XXIII

1K 55 38
                                    

Ej Help, Thrandy ma łosia czy jelenia
_

Trwała wojna, Mirey z szybko bijącym sercem mordowała każdego orka który ją zaatakował, starała się nie robić krzywdy krasnoludom, nie była na tyle bezduszna żeby tracić każdego kto jej się nadarzy, ale jeśli jakiś karzeł na nią skoczył obezwładniała go lub odbijała atak ale tak żeby nie zrobić większych uszczerbków na zdrowiu. Jej obawy, a może raczej skryte nadzieje, chodź sama przed sobą nie mogła się przyznać, że naprawdę tego pragnęła, co do wojny się spełniły.

Thorin chciał zrzucić Bilba z góry, którego na szczęście obronił Gandalf, hobbitowi udało się uciec. Niespodziewanie zjawiła się cała armia krasnoludów, Thorin wybrał wojnę. Krasnoludy były sprytne, miały świetne wynalazki ale były słabe w walce wręcz, elfy były świetne we wszystkim, choć specjalne strzały krasnoludów pokonywały elfickich łuczników, ludzie z których znaczna większość nawet nigdy nie trzymała broni w rękach radzili sobie najgorzej. Kiedy pojawili się orkowie wszystkie armie zaczęły z nimi walczyć.

Mirey zawsze czuła, że w życiu brakowało jej czegoś takiego. Czuła przyjemny dreszcz i rosnącą ekscytację za każdym powalonym orkiem, teraz trzeba było postawić na ilość trupów niż na jakość zabijania. Ciachała nożami na wszystkie strony, starała się celować w serca i gardziele stworów aby szybko pozbawiać ich życia. Chwilami patrzyła jak radzą sobie inni. Thranduil był naprawdę wspaniały, ubijał ich z grzbietu swojego zwierzęcia, Bard pognał do miasta, Gandalfa nie widziała, to co najbardziej ją oburzyło to to, że nigdzie nie było Thorina ani jego kompanii, krasnoludy zaszyli się w Górze i nie wyszły walczyć, szczególnie irytowało ją w tym to, że to przecież on chciał wojny. Nagle obok elfki przebiegł Gandalf z Bilbem.

- Do miasta - wrzasnął. Orkowie faktycznie pędzili całą armią w tamtym kierunku, Mirey nabijając na sztylet jakiegoś orka ruszyła za nimi w biegu przecinając kilka krtani.

Ogromny troll wbiegł w mur otwierając przejście, zaraz po tym padł martwy z rozwaloną czaszką ale w ten sposób bestie wdarły się do miasta. Kobiety i dzieci, którzy byli w mieście zaczęli w popłochu uciekać. Mirey natychmiast puściła się w wir walki, paroma zgrabnymi ruchami powaliła cztery bestie atakując je nożami, z nożem w zębach atakowała sztyletem, a potem uśmierciła parę łukiem z czego była bardzo dumna. Noże i tak sprawdzały się jej najlepiej, aż nie mogła powstrzymać się od uśmiechu kiedy tak zabijała i zabijała. Ciach, nie żyje, ciach, trup. Ludzie zdolni do walki dołączyli do elfki w zabijaniu orków, a ta biegała zabijając na prawo i lewo pokrzykując do nich.

- Dalej, dajesz - wrzeszczała - i w łeb, nie poddawaj się skarbie, uderz jeszcze raz i już go nie będzie!

- Odwrót! - usłyszała krzyk Barda.

- Nie! - ryknęła - dacie radę - ale Bard już zwątpił. Orkowie zaczęli radzić sobie lepiej, w mieście było mało elfów, ludzie nie dawali siebie rady mimo wsparcia szatynki, biegała i zabijała nie licząc nawet ile orków powaliła, za każdym razem gdy któraś bestia zabiła człowieka pozbawiała ich życia z jeszcze większą chęcią wyniszczenia tych plugawych stworzeń. Ludzie uciekli. Szatynka z wściekłością wybiegła z miasta powalając kolejne stworzenia.

Nagle stało się coś nieoczekiwanego. Usłyszała głośny dzwon i w tym momencie kamienie, które blokowały przejście do Ereboru runęły, ogromny dzwon kołysząc się rozwalił skały, przy akompaniamencie kolejnego dzwonienia z Góry wybiegła cała kompania Thorina Dębowej Tarczy z samym Thirinem na czele.

- Za Króla! - rozległ się ryk krasnoludów i wszyscy natarli na orków. Widać było, że przybycie Thorina sprawiło, że wszystkie krasnoludy zaczęły zabijać z wiektzą energią i ochotą.

Sukienka Z Koronki | Hobbit-LOTROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz