Przesiedziałem całą trasę w ten sam sposób. Co jakiś czas zmieniłem piosenki i oglądałem się na cudownego, śpiącego Jungkooka.
- Już dojeżdżamy, więc budźcie się powoli - odezwał się wuefista przez mikrofon, który poleciał po uszach jak odrzutowiec.Jungkook podniósł rękę od mojej strony i złapał nią za swój plecak, który leżał na jego kolanach.
Moment po tym jakby nigdy nic wepchnął ją między nas i ułożył ją na mojej żuchwie zupełnie tak, jak ja poprzednio. Przekierował moją głowę w swoją stronę, po tym zabierając rękę.
Modliłem się, żebym był jedynym świadkiem tego... czegoś. Chyba tak właśnie było.
Gapiłem się na niego jak głupi. Dotknął mojej twarzy...
Moja ręką sama się podnosiła, żeby dotknąć jego włosów, ale gwałtownie ją wycofałem, po tym nabierając powietrza.
- Pobudka kochani, już jesteśmy na miejscu.Jungoo wziął swoją przeciwną rękę i owinął ją wokół mnie. JEZUS MARIA.
- J-Jungoo...Otworzył oczy.
- PRZEPRASZAM - wycofał się jak poparzony.Po chwili historia się powtórzyła. Obaj na wpół martwi staliśmy przed autokarem. Ja otępiały z wrażenia, a on po przebudzeniu.
- Jeon Jungkook - sprawdzanie obecności trwało.Nie odezwał się.
- Jungkook?... JEON JUNGKOOK? - powtórzyła głośniej, a nie było nas widać, bo staliśmy z tyłu.Szturchnąłem go.
- O-Obecny! - rzucił.
Odczekaliśmy chwilę.
- Kim Taehyung.
- Jestem - wydusiłem ledwo, zaciskając pasek od plecaka w ręce.Dokończyli odczytywanie.
- Dobra, są wszyscy.
- Idziemy na zbiórkę - rzuciła jakaś obca babka.
- Jakby to nie była zbiórka... - wydusił Jungkook.Poszliśmy za wszystkimi.
- Proszę o uwagę!...Wszyscy nadal gadali.
- Robimy zakład, jak bardzo nudne będzie całe to przedsięwzięcie... - odezwałem się do Jungkooka.
- Stawiam 200 won, że będziemy robić coś nudnego przez godzinę, a potem każą nam żreć. Po żarciu więcej żarcia i żarcie na ognisku - powiedział Jungoo.
- Ta, za to płaciłem... - westchnęłem, a Jungkook chwilę po mnie.Ogarnąłem włosy do tyłu.
- I żadnego pływania w jeziorze! Jest zimne, a my nie będziemy tłumaczyć waszym rodzicom, że potopiliście się przez hipotermię - rzucił opiekun.Dobra, w końcu.
Wszyscy gdzieś poleźli, a my za nimi. Trzymaliśmy się blisko siebie z Jungkookiem, żebyśmy wciąż mogli dzielić muzykę przez słuchawki.
Turniej siatkówki, cudownie...
- Dobieramy się w drużyny!
- Ja nie chcę - jęknął Jungkook, co wybrzmiało echem w moim wolnym uchu.
- Weź telefon i słuchawki - oddałem mu wszystko - będzie Ci łatwiej z muzyką.
- Nie powinieneś mi tego dawać - rzucił z brakiem przekonania.
- Przyjmij, nie gadaj.Trafiliśmy do przeciwnych drużyn, alleluja...
Choć spodziewałem się jakiegoś szczęśliwego obrotu spraw, same dresy wystarczyły do siatkówki.
- Rzut - usłyszałem gwizdek.Przeciwna drużyna zaserfowała. Gapiłem się jak piłka omija mnie z brakiem zainteresowania.
- Taehyung! - rzucił do mnie ktoś, nie mam pojęcia kto.Odbiłem piłkę z powodzeniem. Jednak wróciła do mnie z zachętą. Podskoczyłem, sprzedając jej sierpowego.
- Jeden: Zero! - rzucił "sędzia".
- Nice - powiedział chłopak z mojej drużyny.
CZYTASZ
Rather be there | vkook
FanfictionCzyli gdzie Taehyung kocha lśniące oczy kolegi z klasy, a kolega z klasy kocha, gdy Taehyung na niego patrzy. Na obozie szkolnym trafiają do jednego pokoju, a w nocy nie da się spać. Kiedy tylko mija trochę czasu niepewny Kim zaczyna czynnie wracać...