XVII

1.1K 72 7
                                    

Rozdział dedykuję kapecbabci123 za śliczną Mirey
_

- Jesteśmy - powiedział mężczyzna zatrzymując łódź przy małym porcie, wysiadł z niej jako pierwszy i zaczął przywiązywać ją grubym sznurem.

Mirey delikatnie wyskoczyła z łódki a za nią Legolas i Tauriel, kiedy tylko ta ostatnia zdążyła postawić stopy na ziemi z niewielkiego pomieszczenia przy porcie wybiegł pulchny mężczyzna i natychmiast pobiegł do kierowcy łodzi.

- Evert co się dzieje? Kim oni są!? - krzyknął do niego przestraszony.

- Spokojnie, to elfy z Mrocznej Puszczy - odpowiedział mu człowiek nazwany Ervertem - ten blondyn to syn króla Thranduila, mają podobno jakąś inspekcję, więc nie wpuszczono mnie do pałacu, mam pełne beczki.

- To dobrze - odetchnął grubszy - różne osoby tu przyjeżdżają, teraz te krasnoludy, na szczęście już wyjechały... trzeba uważać - powiedział jakby sam do siebie - potrzebujecie aby oprowadzić was po mieście?

- Poradzimy sobie - mruknął Legolas - do widzenia, dziękuję za transport - pożegnał ludzi i ruszył szybkim krokiem przed siebie, dziewczęta poszły za nim.

- Słyszycie to? - spytała Mirey dorównując blondynowi kroku.

- Nie - burknęła Tauriel - jest przecież cicho.

- No właśnie - szepnęła Mirey przystając - jest wieczór, ludzie wracają z pracy, rozmawiają, jest o wiele za cicho. W tym momencie ich spojrzenia się spotkały, ta sama informacja dotarła do nich wszystkich jednocześnie.

- Orkowie są w mieście - syknął Legolas.

- Rozdzielamy się - cicho powiedziała Mirey i cała trójka ruszyła biegiem w różnych kierunkach.

Jako elfy nawet pędząc po deskach byli praktycznie niedosłyszalni, orkowie nie posiadali takiej umiejętności więc szatynka biegnąc nie mogła dociec jak udało im się bezgłośnie wedrzeć do miasta i zajść w jego głąb, teraz jednak nie było czasu się nad tym zastanawiać, miała cel aby obronić niewinnych ludzi. W jednym z domów ujrzała palące się światło, instynktownie ruszyła w tamtym kierunku.

Nagle usłyszała trzask tuż nad swoją głową, szybko spojrzała w górę i dostrzegła orków. Conajmniej dwudziestu paskudnych stworów stało na dachach. Wiedziała co za chwilę się stanie.

- POMOCY! - ryknęła niewiele myśląc i chwyciła za noże.

Orkowie rzucili się na dół i zaczęli atakować elfkę, załatwiła dwóch pierwszych wbijając im noże w oczy, poderżnęła parę gardeł starając się wszystko robić starannie i celować tak aby ich wszystkich pozabijać, było to jednak trudne biorąc pod uwagę, że orków było najmniej dwudziestu na jedną elfkę.

Część kreatur pognała wzdłuż wąskich uliczek miasta, Mirey włożyła jeden nóż między zęby i wyciągnęła sztylet, walka była cicha, słychać było tylko szczęk ostrzy, w tej ciszy nagle dało się słyszeć ciężkie kroki, gdzieś dalej, elfka wyraźnie rozpoznała w nich kroki krasnoluda, najwyraźniej biegł, usłyszała hałas i przerażony krzyk, musiała mu pomóc. Zostało jej już niewiele przeciwników, jednemu wbiła sztylet w brzuch, kolejnemu rozcięła gardło, ostatniemu przecięła bardzo głęboko ramię.

Miała już biec, ale nagle poczuła potworny ból, zawyła cicho i spojrzała na swoją nogę, prawie martwy już ork w ostatniej chwili podniósł miecz i przeciął jej łydkę. Kolana się pod nią ugięły, a on wykorzystał chwilę słabości chwytając ją za kostki i przyciągając. Upadła na ziemię, z innej strony biegło już w ich kierunku około piętnastu orków, stwór ostatkiem sił podniósł miecz ale wtedy jego łeb przeszyła strzała. Legolas i Tauriel nareszcie się pojawili. Obydwa elfy zaczęły atakować nowych przeciwników, a Mirey z trudem podniosła się z ziemi.

Sukienka Z Koronki | Hobbit-LOTROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz