Rozdział XXIX

541 42 26
                                    

Okej, trochę mi się zdechło. Jebane elekcje, im sorii

Tutaj macie krótki rozdział żebyście nie myśleli że ta książka umarła.
/////////////////////////////////
Per. Hubert

-Hm? Kogo?- Zapytał się Karol. Widziałem że wiedział o kogo chodzi, ale myślał widocznie że Maciek o niczym nie wie.

-Karol... Wiesz o kogo chodzi.- Popatrzyłem w oczy chłopaka, a on z łzami w oczach odwrócił wzrok.

-Cieszę się...- Powiedział cicho. -Dziękuję. Ale skąd ty tu?- Spojrzał na Sheo.

-Chciałem was odwiedzić, ale usłyszałem że z kimś gadać. Jak usłyszałem co tak na serio się działo... Musiałem zainterweniować. Pozwę ich. Sukinsyny. - Popatrzył zirytowanym wzrokiem na drzwi.

-Ważne że odzyskałeś przytomność i znowu cię maaam!- Przytuliłem się do Karola. Już po chwili usłyszałem że Maciek wychodzi z sali.

Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie tylko chwilę, bo Kari podniósł mój podbródek i lekko musnął moje usta. Usiadłem mu na jego udach, po czym założyłem ręce za głowę mojego ukochanego. Chciałem już się zniżyć by go pocałować, lecz gdy poczułem ciężar głowy chłopaka na moich nadgarstkach, przeszedł mnie ogromny ból. Wysunąłem ręce spod głowy Karola i z łzami w oczach popatrzyłem na moje nadgarstki. Dawne blizny, zszyta rana po ostatnim incydencie... Chwyciłem się za włosy i zacząłem je mocno ciągnąć. Dlaczego ja jestem tak kruchy? Dlaczego jestem takim idiotą?

Już po kilku sekundach poczułem ciepło otaczających mnie dłoni. Mój chłopak objął mnie w talii po czym obtarł nimi moją twarz z łez. Wtuliłem się w jego klatkę piersiową, tłumiąc przy tym mój szloch. Kari zaczął głaskać moje włosy, co bardzo mnie uspokajało. Gdy przestałem płakać, Karol chwycił mnie za ramiona i odkleił mnie od siebie i popatrzył mi w oczy, po czym pocałował mnie w czoło, na co się zarumieniłem. Rzuciłem mojego Karolka na łóżko i zacząłem namiętnie całować. Chłopak widocznie podniecony chwycił mnie za pośladki, a ja zacząłem cicho jęczeć mu w usta.

Ręce Dealera znalazły się nagle pod moją bluzką, na co przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Napajaliśmy się tak sobą nawzajem przez wiele minut, lecz potem skończyliśmy. Szpital to nie miejsce na zabawę. Zaprosiliśmy do nas Maćka.

Nasze pogadanki trwały strasznie długo. Za każdym razem gdy kończyliśmy jakiś temat, od razu wpadaliśmy na kolejny. Od dawna nie czułem się tak dobrze. Już nawet Maciek nie udawał samotnego, wiedział że jesteśmy wraz z nim. Nie uciekał też wzrokiem gdy usta moje i Karola się stykały. Było... Miło. Ale się skończyło. O 2 nad ranem, gdy byliśmy zbyt głośno. Przyszli doktorzy i kazali nam utkać mordy. To znaczy... Tak jakby. Powiedzieli żebyśmy byli cicho bo ludzie tutaj chcą spać.

Maciek opuścił naszą salę w celu wrócenia do swojego domu. Trwaliśmy z Karolem w ciszy przez 10 minut.

-Martwa cisza...- Powiedziałem cicho, obracając głowę w stronę chłopaka leżącego na drugim łóżku. Uśmiechnąłem się, gdy Kari odwrócił głowę w ten sam sposób.

-Trochę przypał z tym lekarzem.- Karol odwzajemnił uśmiech.- Idziemy spać i mam nadzieję że jutro lub przynajmniej w tym tygodniu nas wypuszczą. W końcu już piątek. - Odwrócił się, po czym zamknął oczy.

-Sobota. Jest druga nad ranem. - Opuściłem także powieki.- Dobranoc, kochanie.-

-Kocham Cię.- Odpowiedział. -Dobranoc.-

𝒩𝒾𝑒 𝓈𝓅𝓇𝓏𝑒𝒸𝒾𝓌𝒾𝒶𝒿 𝓈𝒾𝑒̨. {𝒟𝓍𝒟}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz