- Nie wiem. Złapali go, a ja nie mam pojęcia jak go stamtąd wyciągnąć.
-Więc ty...Nadal go kochasz prawda? Prawda?!- uśmiechnęła się. - Przyznaj się. No przyznaj! - objęła go mocno. - Chciałbyś by wrócił? Powiedz Noonie.
- Noona, to boli... - Stęknął, krzywiąc się, jednak zaraz się uśmiechnął. - Nie przestałem go kochać.
-Powinno cię boleć ty idioto! Tak mnie nastraszyłeś...Odpocznij trochę. I naszykuj się na to, że Nam cię zjedzie.
- No ale chyba mu nie mówiłaś? - Spytał, wchodząc już po schodach.
-Nie. Sam się domyślił jak nie było cię w pokoju, a ja dzwoniłam do Chima.
- Ehhh... przygotuj więcej tabletek przeciwbólowych.
-Odpocznij.
Po godzinie do pokoju Kooka wpadł Nam. O dziwo nie zaczął krzyczeć tak jak wszyscy się spodziewali.
-Przez twoją głupotę naraził się dla nas wszystkich. Czy to nadal nie pozwala ci mu zaufać na nowo? Wiem, że możesz myśleć iż coś ze mną nie tak skoro jestem po jego stronie jednak tak nie jest. Po prostu ja bardzo dobrze rozumiem jego postępowanie. Wszyscy go polubiliśmy. I był naprawdę dobry. Dzięki niemu mamy spory zapas gotówki. Więcej niż kiedykolwiek zdołaliśmy zdobyć za jednym razem.Jungkook długo myślał nad tym co ma zrobić. Codziennie obserwował areszt z daleka, mając wrażenie, że widzi tam Jimina. Pędzącego na niego przez kraty ze łzami w oczach. Włamał się nawet do stacji policyjnej przez co wiedział kiedy przenoszą Parka. To ten moment.
- Dzisiaj ruszamy go odbić. - Powiedział przerywając rozmowy przy stole. - Jest przewożony do aresztu w Busan, jednak nie pozwolimy mu tam dotrzeć. To jedyny moment.-Więc jednak nadal jest członkiem rodziny?- Tae już nie rozumiał całej tej sytuacji.
- Powiedzmy, że dalszym znajomym... Ale mi pomógł, więc musimy pomóc i jemu.
Nagle ktoś zapukał do drzwi co się nie zdarzało. Poza Parkiem nikt nie znał adresu.
Zdziwiony Jeon wstał od stołu i udał się do drzwi.
- A ty tu czego?
-No cześć. Miło mi. - wprosił się do środka. - Zabawne, że ostatni raz widzieliśmy się kiedy mówiłeś, że znajdziesz osobę, która mnie pobiła, a tym czasem to był wściekły Jimin. Ubaw po pachy. Ale ja nie o tym. Ten debil wziął na siebie całą wasza winę i ja wam powiem, że jego obejmuje prawo Amerykańskie. Wiecie urodził się tam i to tam ma obywatelstwo. Tu został wysłany na polecenie ojca. Więc nie grozi mu dwadzieścia pięć lat ani dożywocie. To coś znacznie gorszego.- spojrzał po wszystkich.
- Deportacja... - Zamyślił się na chwilę. - Nie dotrze tam. A teraz wyjdź, chyba, że chcesz poznać jeszcze ciosy wściekłego mnie.
-Nie deportacja. On jest z Teksasu. Tam obowiązuje kara śmierci.
Jeon zamknął drzwi przed nosem policjanta i ruszył na górę, otwierając swój sejf.
Tzuyu z płaczem pobiegła do brata.
-Kook ja chcę by Jimin do nas wrócił! - zaczęła głośno szlochać.
- Cicho, no już. - Objął ją mocno. - Sprowadzę go tu całego i zdrowego.
-I nie będziesz na niego zły? Prawda?- spojrzała na niego niczym mała dziewczynka.
- Będę... Ale to nie znaczy, że nie jestem mu wdzięczny.
-Dlaczego nie możesz o tym zapomnieć?- Naszykowała bratu kilka rzeczy jakie będą mu potrzebne.
-Bo nie ufam ludziom, a jemu zaufałem... - młody przestępcą westchnął i nerwowo potarł kark. Sam już nie wiedział co siedzi w jego głowie.
-Kook on jest gotowy umrzeć, żeby ciebie nie złapali! Co z tobą nie tak? To nie jest dla ciebie wystarczający dowód jego oddania?
- Nie wiem... Ale wiem, że po niego jadę. - Wyciągnął karabin z szafy.
-Uważaj na siebie braciszku. - dziewczyna wierzyła, że wszytko jakoś się ułoży. Wierzyła, że wrócą cali i zdrowi.
- Obiecuje. - Pocałowqł jej czoło i zszedł na dół. - Gotowi?-spojrzał po członkach swojej rodziny. Każdy z nich był teraz nabuzowany.
-No jasne, że tak.- stali z uśmiechami na twarzy.
-Nie mogę się już doczekać.- Suga zarzucił na ramię swój karabin i uśmiechnął się jak typowy wariat.od zawsze było z nim coś nie tak.
-Ja wchodzę do środka, wy jedynie asekurujecie.
-No jak zawsze cała chwała idzie dla ciebie.- jęknął Hoseok.
-Macie maski?- zapytał Nam.
- Ty byś nawet metra nie doskoczył, więc się nie odzywaj. - Jeon przewrócił oczami zerkając na Mina. Po chwili przekręcił dłonią i z uśmiechem wyszedł na zewnątrz. Wsiadł na motor i oparł się wygodnie.
-Co za macho.- prychnał Hobi.
Już po chwili wszyscy jechali w zwartym szyku.
-Kook mamy mało czasu. Konwój zbliża się do granicy. Z Busan przewiozą go na lotnisko i prosto do Teksasu.
CZYTASZ
Leather Jacket || Jikook
FanfictionCzy policjant i gangster mogą sobie zaufać? Czy może połączyć ich coś więcej niż tylko nienawiść? Czyli gdzie Kook bierze udział w nielegalnych wyścigach, a Jimin jest jego wygraną.