I

3K 110 12
                                    

- Cholera - syknęła przez zaciśnięte zęby Mirey - Adan, czy ty nigdy nie nauczysz się dobrze stawiać stóp podczas walki?! - Wysoka, ciemnowłosa elfka, spojrzała na chłopca z góry obdarzając go chłodnym spojrzeniem .

- Przepraszam, Mirey- elf spuścił głowę.

- Nie chodzi o twoje "przepraszam" tylko o to żebyś się starał - westchnęła - Zresztą tak samo jak reszta! Dir, Cangur! Co to ma być? Walka czy zabawa młodych goblinów?! - chwyciła za miecz i jednym ruchem wytrąciła młodym elfom broń z ręki.

Chłopcy prawie na to nie zareagowali, obaj znali charakter trenerki.

- Pewnego dnia ruszycie na wojnę - powiedziała - i nie poradzicie sobie z byle orkiem. Każdy z was wie, że wszyscy mówią, o tym, że zło powraca - podopieczni pokiwali głowami - skoro zdajecie sobie z tego sprawę powinniście się choć trochę postarać. Tu chodzi o życie lub śmierć!

Młode elfy patrzyły na swoją trenerkę ze skupieniem. Była dla nich ostra, to fakt, ale mimo to bardzo ją lubili. W końcu była też niezwykłą wojowniczką i starała się aby każdy z nich dostał się do armii, której zresztą była dowódcą. Obowiązek szkolenia młodych elfów wzięła na siebie z własnej woli mówiąc, że potem starać się o miejsce w wojsku przychodzą jakieś niedouczone jednostki.

- Na dzisiaj koniec zajęć, widzimy się jutro, godzina czternasta trzydzieści i nie życzę sobie spóźnień - powiedziała swoją codzienną formułkę pożegnalną.

- Dowidzenia Mirey - usłyszała od drzwi.

- Dowidzenia - odpowiedziała sucho. Spojrzała na zamykające się drzwi i zabrała się za zbieranie i ostrzenie stępionej broni.

Pomimo tego, że była dla nich ostra lubiła te "dzieciaki", jak je nazywała. O wiele lepiej pracowało jej się z nimi niż z dorosłymi elfami. Oni byli pełniejsi energii, uczyli się od podstaw, szkoliła ich twardą ręką tylko po to aby potem dumnie dołączyli do straży.
Dorośli byli nudni jak flaki z olejem. Niektórzy się z nią kłócili, inni nie chcieli przyjąć do wiadomości, że robią coś źle, inni marudzili na swój okropny los, a przecież każdy z nich sam zgłosił. Poza tym nigdy nie chciało im się nic robić, a jeśli wyrazili taką chęć, wszystko co robili było pozbawione życia.
Oczywiście zdarzały się wyjątki, którym Mirey starała się poświęcać jak najwięcej czasu aby nie zmarnować ukrytego w takich osobnikach talentu.

Elfka odłożyła na miejsce ostatni sztylet i popatrzyła na zegar znajdujący się na ścianie w małej sali treningów, jeśli mu wierzyć dochodziła godzina siedemnasta piętnaście, co oznaczało, że za chwilę rozpocznie się jej ostatni tego dnia, ale najmniej lubiany trening, czyli zajęcia z żołnierzami, którzy (niestety) byli nazywani "jej ludźmi", przez co ją samą oceniano przez pryzmat tych nieudaczników.

Mirey musiała trzymać ich bardzo krótko, wydając tylko krótkie polecenia i zmuszając ich do natychmiastowego posłuszeństwa, w przeciwnym wypadku stawali się leniwi jak pierogi.

Z zamyślenia wyrwał ją odgłos wzdychania i rozmów, co oznaczało, że pod drzwiami zgromadzili się już wszyscy żołnierze.

- Chodźcie chłopaki - krzyknęła w stronę drzwi - dzisiaj na dużą salę!

_
Hej hejj
Od razu informuję, że ten rozdział jest takim bardziej króciutkim wstępem, dalsze będą już oczywiście dłuższe. Miłego czytania!

Sukienka Z Koronki | Hobbit-LOTROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz