IV

2K 105 68
                                    

- Mirey? - usłyszała od drzwi - co ty tu robisz o takiej godzinie?

- A która jest? - spytała przecierając oczy i patrząc w kierunku Lindira stojącego przy wejściu z założonymi rękami.

- Późna, po dwudziestej trzeciej.

- Zaczytałam się - ziewnęła - nie patrzyłam na zegar.

Powiedziała po czym odłożyła książkę, tak aby później łatwo było ją znaleźć i zeszła z drabiny. Podeszła do elfa i spytała:

- Czego chciałeś?

- Chciałem porozmawiać, ale nie było cię w pokoju, więc zacząłem cię szukać - wyjaśnił, a następnie zlustrował ją spojrzeniem - ślicznie wyglądasz - dodał szybko.

- Uważaj bo się zarumienię - zaśmiała się i wyszli razem na korytarz.

- Ale naprawdę - ciągnął - powinnaś częściej chodzić w sukienkach.

- Nie lubię sukienek, są niepraktyczne i niewygodne - ucięła temat i otworzyła drzwi do pokoju. Następnie usiadła na łóżku i zaczęła zdejmować buty - Co tam?

- Okropnie - jęknął brunet - te krasnoludy są naprawdę strasznie niewychowane.

- A może ty jesteś za sztywny i przewrażliwiony, co? - spytała.

- Nie - usiadł na łóżku - wyobraź sobie, że podczas uczty jeden z nich po prostu wskoczył na stół i zaczął śpiewać i grać, reszta mu zawtórowała - po czym zaczął opowiadać dziewczynie jak krasnoludy zaczęły rzucać w siebie jedzeniem, które lądowało też w innych miejscach na przykład na ścianie, czy tronie i jak bardzo on ma ich dość i chce żeby sobie poszły - i mam po prostu nadzieję, że w jak najbliższej przeszłości sobie stąd pojadą.

Mirey jednak nie wykazała żadnej reakcji, Lindir spojrzał na nią i uświadomił sobie, że dziewczyna zasnęłam z głową na jego ramieniu. Delikatnie ułożył ją na łóżku i dokładnie przykrył kołdrą. Już miał wychodzić z pokoju gdy spojrzał jeszce raz na śpiącą elfkę, podszedł do niej i pochylił się nad nią.

- Kocham cię Mirey - wyszeptał i pocałował delikatnie w czoło - nawet nie wiesz jak bardzo

Ruszył w kierunku drzwi uchylając je jak najciszej. Przy samym wyjściu jeszcze raz spojrzał w kierunku śpiącej przyjaciółki i westchnął ciężko ostatecznie opuszczając pok

  *

Mirey obudziła się, dość jak na nią wcześnie rano. Usiadła na łóżku przecierając swoje ciemnobrązowe  oczy. Przez okno do pokoju wpadały promienie słońca odbijające się od lustra i świeciące elfce prosto w oczy. Dziewczyna zmrużyła je delikatnie i stwierdziła, że skoro już się obudziła powinna ustalić swój plan na dzień.

Z tego, co powiedziała jej wczoraj pokojówka, wieczorem przyjechała Lady Galadriela i Saruman Biały, którzy, jak wspominał jej parę dni temu Lindir, mają dyskutować z Gandalfem i Elrondem na temat cienia na wschodzie i innych niepokojących rzeczy. Lindir sam był doradcą Lorda, więc także musiał być, jeśli nie na samym zebraniu, to przynajmniej w pobliżu, więc nie miała co liczyć na jego towarzystwo.

To nagle jej o czymś przypomniało. Spojrzała na siebie i zobaczyła, że jest ubrana w swoją wczorajszą sukienkę. Przypomniała sobie, że siedziała z Lindirem, a że była bardzo zmęczona zasnęła.

- Pewnie wyszedł wielce obrażony, że zasnęłam zamiast go słuchać - pomyślała - ale to bardzo miłe że mnie przykrył.

Dziewczyna wstała z łóżka, zdjęła sukienkę i poszła się wykąpać. Po kąpieli włożyła strój do ćwiczeń, stwierdziła bowiem, że zrobi sobie szybki trening, a potem znowu włoży sukienkę, następnie rozczesała i splotła włosy. Wzięła broń i udała się na polankę.

Sukienka Z Koronki | Hobbit-LOTROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz