Diecisiete

3.3K 314 119
                                    

Przez uchylone okno, do pokoju wpadł wesoły śmiech dzieci. Izuku przekręcił się na drugi bok i zakrył się szczelniej kołdrą. Dzisiaj miał odbyć się pogrzeb jego matki. Na samą myśl czuł jak jakaś nienaturalna siła przyciska go do pościeli. Podniósł się do siadu i przetarł obolałe oczy. Pół nocy przepłakał, a drugie pół spędził na wierceniu się na łóżku. Czuł się wypąpowany z wszelkiego rodzaju energi. Pustka jaką odczówał wewnątrz siebie przyprawiała go o dreszcze. Miał wrażenie, że jest wybrakowany. Niepełny. Starał się zapełnić tą dziurę ćwiczeniami, grą, próbował nawet spotykać się z innymi, ale świat stał się jakby szary. Nie chciał żyć żałobą, ale z dnia na dzień było to coraz trudniejsze.
Jego przyjaciele odwiedzali go codziennie. Nie było dnia, żeby ktoś nie zajrzał do niego choćby na chwilkę.
Dzisiaj jednak nie obudził go dźwięk otwieranych drzwi. Wszyscy szykowali się do ceremonii.

Izuku odświeżył się i ubrał w czarny garnitur. Stwierdził, że idealnie komponuje się z cieniami po jego oczami. Poklepał się po policzkach i uśmiechną do własnego odbicia. Zabrał jeszcze pokrowiec z ukulele i wyszedł z mieszkania. Ostre słońce raziło go w oczy, kiedy szedł w stronę kościoła. Postanowił odpuścić sobie autobus. Zaduch to ostatnie czego potrzebował.

Był pierwszy przed świątynią, która jeszcze nawet nie była otwarta. Usiadł w cieniu i potarł się po karku. Po chwili jego oczy zaczęły się przymykać. Zasną oparty o drzewo.


Zaproszeni powoli zaczęli się zbierać i zajmować miejsca w kościele. Nie było dużo osób. Izuku zależało na skromnej urczystości dla najbliższych. Po za rodziną pojawiła się cała klasa A i kilka osób z B. Nauczyciele także przyszli pożegnać kobietę. Tak naprawdę większość gości nie była spokrewniona z Midoriyą. Jego rodzina była mała.
Kiedy zielonowłosy przekroczył próg kościoła, dyskretne spojrzenia skierowały się w jego stronę. Spuścił wzrok i podążył przed ołtarz, żeby zająć swoje miejsce. Usiadł na ławce i popatrzył na wolne siedzenie obok siebie, podpisane Hisashi Midoriya - zarezerwowane dla jego ojca.
Zacisną dłonie wokół instrumentu i skupił się na rozpoczynającej się ceremonii. Wzrokiem unikał trumny, jednak już po chwili przyglądał się jej ze łzami w oczach.

Nadszedł ten moment. Midoriya wstał ze swojego miejsca i podszedł do mównicy. Poprawił sobie mikrofon i nie patrząc na widownię zaczął swoją przemowę.

- Moja mama była dobrą osobą. Najlepszą jaką kiedykolwiek poznałem. Nie myślałem, że mogę ją stracić. Posiadanie jej blisko, słuchanie jej głosu było czymś naturalnym i oczywistym, ale teraz, będzie jedynie odległym wspomnieniem. Chcę jednak uczynić to wspomnienie najmilszym jakie posiadam. Nie chcę, żeby sprawiało mi tylko ból. Mimo, że nikt z nas tutaj nie był gotowy na tą stratę...pragnę pożegnać mamę z uśmiechem, bo wiem...że tego właśnieby chciała. Ta pełna miłości, współczucia i empati osoba zasłużyła na zdecydowanie więcej niż jedynie łzy, ciemne suknie i lampki na kawałku zimnego marmuru. Dlatego...ten ostatni raz...chcę zagrać pewną piosenkę...

Midoriya drżącymi rękami złapał swoje ukulele. Wziął głęboki wdech i uderzył pierwszy akord. Kiedy grał, po jego twarzy swobodnie spływały łzy, a na ustach błąkał się delikatny uśmiech. Zamkną oczy wsłuchując się w kochaną przez jego mamę melodię. Nikt nie zauważył jak przez drzwi wchodzi wysoki mężczyzna.


~~•~~

Przepraszam, że rozdział taki krótki i niezgrabny, nie miałam na niego pomysłu, ani siły. Mimo to - nareszcie jest!

Ps: piosenka w mediach to ta, którą gra Midoriya ;)

Change [bakudeku]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz