrzał mu prosto w oczy. Te czarne diabelskie węgliki, których ludzie tak się bali.
Jego oczy były obojętne. Nie pokazywały żadnych emocji. Może dlatego ludzie zawsze bali się w nie patrzeć. Ale nie Jimin. Jimin się nie bał.
- Więc zapraszam nagrodo. Nakarmię Cię, ale nie myśl, że będziesz u mnie za darmo.-Ta? A co chcesz w zamian? - w brązowych oczach tańczyły chochliki. - Bo powiem ci, że za wiele to ja nie mam.
Motocyklista wyprostował się i zlustrował go z góry na dół, przygryzając warge.
- Masz więcej niż myślisz. - I ruszył przed siebie.-Co to niby miało znaczyć?!- przez chwilę musiał biec by w końcu zrównać z nim krok. Jak on sobie myśli, że dotknie go chociaż palcem bez jego zgody to się grubo mylił.
- Myśl sobie co chcesz nagrodo. - Włożył zamarznięte dłonie w kieszenie i po godzinie dotarli do małej kawalerki. - Możesz spać tu. - Wskazał na podłogę przy łóżku.
-Nie jestem psem.- fuknął na niego i ruszył w stronę dużej szafy z której wyjął ogromną czarną bluzę i szybko przeciągnął ją przez głowę.
- Jak wolisz spać na dworze, to proszę bardzo. - Zdjął kurtkę i walnął się na kanapę, kładąc ręce pod głową, przez co uwydatniły się jego bicepsy.
-Dupek.- mruknął Jimin i wskoczył na parapet. Rozłożył przed siebie nogi i oparł się plecami o kawałek ściany. Wcisnął czarne słuchawki do uszu i włączył swoją ulubioną listę. Nie spał. Obserwował. W pewnym momencie zrzucił ze stóp adidasy i schował stopy pod zniszczonym kocem. Trochę się to jego życie pokomplikowało.
---------------------------------------------
Jak wam mija weekend skarby?
Pamiętajcie dbać o siebie i pić dużo herbatki ❤️
CZYTASZ
Leather Jacket || Jikook
FanfictionCzy policjant i gangster mogą sobie zaufać? Czy może połączyć ich coś więcej niż tylko nienawiść? Czyli gdzie Kook bierze udział w nielegalnych wyścigach, a Jimin jest jego wygraną.