Rozdział XI

804 57 102
                                    

Per. Hubert

-Karol?-

Na łóżku szpitalowym leżał mój chłopak. Był cały zapłakany, miał wyrwaną kroplówkę z ręki i poobijaną twarz. Na sam jego widok zaszliły mi się oczy. Co mu się stało? Wiele łez spłynęło mi po policzkach. Byłem sparaliżowany.

Czy to jakiś zły sen?

Musi być.

Zacząłem biec w kierunku toalet. Czułem jak moje policzki stają się coraz wilgotniejsze. Słyszałem za sobą też kroki, a raczej bieg. W toaletach zamknąłem się w kabinie i wyciągnąłem z plecaka moją żyletkę. Przycisnąłem ją do nadgarstka.

-Hubert? Hubert, odezwij się.- usłyszałem znany mi głos Maćka.

-Zzostaw mnnie! - Powiedziałem przed łzy, trzymając żyletkę w bezruchu.

-Hubert. Wiem że Ci trudno. Mi też. W końcu to mój najlepszy przyjaciel. Obiecuję, że on z tego wyjdzie. Znam go. Jest silny, poradzi sobie z tym.- Pocieszał mnie chłopak

-Aale czemu? Cco się sttało?- jąkałem się, i mój uścisk na nadgarstku się poluźnił.

-Nie wiem, ale da radę.- W tym momencie otworzył drzwi.

Widocznie gdy ze mną rozmawiał, zaczął przekręcać zamek drzwi, i próbował mnie zdezorientować. Popatrzył na moje nadgarstki. Na moje blizny, na żyletkę w dłoni. Zaszkliły mu się oczy.

-Hubert...- W tym momencie podszedł do mnie i przytulił.

Nie czułem takiego samego ciepła, co w ramionach Karola, ale teraz mi to wystarczało. Poczułem że Maciek wyrywa mi żyletkę z ręki i wrzuca ją do kosza. Zacząłem płakać jeszcze bardziej, lecz bluzka Maćka tłumiła mój szloch. Po raz kolejny płakałem w objęciach kolejnej osoby. Ale teraz czułem że mogę kogoś stracić. Widać było, że Karol jest w okropnym stanie. Co jeśli... Co jeśli... Jezu nie... Nie mogę o tym myśleć.

Zamykam oczy. Przypominam sobie wszystkie te chwile, które spędziłem z Karolem. To, jak tak samo jak Sheo przed chwilą, Kari wyrwał mi żyletkę z ręki i pocałował mnie. Ten... Ten nasz pierwszy pocałunek. Najlepsze uczucie na Ziemi.

Oderwałem się od Maćka i popatrzyłem mu w oczy. Uśmiechnąłem się do niego a on do mnie i wstaliśmy z ziemi. Gdy wychodziliśmy z łazienki, Maciek potrzepał moje włosy ręką, żeby jakoś mi poprawić humor. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, ale trochę pusto.

Usiedliśmy na kanapach w poczekalni. Nie było tam wielu ludzi. Maciek już prawie zasypiał a ja zacząłem rozmyślać. Gdy chłopak już zasnął zacząłem głośno myśleć.

-Jezu, jakbym tylko był z nim wcześniej... Jakbym... Jakbym tu z nim był. Może uniknąłby tego wypadku.- Szeptałem do siebie, łzy napłynęły mi do oczu i zacząłem delikatnie wyżywać się pięścią na kanapie.

-Ej Hubert...- Chyba jednak Maciek nie spał.      -Nawet jeśli byś z nim był, nie mógłbyś pewnie temu zapobiec, rozumiesz? Podobno ktoś go napadł... Przynajmniej tak mówili lekarze... Jakbyś z nim był, to ciebie też by skrzywdził 'ten ktoś'-

-Wolałbym, żeby napadł na mnie. Karol nie jest tego wart. Jest cudowną osobą, w porównaniu do mnie.- Powiedziałem, zaczynając płakać.

-Hubert, nie mów tak... Ty też jesteś cudowną osobą. Każdy jest na swój sposób cudowny. Ale niektórzy... Trochę bardziej.- Maciek uśmiechnął się do mnie promiennie.

On też jest cudowną osobą. Sądzę, że powinien być psychologiem. Naprawdę, potrafi mnie zawsze uspokoić. Nie wiem, jak on to robi, ale podziwiam go za to. Spojrzałem na zegarek. 17:27. Musiałem się zdrzemnąć, ale nie mogę stąd pojechać. Muszę być tu z Karim. Przymknąłem oczy i zasnąłem.

Obudziłem się o trzeciej nad ranem. Maciek leżał rozłożony na kanapie, a sprzątaczki myły podłogi na korytarzu.

-Przepraszam, czy mógłbym pójść do automatu, czy pani już myła tu podłogę?- Powiedziałem z miłym uśmiechem do jednej ze sprzątaczek.

-Tak, spokojnie, możesz przejść. Jeszcze nie myłam tam podłogi, więc nie bój się, nie poślizgniesz się ani nic.- Odpowiedziała mi dość młoda pani. Wyglądała mi na niecałe trzydzieści lat.

Pobiegłem cicho do automatu, gdzie kupiłem gazowaną wodę, i jakiegoś rogala. Następnie, wróciłem na kanapę w poczekalni. Włączyłem telefon i zacząłem przeglądać komentarze pod filmami informacyjnymi na kanale moim i Karola. Dodałem serduszka pod niektórymi komentarzami, i wyłączyłem ekran. Było już około czwartej, więc stwierdziłem że dokończę mój sen. Po chwili jednak jakiś lekarz przyprowadził zapłakaną dziewczynkę do poczekalni. Usiadła bardzo blisko mnie, jakby coś ode mnie chciała.

-Hhej... Na kogo czekasz, mała?- Uśmiechnąłem się delikatnie do dziewczynki. Odwróciła się w moją stronę trochę zdziwiona.

-Jakbym tylko nie siedziała tu z myślą że mogę stracić ostatnią ważną dla mnie osobę, to podekscytowałabym się na twój widok, Doknes.- Powiedziała dziewczyna.- Na mamę czekam. Jeśli wróci. Jestem Nel. 13 lat. A ty? Na kogo? Coś się stało?- Zapytała.
-Tak...- Moje oczy się zaszkliły. -Widzisz, jestem w tej samej sytuacji. Wiedziałabyś o co chodzi, jakbyś oglądnęła filmiki informacyjne, nawet jeśli nie mówię tam dlaczego nie mogę nagrywać. Karol. - Dokończyłem, z łzami na policzkach. Teraz obydwoje płakaliśmy.

-Co z nim?- Zapytała kładąc mi rękę na ramieniu.

-Eh. Możesz być podekscytowana i rozpowiedzieć to wszystkim swoim znajomym, ale wolałbym nie. Karol i ja jesteśmy razem. Bardzo się przejmuję, miał wypadek. Ktoś go napadł...- Łzy spływały mi po policzkach. -Na całe szczęście mam tego o to tu pana.- Wskazałem na śpiącego Maćka.- Bardzo mi pomaga. - Spojrzałem na zegarek.- Rany, już 04:49... Idź spać, też muszę się zdrzemnąć.-

-Oke, Dobranoc... I... I współczuję.-

-Dobranoc.-

Obudziły mnie głosy Nel i Maćka.

-Wstawaj!!!- Krzyczeli cicho do mnie.

-Która godzina?- Odpowiedziałem zaspany.

-12:37. Chodź, mamy dla Ciebie niespodziankę.- Powiedział Maciek.

Wstałem niechętnie. Gdy skręciliśmy do którejś z sal, poczułem ręce Nel na moich oczach. Nie sprzeciwiałem się. W pewnym momencie mnie zatrzymali. Nel powoli odkryła ręce z moich oczu, a ja przetarłem je z niedowierzenia. Przy łóżku, w promieniach słońca stał Karol. Był bardzo, bardzo poobijany i miał bandaż na ręce. Popijał poranną kawę, ale gdy mnie zobaczył, szybko ją odłożył. Widać było, że też nie wiedział, że mnie spotka. Uśmiechnąłem się z łzami w oczach. Jego wygląd mi nie przeszkadzał. Podeszliśmy do siebie. Objąłem go za szyję, a on mnie w talii. Nasze usta złączyły się w głębokim pocałunku. Nikt w nim nie dominował. Nasze języki cieszyły się że znów mogą się spotkać.

Gdy po kilku minutach przestaliśmy, odwróciłem się w stronę Nel i Maćka.

-Nel, a jak z twoją mamą?- Powiedziałem z troską.

-Na szczęście się trzyma. - Uśmiechnęła się radośnie.

-Aaa... A dać Ci chusteczkę?- Wtrącił się Maciek.

-Nie, po co mi?- Zapytała zdziwiona. Karol i ja popatrzyliśmy sobie w oczy i zachichotaliśmy.

-Bo z nosa Ci krwawi.- Dodał śmiejąc się Maciek (tylko yaoistki zrozumieją).

-Eh...- Westchnęła Nel i wyszła z sali, wraz z Maćkiem, zostawiając mnie i Karola sam na sam.

𝒩𝒾𝑒 𝓈𝓅𝓇𝓏𝑒𝒸𝒾𝓌𝒾𝒶𝒿 𝓈𝒾𝑒̨. {𝒟𝓍𝒟}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz