XVIII

1.1K 67 15
                                    

W chwili kiedy Legolas wyszedł do głowy elfki wpadła tylko jedna myśl „nie poddam się, nie będę siedzieć w bezpiecznym miejscu kiedy inni walczą przez jakąś pieprzoną nogę". Decyzja była szybka, zatamować krwotok i zażyć coś na ból, kiedy jej się to udało już miała wybiec z domu. Otworzyła drzwi i wyszła ale nagle wpadła na krasnoluda.

Był to ten sam krasnolud w czapce, o imieniu Bofur, którego wcześniej uratowała i który wskazał jej ten dom. Trzymał w rękach pęk roślin, wtedy elfka przypomniała siebie o Kilim i o tym, że powinna mu pomóc. Chwasty które przyniósł działały leczniczo na zatrute rany, jeśli znało się zaklęcie. Wtedy obok szatynki stanęła Tauriel, kiedy tylko zobaczyła rośliny wyrwała je Bofurowi i zaczęła przyglądać się im szepcząc coś do siebie.

- Co robisz? - spytał zdumiony krasnolud, patrząc to na jedną to na drugą.

- Uratuję go - powiedziała ruda po chwili milczenia.

- Brawo - spojrzała na nią Mirey - to wcale nie jest takie trudne, daj mi to, zrobię to lepiej skoro potrzebowałaś dwóch minut oglądania tego żeby się domyślić co to za roślina. - Tauriel obdarzyła ją wściekłym spojrzeniem, a następnie weszła do domu.

- Udajesz, że jesteś mądra tak? - zwróciła się do szatynki najbardziej wściekłym tonem na jaki było ją stać - myślisz, że jesteś lepsza, bo przypadkowo udało ci się mnie pokonać i to jeszcze jakąś wymyśloną przez ciebie techniką, a teraz próbujesz zabłysnąć wiedzą z dziedziny roślin. - podeszła do niej i przysunęla swoją twarz do jej twarzy - nigdy nie będziesz lepsza ode mnie suko, nic nie osiągniesz próbując zwrócić na siebie uwagę Legolasa, on i tak już za bardzo mnie kocha żeby o tobie myśleć. - wysyczała jej do ucha.

- Chcesz mnie pouczać? - szepnęła Mirey - to zobaczymy na co się to zda kiedy Kili zginie, bo zamiast mu do cholery pomóc marnujesz czas na próby zastraszenia mnie - powiedziała a następnie odepchnęła ją u wyrwała jej rośliny z ręki - trzeba je rozetrzeć, macie może moździerz? - zwróciła się do domowników.

Obydwie dziewczynki rzuciły się na poszukiwania potrzebnych rzeczy. Mirey zacisnęła materiał którym przewiązała swoją nogę i szybko wrzuciła rośliny do miski podanej przez młodszą dziewczynkę.

- Rozdrobnijcie to szybko, każda minuta jest ważna - zwróciła się do wszystkich obecnych - Tauriel zna zaklęcie, ja muszę iść - powiedziała i podeszła do rudej - zostawiam życie tego krasnoluda w twoich rękach tylko dlatego, bo wiem, że akurat na nim ci zależy. Nie daj mu umrzeć i przygotuj się, bo jeszcze się spodkamy suko. - rzuciła i wybiegła z domu.

Zdawała sobie sprawę z tego co wydarzyłoby się gdyby odnalazła Legolasa, na dziewięćdziesiąt dziewięć procent zmusiłby ją żeby wróciła, a ona nie miała zamiaru siedzieć bezczynnie. Zdecydowała się odnaleźć orków ale nie Legolasa, musiała go unikać.

Eliksir, który zażyła na ból zaczął już działać, a upływ krwi został zatamowany, mogła więc się poruszać, ale wiedziała, że dopływ krwi nie może być odcięty na długo, prędziej czy później trzeba będzie bardziej profesjonalnie patrzeć ranę.

Szła cicho przez wąskie uliczki miasteczka, wydawało się takie ciche, takie spokojnie, trudno było uwierzyć, że pomiędzy tymi uliczkami chodzą nie tylko elfy ale też orkowie i że zaraz rozpęta się tu prawdziwe piekło. Z dała usłyszała szczęk stali, Legolas już zaczął, orkowie nie mogli być daleko, przystanęła i usłyszała za sobą tupot.

Odwróciła się na pięcie i wyciągnęła noże, podeszła bliżej biegnących w jej kierunku orków, jeden upadł z nożem wbitym w plecy, drugi z przeciętą krtanią, trzeci z piderżniętym gardłem, upadali kolejni, byli słabi, dawali się łatwo pokonać. Elfka znów poczuła ten przyjemny dreszcz. Nagle z trzech różnych stron ruszyło na nią około dwunastu orków. Ciach, kolejno pozbawiała ich życia, teraz czas na miecz, to co w nich lubiła to to, że mieczem dało się odciąć głowę, tym sposobem zabiła trzech orków, ale ponownie wzięła miecze i zaczęła cudowny taniec śmierci.

Sukienka Z Koronki | Hobbit-LOTROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz