Seis

4.2K 406 35
                                    

Katsuki pozwolił Izuku i Eri zostać na noc. Podczas kiedy Bakugou warczał na poszewkę, która odmawiała mu współpracy, Deku siedział na łóżku, przyglądając się śpiącej Eri. Wyglądała tak spokojnie...

- Oi, Deku, pomógłbyś mi, a nie się lampisz na gówniarza!

Midoriya był zdumiony umiejętnościami krzyczenia Katsukiego. Nikt inny nie potrafił robić tego cicho, bo mija się to z celem, a tu proszę. Działa jeszcze lepiej, niż normalny krzyk. Już po chwili dwa materace były pościelone.

- Kacchan...?
- Czego?
- Gdzie jest twoja mama?

Bakugou dopiero teraz przypomniał sobie o dzisiejszej kłótni i o jego matce, która zostawiła go z pytaniami. Fuknął pod nosem i wzruszył ramionami.

- Szła do Ciebie.

Izuku pokiwał niemrawo głową. Miał nadzieję, że kobiecie nic nie jest i ugościła się w jego domu, już dawno dorobiła sobie klucze. Chłopaki ułożyli się wygodnie, a Katsuki rzucając butem, zgasił światło. Zrobiło się cicho. Izuku przysłuchiwał się oddechom Kacchana, mając nadzieję, że szybko zaśnie. Mimo, że czuł się trochę skrępowany, nie potrafił powstrzymać uśmiechu cisnącego mu się na usta, poczuł się jak kiedyś. Ile to lat minęło od ich ostatniego nocowania? Dwanaście? Więcej?
Midoriya zamknął oczy i starał się zasnąć, ale gdy tylko przymknął powieki, wszystkie jego obawy wróciły. Poczuł panikę, tracąc z oczu to, co jeszcze widział w blasku księżyca. A jeśli Chisaki zaatakuje? Nie, przecież nie wie, gdzie mieszka Bakugou. A jeśli? Nie, przestań!
Piegowaty obrócił się na drugi bok i zacisnął powieki. Wyczerpanie z całego dnia nareszcie wzięło nad nim górę i posłało go do krainy snów.

***

Katsuki usłyszał cichy głos. Zmarszczył brwi i mocniej zakrył się kołdrą. Głos jednak wciąż był słyszalny i z każdą chwilą robił się coraz bardziej niepokojący. Warknął wkurzony i poderwał się do siadu. Rozejrzał się gorączkowo  i zdziwiony stwierdził, że to nie młoda ma koszmar, a Deku. Wił się po materacu, wykrzywiając twarz w prawie niemym bólu. Mruczał pod nosem, a pod wpływem światła, Katsuki dostrzegł mokre ślady na jego policzkach. Przysunął się do chłopaka i już miał łapać go za ramiona, ale Izuku był szybszy. Chwycił go za nadgarstki i przyszpilił do podłogi. Z jego rąk poleciały zielone iskry, dzięki którym zobaczył, kogo zaatakował. Jak oparzony odskoczył od Bakugou.

- Kacchan... J-ja...
- Jakim jebanym cudem śpisz tak płytko? Nawet na Ciebie nie chuchnąłem, zasrany nerdzie! Co Ci się śniło, do cholery?!

Ostatnie zdanie wypowiedział głośniej, niż zamierzał, ale nie przejmował się tym, że może obudzić dziewczynę. Był niemiłosiernie wkurzony na Deku, który ciągle odstawiał jakieś chore akcje w jego domu, na jego podłodze i o zgrozo – z nim! Podniósł się do siadu i popatrzył na spowitą w cieniu twarz Midoriyi. Nastała cisza, która dała radę ostudzić nieco gniew Bakugou i przywrócić mu jego logiczne myślenie. To nie czas na odpały, z tym nerdem dzieje się coś dziwnego.

- Kacchan... Um, to zabrzmi dziwnie, ale... Eto... Czy mógłbyś... Może, n-no... Ja Ci nie każę, ale... Jeśli zechcesz...
- No, wykrztuś to!

Izuku dziękował bogom za ciemność panującą w pokoju, czuł, jak jego twarz wręcz płonie i gdyby chłopak go teraz widział, nie odważyłby się dokończyć.

- C-czy mógłbyś mnie znowu przytulić?

Deku szykował się na wszystko. Śmiech, krzyk, śmierć, wyrzut przez okno – planował nawet najlepszą drogę ucieczki, ale tego jednego się nie spodziewał.

- Coś za coś.
- Huh?
- Przytulę Cię, jeśli powiesz mi w końcu, co się kurna stało. Nie jestem głupi, a wszyscy mnie tak ostatnio traktują. Żądam wyjaśnień. Teraz.

Katsuki doskonale wiedział, że trzyma zielonowłosego w garści. Był świadomy, że jeśli ten drugi będzie milczał w takiej chwili, nie odezwie się już nigdy. Dlatego – dalej, ptaszyno, ćwierkaj.

- Kacchan... To bardziej skomplikowane, niż Ci się wydaje... Nie mogę Ci powiedzieć.
- Nawet gównowłosy wie, więc dlaczego mi nie ufacie?!
- Kacchan...
- Mów!

Przycisnął go do muru. Teraz albo nigdy.

- Katsuki, muszę mieć pewność, że dochowasz tajemnicy, jeśli teraz Ci powiem, złamię słowo dane dziesiątce bohaterów.

Cholera, tego się nie spodziewał. Głos Midoriyi był poważny jak nigdy. Wywarło to presję na blondynie, ale doszedł zbyt daleko, by teraz zrezygnować. Planował wyciągnąć z tego brokuła wszystko.

- Mów.

Change [bakudeku]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz