Diecinueve

3.2K 337 215
                                    

Izuku wpatrywał się przez chwilę w kartkę trzymaną w dłoniach. Nie czytając jej do końca, rzucił ją na podłogę i w panice wybiegł z mieszkania.

- To jak, Izuku? Idziemy na ten mecz, czy siedzimy w domu, oglądając słabe filmy dla kobiet?

- Umm...ciężki wybór.

Hisashi zaśmiał się i poczochrał włosy synowi. Złapał szybko klucze i już po chwili byli w drodze na stadion. Starszy Midoriya załatwił bilety na mecz baseball'a, bo stwierdził, że to totalnie ojcowsko-synowskie złapać piłkę i koniecznie chciał to zrobić.

Deku biegł przez deszcz, ślizgając się na zakrętach. Urzył swojej indywidualności i już po chwili skakał przez budynki. Czuł w oczach łzy,a strach ściskał jego serce. Znowu czas był przeciwko niemu.

Ten poranek był zdecydowanie najlepszym porankiem dotychczas. Midoriya obudził się wcześnie i niesiony zapachem świeżych bułek - podążył do kuchni. Uśmiechną się na widok swojego taty przed telewizorem. Przywitał się i złapał za jeszcze ciepłe pieczywo.

- Sąsiadka mi to dała, bardzo miła kobieta, do tego świetnie piecze. Niebo w gębie.

Izuku ugryzł duży kawałek i poczuł rumieniec przyjemności na twarzy. Jego tata zaśmiał się krótko i objął go ramieniem, jak tylko Deku usiadł obok niego na kanapie. Do południa siedzieli w piżamach, komentując słabe seriale lecące w telewizji.

Piegowaty przewrócił się, wpadając na jakąś panią. Dyszał ciężko od morderczego biegu w deszczu, ale wiedział, że nie może się zatrzymać. Dźwigną się na rękach, przepraszając kobietę i znów zaczął gnać przed siebie. Słyszał chlupotanie pod stopami i zdał sobie sprawę, że zapomniał butów, a jego skarpety były teraz wypełnione wodą. Szybko jednak odegnał niepotrzebną myśl i wytarł oczy z wody, żeby lepiej widzieć gdzie biegnie.

- Um..tato?

Hisashi poderwał wzrok do góry i spojrzał wielkimi oczami na syna. Deku, który stał drzwiach, patrzył na niego pytającym wzrokiem i zaczął dotykać się po twarzy myśląc, że coś na niej ma.

- Jestem brudny?

- N-nie...tylko...nazwałeś mnie tatą.

Izuku zarumienił się i ukłonił, przepraszając.

- Jeśli nie lubisz, jak tak mówię, przestanę!

Starszy Midoriya potrząsną głową i podbiegł do piegowatego, zamykając go w uścisku.

- Głupku! Jestem szczęśliwy, że mnie tak nazwałeś!

Izuku skręcił gwałtownie, nareszcie widząc przeklęty znak, informujący o stacji kolejowej. Wbiegł przez drzwi i skierował się na peron, z którego odjeżdżał najbliższy pociąg. Przewrócił parę osób i prawie sam zabił się o walizki, ale było coś ważniejszego, niż martwienienie się o takie rzeczy.

- Jaka była mama?

- Piękna.

- Uh..coś więcej...może?

- Była bardzo piękna.

- Tato!

- No dobrze, dobrze. Była najpiękniejszą osobą na ziemi!

Izuku wywrócił oczami na te dogryzki i fukną, udając obrażonego. Pan Midoriya zaśmiał się i potem jeszcze długo przepraszał swojego syna.

Piegowaty wbiegł po schodach i krzykną, widząc odjeżdżający pociąg.

- Hisashi! Tato!

Gonił go jeszcze chwilę, aż nie skończył mu się peron. Zatrzymał się i patrzył z bólem na oddalającą się maszynę. Zacisną dłonie w pięści i spuścił głowę. Poczuł jak deszcz miesza się z jego łzami. Kucną na betonie i ukrył twarz w dłoniach, szlochając cicho. Teraz uświadomił sobie, że tęsknota jest gorsza, niż zapomnienie. Poczuł znajomy ból w sercu i rozpoznał w nim stratę. Stratę bliskiej osoby. Dwa tygodnie wystarczyły by wstał, a jeden widok boleśnie sprowadził go na ziemię. Sięgną drżącą dłonią po telefon i wstukał krótką wiadomość do Bakugou z prośbą o odebranie go. Czuł przytłaczającą niemoc i skurcze w zmęczonych mięśniach. Usiadł na ławce, gapiąc się tępo w przestrzeń. Deszcz zaczął mocniej lać, całkowicie mocząc piegowatego. Objął się ramionami i wiechrzem dłoni otarł nieprzyjemnie piekące oczy. Dotarło do niego, jak idiotycznym było tak szybkie przywiązanie się do obcego mężczyzny. Powinien był się domyślić, że ma gdzieś swoje życie, pracę, może nawet inne dziecko, a te wszystkie rozmowy przez telefon były od jego nowej żony. Powinien wiedzieć, że Hisashi nie kocha go tak jak powinien, a opiekuje się nim z powodu śmierci jego matki. Kiedy tylko zobaczył, że jest okej, zmył się. Zostawił. Porzucił. Czy pisana mu była strata. Nie chciał samotności. Nie chciał ludzi, którzy właśnie w taki sposób będą przewijać się przez jego palce i spływać w dół. Chciał kogoś kto przy nim zostanie. Zatrzyma się na dłoni, ogrzewając ją. Dłużej niż czternaście głupich dni. Nawet tak krótki czas bolał.
Usłyszał szybkie kroki, zbilżające się do niego. Zobaczył Katsuki'ego, ściskającego w dłoni parasol, oraz z wymalowanym wkurwem na twarzy.
A może jednak ma ludzi, którzy go nie zostawią? Nawet tak zdenerwowanych.

- Czyś ty oszalał! Patrz jak pada! Gdzie to podziałeś mózg brokule?! I GDZIE DO KURWY NĘDZY MASZ BUTY?!

Izuku nie zdążył otworzyć ust, bo czerwonooki wziął go na ręce w stylu panny młodej i zaczął kierować się do czekającego na nich samochodu, z panem Bakugou w środku.

- Kurwa, ale się trzęsiesz.

- Przepraszam...

- Przepraszaj, przepraszaj! Tak mnie wykorzystywać do noszenia cię, masz szczęście, że jestem taki gorący, nerdzie!

Midoriya zarumienił się lekko i mocniej wtulił w faktycznie ciepłego nastolatka. Objął go za szyję, a przez Bakugou przeszedł przyjemny dreszcz. Dawno nie czuł dotyku delikatnych dłoni Izuku na swoim ciele i stęsknił się za tym, nawet jeśli były to tak drobne gesty jak muśnięcie dłoni. Spojrzał z góry na twarz zielonowłosego i dostrzegł w jego oczach łzy.

- Powiesz mi tak właściwie co się stało, że znalazłeś się w takim miejscu, tak ubrany, w taką pogodę?!

Wsadził Izuku do samochodu, rzucające niego koc, który chętnie przyjął i owiną się nim, dalej drżąc z zimna.

- Mój tata...chyba mnie zostawił.

Katsuki westchną rozdrażniony i usiadł obok piegowatego, obejmując go ramieniem i przysówając do siebie pod pretekstem ogrzania go.

- Skąd taki pomysł?

- Zostawił mi list...

Blondyn westchną i nie odezwał się już. Wkurzała go sytuacja tego małego nerda. Jego życie ciągle dawało mu po dupie, a to Bakugou chciał móc ją klepać. W mniej nieprzyjemny sposób..
Spojrzał na już śpiącego chłopaka i uśmiechną się lekko pod nosem.
Sam zadzwonił. Sam poprosił o pomoc. Katsuki'ego niemiłosiernie cieszyła myśl, że piegowaty mu zaufał. Teraz tylko jakoś przekazać mu swoje uczucia. No i wyleczyć go ze smutku, po perfidnym wyjeździe jego ojca. Ale jak tylko wyzna Izuku swoje uczucia, będzie miał większe pole do popisu, w kwestii pocieszania. Na samą myśl o nich - na jego twarz wkradł się lekki rumieniec i z chytrym uśmiechem spojrzał na śpiącego Midoriye.

Był uroczy.

I widocznie przeziębiony.

Zasrany Hisashi.


~~•~~

Czy tylko mi się wydaje, że strasznie szybko zamknęłam ten temat? Znaczy, jeszcze nie zamknęłam, ale zaczęłam?

Change [bakudeku]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz