XXVI

1K 67 25
                                    

Za motywację do pisania dziękuję klamstffo123
_
Mirey siedziała na parapecie swojego pokoju oparta o framugę okna. Na wewnętrznej części parapety stała niewielka latarenka, która rzucała światło na trzymaną przez elfkę książkę. Jedyne co nie zmieniło się od dnia w którym Gandalf poprosił ją o wyruszenie do Mrocznej Puszczy były sny. Przynajmniej raz na tydzień budziła się zlana potężne samym środku nocy, za każdym razem schemat był podobny, ciemny las, jezioro, biała sukienka z koronki i głosy. Czasem woda wciągała ją do siebie co powodowało u niej dodatkowy napad paniki, czasami ktoś się pojawiał, a w ciągu pary ostatnich tygodni wciąż nawiedzała ją idealnie piękna, ciemnowłosa elfka, innymi razami rudowłosi elfowie. Nie lubiła tych snów, nigdy nie wiedziała co mogą oznaczać, próbowała przyrządzać wywary na brak snów ale na konkretnie te sny żaden eliksir nie mógł jej pomóc.

Przewróciła kolejną stronę, dziesięć dni temu z miasta wyjechał Glorfindel, nie miała pojęcia w jakiej sprawie, bo, jak powiedział, „są sprawy o których tacy jak ty nie muszą wiedzieć", z kolei parę dni temu przybył Gandalf, więc elfka była pewna, że za jej plecami szykuje się coś naprawdę wielkiego i miała zamiar wziąć w tym udział, choćby miała zmusić Glorfindela żeby wyjawił jej o co chodzi.

Od strony bramy usłyszała stukot kopyt dwóch rumaków natychmiast uniosła głowę znad książki i spojrzała w tamtym kierunku,, zobaczyła podjeżdżającego do brany białego rumaka z Jasnowlosym, wysokim elfem i małą postacią na grzbiecie, za nim biegły jeszcze trzy małe postacie i, biorąc pod uwagę ciężki krok, człowiek. Szatynka natychmiast położyła książkę i lampkę na półkę nocną i wybiegła z zamku, od paru lat jej pokój był na górnym pietrze z którego nie dałoby się szybko zeskoczyć na dół. Pognała w kierunku bramy, która została otwarta przez strażników i zobaczyła wpadającego przez nią białego konia.

- Glorfindel?! - wykrzyknęła, dochodziła już trzecia w nocy - co ty robisz?

- Spokojnie - powiedział szybko i zeskoczył z konia - przywiozłem hobbita, ale nie tylko.

- Co do cholery?! - teraz już zupełnie nic nie rozumiała, nagle przez bramę wbiegł dość wysoki ciemnowłosy mężczyzna a za nim trzech... hobbitów - Aragorn!? Czy ktoś mi wytłumaczy coś się tutaj dzieje?

- Mirey - uśmiechnął się brunet - trochę czasu się nie widzieliśmy.

- Wytłumaczę ci to rano - powiedział Glorfindel - ale teraz trzeba się zająć hobbitami. Frodo potrzebuje natychmiastowej opieki medycznej, a resztę trzeba zaprowadzić do pokojów, potrzebują snu.

- Mogę się tym zająć - elfka stwierdziła, że i tak nie ma teraz nic lepszego do roboty, a może będzie mogła się czegoś dowiedzieć.

- Daj im wolne pokoje gościnne, tylko nie te największe, bo w jednym jest już Gandalf, a w drugim położymy Froda.

- Jasne - skinęła głową i podeszła do hobbitów, którzy wyglądali na delikatnie mówiąc dość skołowanych. - chodźcie moi drodzy - uśmiechnęła się do nich i ruszyła w kierunku jednego z korytarzy.

***
- Puk puk - usłyszała Mirey zza drzwi swojego pokoju.

Od przyjazdu Hobbitów i Aragorna minęły już trzy dni. Hobbici większość czasu spędzali w pokoju gdzie leżał Frodo Baggins, bo tak nazywał się ów ranny hobbit, zresztą tak samo jak choćby Lord Elrond, wszyscy starali się aby powrócił do zdrowia. Od tego czasu dużo elfka dużo rozmawiała z Gandalfem i Glorfindelem i dowiedziała się o tym, że hobbit posiada jedyny, najważniejszy pierścień. Wiedziała trochę o pierścieniach, bo uwielbiała czytać księgi o historii Śródziemia, a Lindir potajemnie dał jej kiedyś dostęp do zakazanego działu w pałacowej bibliotece. Kiedy dowiedziała się, że tak ważny przedmiot znajduje się w posiadaniu hobbita dość mocno się zdziwiła. Dowiedziała się też o dalszych planach Gandalfa co do tego co jego zdaniem powinno stać się z pierścieniem. W ciągu tych ostatnich dni w pałacu zaczęło pojawiać się coraz więcej nowych osób, nawet krasnoludy.

- Otwarte - krzyknęła, drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł Lindir, zamknął za sobą drzwi i usiadł obok szatynki na łóżku.

- Brawo, po raz pierwszy od dziesiątek lat raczyłeś zapytać o wejście i poczekać aż odpowiem - stwierdziła z przekąsem.

- Frodo się obudził - powiedział elf - z tej okazji za parę godzin, wieczorem będzie uczta w wielkiej sali.

- Przecież wiesz, że nie chodzę na takie rzeczy - wzruszyła ramionami - możesz przekazać hobbitowi moje życzenia aby szybko powrócił do zdrowia, czy coś.

- Będziesz musiała iść - popatrzył na nią Lindir - Lord Elrond kazał mi przekazać, że będzie wielu ważnych gości, a ty jako najważniejszy dowódca musisz tam przyjść i to nie na pięć minut.

- Super - jęknęła - nawet nie mam w czym iść, moja jedyna sukienka jest mokra, bo musiałam ją wyprać i z tymi wszystkimi koronkami nie wyschnie do wieczora. - Lindir chrząknął.

- Więc rozmawiałem trochę z Lordem Elrondem i dostaniesz parę... nowych ubrań.

- Że co proszę? - podniosła głowę i spojrzała na niego ze zdumieniem na twarzy.

- Lord powiedział, że nawet jeśli jesteś dowódcą musisz wyglądać jak księżniczka i kazał przygotować dla ciebie suknie.

- O Eru, nie wierzę w to! - jęknęła i padła na łóżko z rezygnacją - dlaczego właśnie teraz, ponad tysiąc lat tu mieszkam i żyję bez żadnych sukienek!

- Wiem, nie denerwuj się, nie moja wina - westchnął i spojrzał na nią z niepokojem - dostarczą ci je za jakieś dwie godziny do tego czasu przygotuj się.

- No dobra - mruknęła - ogarnę to.

- Naprawdę? - zdziwił się brunet - byłem pewny, że będziesz stawiała większy opór.

- Nic by to nie dało, chyba już dorosłam do tego, że na niektóre rzeczy po prostu trzeba się zgodzić.

- Aż dziwnie to słyszeć - uśmiechnął się elf - niemniej ja już cię zostawiam, będziesz wyglądać cudnie, mówię ci - powiedział i wyszedł.

- Ale czuć się już tak cudnie pewnie nie będę - krzyknęła za nim.

Gdy tylko drzwi się zamknęły elfka westchnęła ciężko. Podeszła do lustra i zabrała się za rozczesywanie włosów, od czasu aż zostały ucięte urosły bardzo długie i sięgały jej już za biodra, prawdę mówiąc uważała to za zupełnie niewygodne ale jak na razie nie planowała zmian. Rozczesała je i pozwoliła żeby opadały gęstymi lokami na plecy, umyła twarz i zaczęła czekać. Po chwili do pokoju weszła nadworna krawcowa, elfka z długimi, czarnymi włosami i uśmiechem na twarzy.

- Panienko Mirey - podała jej rękę - nawet nie masz pojęcia jak miło szyło się na twoją miarę coś innego niż kolejne spodnie i koszulę!

- Ale mi na pewno nie będzie miło tego zakładać - westchnęła - Areth, ja wiem, że nikt nie uszyje nic piękniejszego niż ty ale ja nie jestem stworzona to takich rzeczy.

- Przestań narzekać - powiedziała wesoło kobieta i wsunęła do pokoju wieszak na małych drewnianych kółkach. Na wieszaku zawieszone były cztery cudowne sukienki, każda z nich wyglądała jakby szyta była na jakąś wytworną damę, brunetka wzięła jedną i uniosła do góry. Na jej widok szatynka otworzyła szeroko oczy. Suknia była ogromna, przenikały przez nią odcienie bieli i różu, pełno w niej było i koronek i tiulu, dekolt był bardzo głęboki i a rękawy zaczynały się tak nisko, że odsłaniały ramiona, przy dekolcie i spodzie były piękne falbany, a rękawki zrobione były z cudnej, prześwitującej tkaniny. Pomimo wielu dodatków całość prezentowała się iście królewsko i ani trochę kiczowato.

- Valarowie - jęknęła Mirey patrząc na suknię z szeroko otwartymi oczami - przecież ja w tym utonę...

- Daj spokój - zachichotała brunetka - daj mi ciebie w to ubrać i zobaczysz, że będziesz wyglądała lepiej niż wszystkie damy tego świata!

_
Mam nadzieję, że podoba wam się nowa okładka :)

Sukienka Z Koronki | Hobbit-LOTROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz