Lollipop

821 75 46
                                    

Długo nie trzeba było, żeby zasnął, mając gdzieś obecność mężczyzny.

Różowowłosy pół nocy myszkował po małym mieszkaniu jednak jedyne co znalazł to wycinek z gazety o napadzie. Wymknął się cicho z jego domu przez okno by spotkać się ze swoim znajomym. Kiedy wszystko z nim wyjaśnił wrócił tą samą drogą. Zmęczony zasnął na parapecie,  skulony niczym kotek, do którego było mu daleko.

Jeon obudził się dopiero w południe, pierwsze co robiąc to wyjmujac piwo z lodówki i idąc się umyć do łazienki. Wyszedł spod prysznica opasany tylko ręcznikiem i usiadł na sofie, popijając wcześniej wyjęty alkohol.

-Ubierz się zboczeńcu.- pulchne wargi poruszały się pomimo tego, że ich właściciel miał zamknięte oczy. Jimin znał jedynie, skrót jego imienia. Za to czarnowłosy nie znał nawet jego wieku, a o imieniu nie było nawet mowy.

- Jestem u siebie. - Spojrzał na niego, dopijając alkohol. - Nie mam nic do jedzenia, idź do sklepu.

-Sam sobie idź. Nie jestem twoją służącą. - zeskoczył z parapetu. Schował w rękawach poranione kostki po nocnej rozmowie.

- Co ci się stało? Robili ci coś?

Przekrzywił głowę na bok przez co różowe kosmyki opadły na jego twarz.- A co? Martwisz się, że ty nie będziesz mógł? - jego natura była taka, że nie potrafił trzymać języka za zębami. W pracy się to przydawało. Teraz mogło mu zaszkodzić.

- Mogę robić z Tobą co tylko chce... - Podniósł się i złapał go mocno za nadgarstek, przybliżając się niebezpiecznie. - Nagrodo.

-Lubisz to prawda?- oblizał wulgarnie usta. -Kręcą cię tacy słodcy chłopcy? - w głowie obmyślał już co zrobić by ten wyrośnięty kokos nie dobierał się do niego.

- Lubię jeść, więc zapierdalaj. - Włożył mu do tylnej kieszeni spodni pieniądze po czym klepnął go w jeden z pośladków.

-Jeb się ze słupem Autostrado!- nadepnął mu butem na stopę i to dosyć mocno po czym ruszył do drzwi. Zamknął je za sobą z hukiem.

Jeon uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na odcisk buta na stopie, po czym poszedł się ubrać i odczytał wiadomość o akcji, która miała się odbyć za trzy dni.

Różowowłosego nie było dosyć długo. Nie śpieszyło mu się zbytnio. Poza tym za pieniądze tego dupka postanowił kupić najpierw sobie obiad. Później poszedł do siebie umyć się i przebrać i na sam koniec kupił w sklepie kilka rzeczy do jedzenia. Nie obyło się bez kilku lizaków, które poupychał po kieszeniach. Jednego włożył do ust i ssał go w drodze powrotnej. Pech chciał, że jakiś śmieć złapał go w połowie drogi na co oczywiście nie miał ochoty reagować. Po dwudziestu minutach znowu był w mieszkaniu tego wieżowca.

-E Kook. A ten to ci czasem nie uciekł? - wąsacz ściskał drobny nadgarstek, który powoli zaczynał sinieć, a Park w duchu przeklinał swojego szefa.

- Wyszedł na zakupy. - Podniósł się biorąc siatkę z zakupami i dał mu trzy puste butelki. - Wyrzuć. - Wypchnął go z mieszkania, bo chciał pogadać z facetem.

-Szlag by was...- młody policjant wybiegł z niskiego budynku po czym ruszył wzdłuż uliczek. Rozejrzał się dookoła wsadzając między wargi nowego lizaka po czym zaszył się na dachu kilka domów od tego Jeona. Miał idealny widok na okolice , a i widział jak Autostrada wrzeszczy na wąsatego.

- Macie go kurwa zabrać! Ja mam plany! I nie ma w nich tego małego, wkurwiającego gnojka!

- Wtedy go zabiją...

- Agrrrr! - Wypchnął i jego z mieszkania i zaczął boksować worek.

Jimin obserwował go ze swojego miejsca przez dobre cztery godziny.
-Że go pięści nie bolą...- w końcu kiedy tamten zabrał się za jedzenie wrócił do jego mieszkania i jak gdyby nigdy nic zgarnął mu z widelca duży kawałek mięsa.

Spojrzał się na niego bez uczuć i wyrwał widelec zdartymi, posiniaczonymi dłońmi.
- Nie radzę, Nagrodo.

-Wiesz gdzie mnie możesz pocałować? - usiadł na blacie jednej z szafek.- Wczoraj miałeś mnie nakarmić. Mam żyć samą wodą?- spojrzał na niego.- Następnym razem sprawdzaj co jest w puli wygraną i dopiero się ścigaj. - powiedział z wyrzutem.

- Słuchaj, naprawdę mam dzisiaj kiepski humor. - Podniósł się i złapał go za szyję, zaciskając palce. - To, że nie dałem Cię zabić tamtym, nie znaczy, że sam tego nie zrobię.

Różowowłosy spojrzał mu prosto w oczy tymi swoimi. Brązowe tęczówki mieniły się niczym płynna czekolada zdolna pochłonąć swoją słodyczą nie jedną ofiarę.- Więc na co czekasz?- wykrztusił czując co raz większy ucisk w klatce piersiowej spowodowany co raz mniejszą ilością docierającego tlenu.

- Jesteś mi winny motor. Tak łatwo Cię nie puszcze. - Odepchnął go i poszedł do wieszaka, zakładając skórzaną kurtkę. - Myśl jak mi oddasz dług, ja mam coś do załatwienia.

Park spadł z szafki łapiąc gwałtownie powietrze. -Zabije cię kurwa...- wychrypiał pod nosem po czym sięgnął po butelkę wody. Potrzebował szybko coś wymyślić.

--------------------------------------
Wybaczcie, że tak krótko ale umieram. Ten kaszel mnie wymęczy 😭

Pamiętajcie słoneczka o herbatce i kocyku. Ciepło się ubierajcie i dobrze jedzcie ❤️

Leather Jacket || JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz